Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister

Redakcja
Polityka jest sztuką pływania w mętnej wodzie. Francuski film „Minister” (tytuł oryginalny - „Egzamin z racji stanu” – lepiej oddaje sedno) to gorzka pigułka, a zarazem niełatwa lekcja z meandrów demokracji.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Oglądamy perypetie tytułowego ministra, który akurat zajmuje się transportem. Zostaje nagle wezwany w góry, gdzie w czasie trudnych warunków rozbił się autobus z dziećmi. Szybko okazuje się, że ten motyw jest jedynie pretekstem, by przyjrzeć się z bliska, jak funkcjonują ludzie, którzy odpowiadają za rację stanu państwa.

„Chciałem nakręcić film o władzy, ale w psychologicznym jej wymiarze. Interesowało mnie opowiedzenie historii o człowieku, który został skonfrontowany z samym sercem rządu”, opowiada reżyser Pierre Schoeller, który dotychczas częściej zajmował się pisaniem scenariuszy niż ich reżyserowaniem („Minister” to jego czwarta produkcja).

Zaglądamy za kotarę polityki. Kłębią się tu emocje, trwają rozmaite roszady i szarady, a ich uczestnicy, piastujący niezwykle ważne stanowiska, nieustannie grają w grę, której esencją jest utrzymanie się przy władzy. Smutny to obraz, napawający niepokojem. Politycy działają w oderwanym od rzeczywistości świecie, w alternatywnej czasoprzestrzeni, którą można porównać do Wersalu Ludwika XIV. Decyzje, które podejmują, mają jedynie pomóc im w utrzymaniu korzystnego dla siebie status quo.

Tytułowy bohater okazuje się człowiekiem wypranym z głębszej emocjonalności. Przypomina robota, który został zaprogramowany na realizację wycinkowego celu, a nie potrafi spojrzeć szerzej, nie widzi kontekstów. Minister jest pozbawionym głębszej emocjonalności cynikiem, nie potrafi nawiązać relacji z własną rodziną, a podwładnych traktuje instrumentalnie. Nawet w obliczu jednostkowego dramatu, którym jest śmierć zaufanego kierowcy, potrafi koncentrować się tylko na sobie. W pamiętnej scenie nie słyszy słów księdza, wygłaszającego kazanie nad trumną, lecz w myślach recytuje własną przemowę.

„Najbardziej zainteresowała mnie relacja pomiędzy emocjami a władzą. Nie chodzi tu jednak o władzę i jej mechanizmy, ale o sprawdzenie, jak pewne rzeczy w życiu człowieka zależą od jego punktu widzenia, emocji, przyjaźni, szacunku lub jego braku. Człowiek zastanawia się, kim są ludzie, którzy od 20, 30 lat działają w polityce. Ich zdolność do przetrwania wydaje się być niewiarygodna. A przecież gabinety rządowe i ministrowie to podobno bardzo niestabilne posady”, dodaje reżyser.

Pierre Schoeller nie popada jednak w przesadę. Nie buduje dramatu opartego na oczywistych przeciwieństwach. Pokazuje, że wszyscy, którzy podjęli grę zwaną polityką, są umoczeni, że aby odnaleźć się w tym świecie, trzeba podjąć jego reguły. Nie odnajdziemy tu prostych przeciwieństw białe-czarne. „Minister” to gęsty od kontekstów i plątaniny wątków teatr półcieni, w którym światło i mrok nieustannie się ścierają o władzę nad człowiekiem.

Zastanawiająca refleksje nad polityką, tym bardziej że stworzona została przez Francuzów – ludzi, którzy budowali przecież podwaliny nowoczesnej demokracji.


Fot. Against Gravity

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski