Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Misia - kotka z Kalifornii (4)

Opr. (MAT)
Fot. Archiwum autora
Czytelnicy piszą o swoich kotach. Po ośmiu dniach od operacji, jeszcze z rurami sterczącymi z brzucha zostałem wypisany. dwugodzinna jazda miękkim samochodem okazała się udręką rzadką. Tak, ocena jakości dróg jest funkcją zdrowia; punk widzenia zależy od punktu siedzenia...

Ledwie zapadłem w fotel, o którym później mówiłem, że w nim zamieszkałem, żona i sąsiadka, która pomagała jej w żonglowaniu obsługą dwojga pacjentów, oświadczyły mi, że Misi stan jest tak zły, iż muszą natychmiast pędzić do weterynarza. Skupiony na swoich niewygodach spojrzałem tylko na kotkę owiniętą ręcznikiem i wzrok mój spotkał się z jej. To było to samo spojrzenie. Twarde, bez mrugania skupione na mnie. Za chwilę była w drodze do weterynarza. Już nie wróciła.

I żona, i sąsiadka przekonane są, że choć stan zdrowia Misi od kilku dni nie zmieniał się, to moje pojawienie się w domu było czymś, na co czekała. Chciała się upewnić, że najgorsze mam za sobą i ona już nie musi mi słać sygnałów?

Wiadomo już od wielu lat, że psy są w stanie wyczuć nadchodzący zawał serca człowieka, a nawet zmiany nowotworowe, zanim jakiekolwiek pomiary laboratoryjne są w stanie wykryć. Czy koty mają te same zdolności? Nikt tego nie badał, bo trudno jest przeprowadzić naukowe badanie z kotami i jednocześnie kontrolować pewne zmienne. Ja wierzę, że koty mogą, tak jak psy, wyczuć pewne feromony zwiastujące poważne choroby. W przypadku Misi, jej zachowanie w czasie „pigułowania” zmieniło się drastycznie gdzieś na przełomie roku. Moi onkolodzy zgodni byli, że w tym właśnie czasie zostałem „uraczony” swoją dolegliwością.

Jestem przekonany, że Misia chciała mi tę wiadomość przekazać. Mogła tylko oczami, dlatego to spojrzenie było tak intensywne. Mój powrót ze szpitala uznała chyba za swój sukces i dlatego mogła w spokoju odejść. Czy moja teoria, że Misia starała się komunikować ze mną jest wysoce prawdopodobna? Wierzę, że tak. Jeśli koty mają duszę, to kiedyś się dowiem.

W mojej chorobie towarzyszył mi już tylko Kiciuś. Kiciuś ma harmonogram, który realizuje niemal co noc. Kiedy budzi się, jest godzina 3 nad ranem, plus minus 15 minut. Najpierw ziewa krótko, ale głośno, jak stare nienaoliwione drzwi. Potem buńczucznie potrząsa głową i zeskakuje z tapczana. Od razu kieruje się do MICHY. Z michy stara się wydobyć wszelkie pozostające tam żarcie. Całej operacji towarzyszy grzmot obijającego się o brzeg MICHY czerwonego serduszka na jego szyi. W dzień w ogóle nie słyszę, kiedy nasza pociecha żre.
Zenon Obydziński

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Jak wygląda praca weterynarza?

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski