Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość wymaga przestrzeni

Rozmawiała Urszula Wolak
Magdalena Piekorz spotkała się z widzami w Kinie Pod Baranami
Magdalena Piekorz spotkała się z widzami w Kinie Pod Baranami ARKADIUSZ GOLA
Film. Reżyserka Magdalena Piekorz opowiada o swoim filmie "Zbliżenia". Jego bohaterki, matka i córka, nie potrafią się od siebie uwolnić

- Bohaterowie "Zbliżeń", choć ranią się okrutnie, mają dobre intencje, ale - zgodnie z powiedzeniem - dobrymi intencjami jest wybrukowane piekło?

- To motto, które mogłoby towarzyszyć "Zbliżeniom". Wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy spojrzymy na przedstawioną w filmie historię. Ja opowiadam ją z punktu widzenia Marty, która nie potrafi odnaleźć w życiu harmonii i pogodzić ze sobą dwóch ról, jakie przyszło jej pełnić - córki i żony. Żyje więc rozdarta między dwoma światami, które tworzą jej matka i mąż. Nie ma między nimi pomostu, a Marta kieruje się jedynie kategorycznym wyborem "albo" - "albo". Nie potrafi tych światów w żaden sposób ze sobą pogodzić. Miota się, walczy z upiorami przeszłości, zatraca się w niewiedzy, co prowadzi do jej zagubienia.

- Czy matka uniemożliwia Marcie bycie szczęśliwą?

- Tak sądzi na pewno Marta, ale w rzeczywistości matka pragnie jej szczęścia.

- Gdzie tkwi więc problem w ich relacjach?

- Matka wierzy głęboko, że tylko ona wie, co jest dla jej córki dobre. Nikt inny. Tak budowana relacja sprawia, że obie gotują sobie piekło. Nie potrafią się porozumieć.

- "Zbliżenia" to zatem film o dystansie, jaki tworzy się na linii matki i córki. Paradoksalnie im bardziej zaciskają się ich więzi, tym bardziej się od siebie oddalają.

- Proces ten "wygrywamy" jednak za pomocą subtelnych ujęć, które obrazują oddalanie się od siebie bohaterek. W "Zbliżeniach" nie wyrywają sobie włosów, nie rzucają się na siebie w furii, nie wyzwalają aż tak skrajnych emocji.

- Wielu widzów może czuć w związku z tym niedosyt.

- To prawda, ale uważam, że relacje kobiet we współczesnym świecie są o wiele bardziej złożone i ukazanie ich wyłącznie w ten stereotypowy sposób odwróciłoby uwagę widzów od ich złożoności. Związki matek i córek są pełne niuansów i subtelności wynikających ze świadomie prowadzonych gier słownych. Wszystko, co najważniejsze, rozgrywa się gdzieś pod spodem. Przekaz jest zawsze podprogowy.

- Boleśniejszy?

- Jeśli nie boleśniejszy, to na pewno działający z taką samą siłą jak presja fizyczna czy psychiczna.

- Bohaterki sprawiają jednak wrażenie, jakby wzajemnie zadawany ból sprawiał im ogromną przyjemność. Usprawiedliwia je Pani?

- Rozumiem ich motywacje, ale nie przyznaję im racji. Ten film jest ostrzeżeniem - bądźmy bardziej wyczuleni na pragnienia bliskich. Generowana przez moje bohaterki złość wcale nie znaczy, że w ich związku nie ma miłości. Wręcz przeciwnie. Marta i matka darzą się głębokim uczuciem.

- Ale jakże toksycznym. Takie jest życie?

- To trudne pytanie. Wiem jednak, że łatwiej jest nam ranić bliskich, ponieważ oni zawsze nam wybaczą. Matka dopuściła do tego, by córka traktowała ją jak partnerkę, co obróciło się przeciwko niej.

- Powiedziała Pani, że scenariusz do "Zbliżeń" napisało samo życie? Pani życie?

- Moje życie rodzinne jest dalekie od tego, jakie wiodą bohaterki, ale wiem, że gdyby nie jedna rozmowa, jaką odbyłam kiedyś ze swoją mamą - uświadamiająca nam obu, jak bardzo potrzebujemy własnej przestrzeni - nasze relacje mogłyby wyglądać zupełnie inaczej. "Zbliżenia" wyrosły właśnie z tej refleksji. Podobnej rozmowy nie przeprowadziły niestety moje bohaterki.

- Dlatego ich historia doczekała się tak porażającego finału?

- Ktoś powiedział, że wzbudza on nawet żądzę mordu, żądzę krwi.

- Słusznie?
- Pewnie coś w tym jest, ale, nie zdradzając finału, chcę tylko powiedzieć, że jako człowiek nie podpisuję się pod nim. To nie jest wyraz moich poglądów. Kontrowersyjne zakończenie filmu zwraca jednak uwagę, że obraz świata matki jest zupełnie inny od tego, jak postrzega go jej córka. Może, gdyby kobiety przeprowadziły ze sobą spokojną, intymną rozmowę, do głosu doszłoby wzajemne zrozumienie, którego tak bardzo brakowało w ich życiu. Wybrany przeze mnie finał świadczy też o tym, że nie wystarczy być z człowiekiem, trwać przy nim dzień i noc, by go uszczęśliwić, trzeba jeszcze poświęcić mu swoją uwagę.

- Do finału żadna z bohaterek nie jest jednak tego świadoma. Nie wie o tym również Jacek - mąż Marty, który początkowo wydaje się mężczyzną idealnym. Jako osoba z zewnątrz mógł pomóc obu kobietom. Napotyka jednak problemy, jakie?

- Układ między kobietami jest na tyle ciasny, intensywny, że dla Jacka brakuje miejsca. Początkowo nie zdaje sobie jednak sprawy, w jak skomplikowane relacje się wikła. Z czasem jednak zaczyna brakować mu po prostu sił, a może i mocy sprawczej. Buntuje się, odchodzi od Marty, by za chwilę do niej wrócić. Z rozpaczliwą prośbą matki: "Uwolnij nas od siebie" - nic jednak nie potrafi zrobić. Jest człowiekiem, który ma potencjał niesienia pomocy, ale ostatecznie rezygnuje z działania.

- Może byłoby inaczej, gdyby bohaterowie "Zbliżeń" nie byli takimi egoistami?

- To jednak nie tylko ich wina. Rzeczywistość XXI wieku zachęca nas do egoizmu. Pokutuje powszechne przekonanie, że bez egoizmu nie przetrwalibyśmy w dzisiejszym świecie. Co zyskujemy dzięki takiej postawie? Co tracimy? Czy będąc egoistami, wciąż jesteśmy sobą? To tylko kilka przykładowych pytań, które stawiałam sobie podczas realizacji tego filmu.

- A pytanie o genezę samotności?

- To także temat, który mnie, jako twórcę, nurtuje. Dlatego od samego początku realizacji filmu zależało mi na tym, by była to opowieść o samotności. Matka jest samotna, ponieważ czuje, że wszystko traci. Marta jest samotna, ponieważ czuje się nierozumiana, ale samotny jest także Jacek pomiędzy nimi dwiema. Każdy z bohaterów przeżywa swój własny dramat.

- Trudno jednak pochylić się nad ich losem. Zarówno postać matki, jak i córki budzą niechęć widza, odpychają nas od nich.

- Ale to nie znaczy, że kobiety nie budzą naszego współczucia. Pamięta pani scenę, w której matka mówi do Jacka, przed
wyjazdem małżeństwa nad morze: "Ale przecież Marta nigdy nie zostawiała mnie na tak długo"...

- Tak pamiętam.

- W jej słowach nie ma żadnego wyrzutu. Na jaw wychodzi za to dojmujące poczucie smutku i zagubienia bohaterki. W jednej chwili zachowuje się jak mała dziewczynka, która nagle traci grunt pod nogami.

- Jak obroni Pani Martę?

- Ranienie matki opanowała do perfekcji, ale jednak po burzliwej kłótni następuje, i w jej przypadku, czas skruchy. Marta mówi: "Nie zasnę, jeśli jej nie przeproszę". To w pełni autentyczne wyznanie. Dzięki takim niuansom moje bohaterki z potworów zamieniają się w ludzi, budzących nasze współczucie. Łączy je miłość totalna, paradoksalnie wyniszczająca, doprowadzająca je obie do zguby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski