MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miny na obiad

Redakcja
Odładnych paru lat muszę samodzielnie prowadzić gospodarstwo domowe. Do mnie więc należy nie tylko dbałość o zapłacenie w terminie coraz większych rachunków, lecz i pranie, zakupy "jedzeniowe" dla siebie oraz psiaka, przygotowywanie żarcia dla obydwu panów, a także niezbędne spacery, podobno dla zdrowia. Jak już wreszcie uporam się z tym wszystkim, przychodzi czas na zajęcia zawodowe: pisanie, czytanie, ba! - najważniejsze - myślenie!... W każdym razie na brak pracy narzekać nie mogę.

WŁADYSŁAW A. SERCZYK: Znad Granicy

Nic więc dziwnego, że nawet do tak miłej rzeczy jak jedzenie, przystępuję niekiedy z obrzydzeniem, zwłaszcza że różne potrawy z jednej firmy: gołąbki, pulpety i fasolka po bretońsku, smakują identycznie jak produkowana przez inną zupa pomidorowa czy też "gorący kubek z makaronem po bolońsku". Różnego rodzaju mrożone frykasy rybne "w panierce" nie różnią się od siebie niczym poza nazwą, jakby pochodziły nie tylko z tej samej firmy, lecz były wykonane z tego samego mintaja, morszczuka czy dorsza. Niczym też, poza opakowaniem, nie różnią się od siebie pizze lub warzywne zestawy raz występujące jako zupy, kiedy indziej jako potrawy "chilijskie", "ukraińskie" względnie "prowansalskie". Urwać się można od tej jednolitości smakowej! Niektóre z wymienionych dań są może nawet jadalne, ale jak jeść stale to samo? A gdzie są przyprawy? Gdzie jarzynki smakujące po domowemu? Usiłuję wprawdzie jakoś doprawiać strawę przyrządzoną dla mnie w fabryce, ale przy moich zdolnościach kulinarnych, efekt jest raczej żałosny, nie mówiąc już o zmarnowanym czasie.
Niegdyś, przypominam sobie, gdy wybieraliśmy się w Bieszczady, trzeba było nabrać jedzenia na dwa tygodnie. Wyglądaliśmy więc jak uczestnicy wyprawy w Himalaje, a raczej jak potężne plecaki poruszające się na cienkich, uginających się nogach. Ale w plecakach mieliśmy coś, co przypominało miny talerzowe, a nosiło nazwę "dania obiadowego". Pamiętam kotlety schabowe, sznycle, a także pulpety wieprzowe i kawałki kurczaka jako dania podstawowe, przy czym do każdego z nich dodawano ziemniaki, kaszę lub ryż, a prócz tego albo marchewkę z groszkiem albo gotowaną kapustę. I o dziwo! Nazwy na etykietach odpowiadały zawartości foliowego pojemnika, który wystarczało wrzucić do gotującej się wody, by otrzymać całkiem przyzwoite jedzenie.
Gdyby można było dzisiaj skorzystać z dawnego wynalazku dla turystów! A może ktoś jeszcze coś takiego produkuje? Samotni nieudolni kucharze mieliby frajdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski