Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość na froncie intelektualnej walki

Urszula Wolak
Dina Delsanto (Juliette Binoche) to w filmie Freda Schepisi malarka
Dina Delsanto (Juliette Binoche) to w filmie Freda Schepisi malarka fot. Archiwum
Lubię Kino. Słowa o rażącej mocy czy wstrząsające obrazy wiodą prym w XXI wieku? Jedno słowo warte jest tysiąca obrazów? Czy może jeden obraz wart jest tysiąc słów? Co było pierwsze? Słowo czy obraz?

Te pytania nie schodzą z ust bohaterów filmu „Wypisz, wymaluj... miłość” w reżyserii Freda Schepisi. Malarka Dina Delsanto (Juliette Binoche) i nauczyciel języka angielskiego Jack Marcus (Clive Owen) toczą ze sobą wojnę na obrazy i słowa. Każde z nich jest przekonane o wyższości dziedziny sztuki, którą reprezentuje.

W ogniu słownych przepychanek, wyzwań, prowokacji i ciętych ripost równie gwałtownie rozwija się ich romans. Nie jest to jednak typowa komedia romantyczna, dlatego miłośnicy gatunku mogą poczuć zawód.

Głębia uczucia, które połączyło parę antagonistów, paradoksalnie, ginie w natłoku wypowiadanych przez nich słów. Miłość traci w filmie wiarygodność i zostaje sprowadzona do pompatycznych wyznań i konwencjonalnych – typowych dla romantycznej komedii – gestów. Jest długo oczekiwany pocałunek przy dźwiękach sentymentalnej muzyki, wino o poranku pite po upojnej nocy, są kwiaty, a zamiast rycerza na białym rumaku zjawia się przystojny literat w jasnym garniturze szytym na miarę.

Schepisi dystansuje się jednak od tworzenia iluzji uczucia. Stara się za to uzmysłowić widzom, jak głęboko tkwimy w konwencji zachowań i jak karykaturalne gesty i słowa bywają w codziennym życiu przydatne i skuteczne. Daje się im uwieść nawet Delsanto, twardo stąpająca po ziemi artystka, która wyznaje pogląd, że słowa kłamią.

Jej życiowe credo upada jednak w konfrontacji z przystojnym i inteligentnym mężczyzną, który także znalazł się pod jej osobistym urokiem. Choć skrajnie różni – zgodnie z duchem romantycznej komedii – są dla siebie stworzeni. Wskazuje na to ekspozycja postaci w scenach otwierających film. Równolegle przeplatają się ze sobą ujęcia Diny i Jacka, którzy odgrywają codzienny rytuał. Ona ma problemy z włożeniem ubrania.

Widać, że każdy, nawet najmniejszy, ruch sprawia jej ból. W miarę rozwoju akcji dowiemy się, że cierpi na przewlekłe zapalenie stawów. On jak zwykle w biegu. W pośpiechu zabiera neseser i coś, bez czego nie może się obejść – alkohol. Wysokoprocentowy trunek kamufluje w termosie. Zmagająca się z chorobą Dina i Jack alkoholik stanowią więc interesujący punkt wyjścia do snutej przez Freda Schepisi opowieści.

Świetni aktorzy z powodzeniem oddają złożoną naturę swych postaci, ale wpadają też w pułapki filmowej konwencji zbudowanej na fundamentach sztucznych klisz. W rezultacie dramatyczna tonacja filmu, stanowiąca jego najmocniejszą i najciekawszą stronę, schodzi na drugi plan. Na pierwszym pojawia się za to konflikt słowo versus obraz. Zwycięży lepszy. Ale czy w obliczu ludzkich dramatów ma to jakiekolwiek znaczenie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski