Czytaj także: Rząd groził Czartoryskiemu? [WIDEO]
Dlatego potomek księżnej Izabelli woli mówić o tym, że do umowy go zmuszono, by chronić książęcą twarz i rodowy honor przed hiszpańską socjetą. To nic innego jak po prostu robienie PR-u. Zabawne jednak, że w Polsce, w towarzystwie kamer i fotoreporterów, jakoś nie było skarg na złe traktowanie, a ton brzmiał mniej więcej w duchu „historyczna chwila” i „powinność wobec narodu”. Wtedy nie sprawiał wrażenia osoby przymuszonej. A i 100 mln euro na otarcie łez chyba wystarczy?
Widać podobieństwo między Adamem Karolem Czartoryskim a ministrem Piotrem Glińskim. Drugi też potrzebował dobrego PR-u, sukcesu po kolejnych konfliktach środowiskowych (jak choćby spory z ludźmi teatru). I taki mu się trafił. Za 100 mln euro udało się kupić przychylność nie tylko muzealników, ale i własnego elektoratu, dla którego słowa takie jak „narodowe dziedzictwo” brzmią hipnotyzująco. Może ta chęć sukcesu uśpiła czujność?
Znamy zapisy umów, nie znamy niestety treści pierwszych rozmów i negocjacji. Toczyły się - jak głosi warszawska plotka z kręgów ministerialnych - w pewnej restauracji na Pradze. O ile nie przenieśli się tam kelnerzy z przybytku „Sowa i przyjaciele”, zapewne nie dowiemy się, jakie w rozmowach między ministrem i arystokratą padały argumenty.
W negocjacjach używa się różnych, czasem mocnych słów. Czy można uwierzyć, że prof. Piotr Gliński pozwolił sobie na straszenie nacjonalizacją kolekcji? Niestety, trudno to teraz rozstrzygnąć i którąkolwiek ze stron posądzać o delikatne mijanie się z prawdą. Przecież mamy do czynienia z dwoma dżentelmenami...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?