Misia idzie na solo

Piątek, 30 maja, godz. 20, Alchemia

Chociaż Misia Furtak urodziła się w Zielonej Górze, jej talent muzyczny objawił się dopiero, kiedy wyjechała do duńskiej szkoły artystycznej. Tam poznała dwóch chłopaków - Oliviera Heima i Thomasa Pettita. Razem założyli zespół Tres.b, który prezentował własną wizję alternatywnego rocka.

- Od piątego roku życia uczyłam się gry na skrzypcach, pianinie i flecie. Niestety, polski system szkolnictwa muzycznego, opierający się na kształceniu wirtuozów jednego instrumentu, skutecznie zniechęcił mnie do grania. Wróciłam do tego dopiero, gdy miałam dwadzieścia lat - wspomina.

Tres.b działał początkowo na Zachodzie. Kiedy jednak muzycy przyjechali do Warszawy, aby nagrać swój drugi album, tak im się spodobało nad Wisłą, że postanowili zostać w Polsce na dłużej. I postąpili słusznie - bo szybko zainteresował się nimi koncern EMI, nakładem którego ukazały się dwie kolejne płyty formacji. Niemal od razu posypały się prestiżowe nagrody - "Fryderyk" i
"Paszport Polityki".

- Pewnie, gdyby oba albumy nie miały tak dobrego przyjęcia, zastanawialibyśmy się, co robić dalej. Bo w naszym przypadku pozostanie w Polsce nie było wcale oczywiste. Ale tutaj jesteśmy w dobrym otoczeniu, dużo się wokół nas dzieje - podkreślała wtedy piosenkarka.

W zeszłym roku Tres.b zawiesili jednak działalność. Dzięki temu wokalistka postanowiła rozpocząć solową działalność. Pierwszym jej efektem okazał się krążek "Epka" z ośmioma utworami, które zdradzały bardziej popowe ciągoty jej autorki.

- Moją solową płytę zrealizowaliśmy w inny sposób, dlatego znajdujące się na niej nagrania brzmią bardziej okrągło. To trochę inna estetyka - ale równie mi bliska. No i na tym wydawnictwie prawie nie ma moich własnych kompozycji - wyjaśnia.

Materiał na krążek zrealizował Leszek Biolik - dawny basista Republiki, obecnie uznany producent muzyczny. W piątek przekonamy się jak nagrania te wypadną na żywo.