Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minęło ćwierć wieku...

Redakcja
Profesor Karol Estreicher Fot. archiwum "Dziennika Polskiego"
Profesor Karol Estreicher Fot. archiwum "Dziennika Polskiego"
Profesor Karol Estreicher był pewnego rodzaju instytucją, a posiadaną wiedzą dzielił się chętnie. Zawsze mówił, co myślał, nie licząc się ze zdaniem rządzących. Mówił głośno i odważnie, zwalczając - jak powiadał - nie ludzi, lecz idee, które głoszą.

Profesor Karol Estreicher Fot. archiwum "Dziennika Polskiego"

Dopóki istnieje pamięć o zmarłym, dopóty żyje on wśród nas. Aż trudno uwierzyć, że minie w tym roku dwadzieścia pięć lat od śmierci prof. Karola Estreichera. Rodzina Estreicherów od schyłku XVIII stulecia pięknie wpisała się w kulturę Krakowa.

Niebagatelna atmosfera panująca w tej rodzinie, kontakty literackie, towarzyskie oraz naczelny imperatyw - służenia nauce i narodowej sprawie były czynnikami oddziałującymi na Karola Estreichera juniora, bohatera naszego wspomnienia. Przyszedł na świat w Krakowie 4 marca 1906 roku. Był dzieckiem Stanisława Estreichera (zm. 1939), profesora prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, i Heleny z Longchamp de Berier. Od dzieciństwa pochłaniał Karola Kraków, który także fascynował jego ojca i dziadka Karola Estreichera seniora (zm. 1908), twórcę "Bibliografii polskiej". Było to bez przesady miasto, z którym się Estreicherowie identyfikowali, oddając mu serce, duszę i umysł. To w Krakowie dostrzegali esencję polskości, miasto historii wyrażającej naszą tożsamość narodową. W domu bywali Lucjan Rydel, Włodzimierz Tetmajer, Michał Bobrzyński, Stanisław Tarnowski i Stanisław Wyspiański, by tylko wspomnieć tych największych z wielkich. To wszystko wraz z rodzinną tradycją kształtowało młodego Karola Estreichera.
Po maturze uzyskanej w III Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego podjął studia z zakresu historii sztuki na UJ, stykając się z uczonymi tej miary, co Julian Magaczewski. Od lat młodzieńczych chłonął atmosferę Krakowa, studiując zawiłości dziejów miasta, w czym walnie pomagała mu olbrzymia biblioteka rodzinna. Po studiach podjął pracę jako asystent Zakładu Historii Sztuki UJ, łącząc ją później z asystenturą w Gabinecie Rycin Polskiej Akademii Umiejętności. Doktoryzował się w roku 1932 z pracy o obyczajowych treściach miniatur zawartych w "Kodeksie Bohema", perle zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej. Przypomnijmy, że w roku 1931 ukazał się słynny przewodnik po Krakowie ("Kraków. Przewodnik dla zwiedzających miasto i jego okolice"), pióra młodego Karola Estreichera. Wiele mu w tej pracy dopomógł ojciec, znający Kraków jak własną kieszeń. Młody uczony dał się poznać jako erudyta, dysponujący dużą wiedzę o przeszłości Krakowa i kultury polskiej. Nadmieńmy, że Estreicher ciągle poprawiał i uzupełniał "Przewodnik", którego trzecie wydanie ukazało się w roku 1938.
Pomijając prace naukowe, skupimy się na wyjątkowym dziele Karola Estreichera. Otóż jeszcze przed drugą wojną światową Karol kursuje pomiędzy Krakowem a Berlinem, pomagając i współtworząc ze słynnym Aleksandrem Brücknerem - "Encyklopedię Staropolską" (t. I-II: 1939), która niespożytej pasji i erudycji Estreichera zawdzięcza niepospolitą szatę ilustracyjną, będącą również dokumentacją ikonograficzną dla naszej kultury. Zawsze uważał, że ilustracja to komplementarna część tekstu. Nieraz wracając z Berlina, zahaczał o Warmię i Mazury, gdzie wygłaszał prelekcje o kulturze i sztuce polskiej, czyniąc to ze swadą i właściwym dlań zapałem. Żeby kogoś zapalić, to sam muszę płonąć - powiadał o dydaktyce. W rodzinnym domu spotykał odsuniętego od życia politycznego gen. Władysława Sikorskiego, zaprzyjaźnionego ze Stanisławem Estreicherem. W roku 1938, na polecenie biskupa sandomierskiego Jana Kantego Lorka, organizuje Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu.
Wrzesień 1939 roku zastaje Karola w Krakowie. Jeszcze w sierpniu - w obawie przed Niemcami - zdołał zdemontować figury ołtarza mariackiego Wita Stwosza, przewidując przyszłą kradzież. Zaczynał się dramatyczny, pełen niebezpieczeństw okres w życiu Karola. Część ołtarza mariackiego wywiózł do Sandomierza i ukrył go w podziemiach katedry sandomierskiej. Dramatycznie przeżył dzień 17 września - inwazję sowiecką na Polskę. Zgodnie z życzeniem ojca podążył za gen. Sikorskim. Został jego osobistym sekretarzem i szyfrantem depesz premiera i naczelnego wodza. We Francji przygotował odpowiednie schronienie skarbom wawelskim, później, już po wkroczeniu Niemców, ewakuując je do Anglii.
To na terenie Anglii zaczyna się największa życiowa pasja i przygoda Karola Estreichera. Walka o polskie dobra kulturalne. Stanął na czele Biura Rewindykacyjnego Polskiego Mienia Kulturalnego. Z właściwym sobie uporem gromadził wszelkie dane dotyczące naszych dzieł sztuki grabionych przez Niemców. Wynikiem tych prac jest książka "Cultural Losses of Poland" (Londyn 1944), napisana przy współpracy z Anną Marsówną i Jerzym Żarneckim. Starannie kompletował kartotekę osobową ludzi odpowiedzialnych za grabież kultury polskiej, przede wszystkim naszych dzieł sztuki. To z inicjatywy Estreichera alianci postanowili jeszcze w czasie działań wojennych przygotować przyszłą akcję rewindykacyjną. Już w kwietniu roku 1944 zaczął działać w Londynie międzysojuszniczy komitet, zwany Komisją Vouchera, spiritus movens tych działań był Karol Estreicher.
Nie zaniedbuje też pracy badawczej i publicystycznej. To w Londynie powstaje uroczy, nostalgiczny tom wspomnień "Nie od razu Kraków zbudowano" (1944). Odżywają też stare przyjaźnie z Antonim Słonimskim, Julianem Tuwimem i Ksawerym Pruszyńskim. W roku 1944 publikuje w Londynie pracę "The Mystery of the Polish Crown Jewels".
Nadszedł rok 1945 i konieczność wyboru: powrót do kraju i wpisanie się w nową, niejasną, komunistyczną rzeczywistość czy pozostanie na emigracji, w Anglii. Tutaj Estreicher nie miał żadnych wątpliwości. Jego miejsce jest w Krakowie. Miasto uratowano od zniszczenia. Wraca do Londynu, aby rozpocząć wielką akcję rewindykacyjną. Uprzednio skatalogowane materiały okazują się niezbędne. Nieustannie poszukuje informacji o polskich zabytkach skradzionych przez Niemców. Wykłóca się o nie z alianckimi historykami sztuki, naraża się także politycznej emigracji. Od Emeryka Hutten-Czapskiego i Johna N. Browna uzyskuje bezcenną informację na temat ukrycia ołtarza mariackiego Stwosza. Radą w tej sprawie służy mu major P. Sapieha. Nawiązuje kontakt z podpułkownikiem Henrym Szymańskim. Jesienią 1945 roku Estreicher skompletował wszystkie części ołtarza mariackiego. O jego ostatecznym zwrocie do Krakowa zadecydował gen. Dwight D. Eisenhower.
Estreicher nie kończy na tym. Poszukuje skarbów Uniwersytetu Jagiellońskiego, odzyskuje "Damę z gronostajem" Leonarda de Vinci, "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta - obrazy z Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie. 30 kwietnia 1946 roku wraca do Krakowa, przywożąc z Norymbergi transport dzieł sztuki zagrabionych przez Niemców. W tym ołtarz mariacki. Nie ustaje w działaniu. Powraca na tereny byłej III Rzeszy, nie ustając w tropieniu naszego dobytku kulturalnego. Tym razem odnalazł skarbiec katedry gnieźnieńskiej, obrazy Canaletta z Zamku Warszawskiego, zbiory Muzeum Poczty, wiele cennych dzieł sztuki.
W roku 1947 osiadł w Krakowie. Podjął wykłady z historii sztuki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu i rzecz jasna, na Uniwersytecie Jagiellońskim. Habilitował się w roku 1947 z historii sztuki i został docentem historii sztuki w zakresie średniowiecznym i nowożytnym. Żywiołowy, nieraz drapieżny, sangwiniczny temperament Karola Estreichera raz jeszcze objawił się z całą siłą. Tym razem zacznie Profesor ostatnie wielkie dzieło życia - odbudowę, adaptację i organizację Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1950-1963 gmach Collegium Maius został przebudowany i urządzony. O swoistą koncepcję konserwatorską (wielu się z nią nie zgadzało) budynku przyszło mu stoczyć niejeden bój. Wszak walka była jego żywiołem, czynnikiem konstruktywnym dla jego psychiki. W ciągu tych lat i prac przy Collegium Maius przysporzył sobie zapiekłych wrogów jego poczynań. Profesor powoli stawał się instytucją. Nadal pisał; od roku 1954 prezesował Towarzystwu Przyjaciół Sztuk Pięknych. Walczył z ówczesnymi partyjnymi decydentami o każdą sprawę. W roku 1964 pisarze Paweł Jasienica, Jan Józef Lipski oraz Antoni Słonimski wpadli na pomysł wystosowania do władz pierwszego w dziejach PRL protestu środowisk twórczych, znanego jako "List 34". Podpisani pod listem protestowali przeciwko cenzurze, domagając się od władz zmiany szeroko pojętej polityki kulturalnej. Oczywiście pod listem podpisał się i Karol Estreicher, wykazując się wyjątkową odwagą, jak zwykle walcząc o wyższe racje.
W roku 1976 w administracyjny sposób przesunięty został przez ówczesne władze uniwersyteckie na emeryturę. Poświęcił się wtedy Towarzystwu Przyjaciół Sztuk Pięknych, któremu zapisał swój majątek. Nadal pisze i tłumaczy "Żywoty Georgia Vasariego". Ujawnia się okrutna choroba - rak. Nie kapituluje, lecz nadal pracuje. Ma pełną świadomość śmierci. Odszedł na zawsze - w Krakowie - 29 kwietnia 1984 roku. Pochowano go w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim.
Profesor Karol Estreicher był pewnego rodzaju instytucją, a posiadaną wiedzą dzielił się chętnie. Zawsze mówił, co myślał, nie licząc się ze zdaniem rządzących. Mówił głośno i odważnie, zwalczając - jak powiadał - nie ludzi, lecz idee, które głoszą. Daleki był od ugodowych postaw, które z gruntu tępił, widząc w nich potencjalne zło. Mawiał bowiem, iż święty spokój się mści. I w tej mierze miał rację. Podczas erudycyjnych, choć może bałaganiarskich wykładów uczył młodzież mądrości życiowych. Był na pewno wielką osobowością, niewolną wszakże od ułomności właściwych ludzkiej naturze. Porywczy, ostry, bezkompromisowy, nieznoszący służalstwa i wazeliniarstwa, czczego pochlebstwa, lubiący cywilną odwagę i słowną szermierkę. Potrafił być twardy i nieustępliwy, zwłaszcza kiedy szło o dobro naszej kultury narodowej. Także dobro Krakowa miał zawsze na uwadze. Pełen fantazji wydawał nieraz dziwaczne sądy, aczkolwiek z pewnej perspektywy patrząc, nieraz bardzo trafne. Niepokorny wobec współczesnych, myślący, stąd tak bardzo kontrowersyjny.
Miał Profesor charakter trudny, impetyczny, choleryczny i sangwiniczny zarazem. Nieraz postępował jak dyktator i czuły ojciec zarazem, nieraz się gniewał i krzyczał, nie przebierając w słowach. Był nie tylko przykry i wybuchowy, ale także z pietyzmem potrafił żywić niechęć, pamiętając prawdziwe i domniemane krzywdy, gromadząc w sobie sporo żółci. Równocześnie Estreicher gorąco przywiązywał się do ludzi, będąc niezłomnym w przyjaźniach.
Należał do najbarwniejszych postaci powojennego Krakowa. Raz chimerycznie melancholijny, to skrzący wyśmienitym dowcipem, to znów człowiek spod znaku sarmackiego Bachusa. A skupiały się w nim malowniczo wszelkie przeciwieństwa. Życie swoje bez reszty oddał naszemu miastu i kulturze polskiej, której był wyśmienitym znawcą. Wierzył zawsze w siły narodu, którego fundamentem jest kultura. Mimo że odszedł, pozostało po nim dzieło i legenda, otaczająca go jeszcze za życia. Był jednym z najbardziej wyrafinowanych erudytów Krakowa. "Sól ziemi i chluba miasta", jak o nim pisano we wspomnieniach pośmiertnych. Był bowiem krakowianinem nie z tej ziemi, jak również obywatelem tego miasta, z dziada pradziada.
To krótkie wspomnienie nie odda nigdy złożonej osobowości i niezwykłej erudycji prof. Karola Estreichera, który był moim Mistrzem, uczestniczącym jeszcze w mojej habilitacji. Uczulił piszącego te słowa na dzieje szeroko pojętej kultury polskiej.
Na klepsydrze od rodziny zamieszczono te słowa: "kontynuator i współautor Bibliografii Polskiej". Tym bowiem dziełem najbardziej chlubili się Estreicherowie. Zapewniło im nieśmiertelność w naszej kulturze.
MICHAŁ ROŻEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski