Andrzej Kucia FOT. ANNA KACZMARZ
Firma z sukcesem/przedsiębiorca z sukcesem
Zawodu uczył się od ojca, który już w 1928 roku postanowił otworzyć pracownię krawiecką przy ul. Szpitalnej. Była połączona z mieszkaniem. - Ja się tam urodziłem w 1946 r. i tak naprawdę dzieciństwo spędziłem, przyglądając się, jak tata wykonuje swój zawód. Już wtedy mnie to zafascynowało, gdy raczkowałem pod maszynami - mówi pan Andrzej. I zaznacza, że przez blisko 90 lat działalności rodzinnych zakładów nie były one zamknięte ani przez miesiąc. - Nawet podczas okupacji niemieckiej produkcja trwała. Mam pamiątkę w postaci karty podatkowej z 1940 r. Zawarty był w niej nawet podatek drogowy - opowiada.
Rodzinna tradycja krawiectwa przetrwała także ciężkie czasy lat 50. XX wieku. - Wtedy był generalnie trend, aby niszczyć rzemiosło, kontrole były co chwilę, wysokie podatki, większość znajomych mojego taty zamknęła swoje biznesy i poszli pracować do dużych fabryk ale ojciec pozostał wierny swojej pasji i swojej pracowni i jej nie zamknął - wspomina.
Nieco lepsze czasy nadeszły w latach 60. Jak wspomina Andrzej Kucia, wtedy zaczęły powstawać szkoły zawodowe, a gdy zakład krawiecki ogłaszał nabór praktykantów, to na jedno wolne miejsce zgłaszało się nawet 70 kandydatów. - Proszę sobie wyobrazić, że dziś ciężko w ogóle znaleźć chętnych do praktykowania krawiectwa, a często jak już się znajdą, to najpierw pytają, ile można zarobić - ubolewa.
Po skończeniu liceum ogólnokształcącego... zaangażował się w pełni w pracę w pracowni ojca. - Na początku lat 70. mój tata jednak zmarł i wtedy przejąłem pracownię i zacząłem ją samodzielnie prowadzić - wspomina pan Andrzej.
Po kilkunastu latach przeniósł zakład na ul. św. Gertrudy, gdzie funkcjonuje do dziś. - Ja obecnie zajmuję się przede wszystkim krawiectwem ciężkim, tzn. szyciem garniturów, smokingów, płaszczy itd. Co chcę jednak zaznaczyć, nigdy w życiu nie umieszczałem nigdzie żadnej reklamy. Po prostu klienci wracają do mnie, bo wiedzą, że mogą tu liczyć na najwyższą jakość i oczywiście polecają mnie innym - podkreśla przedsiębiorca. I zaznacza, że uszycie np. dobrego garnituru na miarę może trwać nawet do 70 godzin. - Niestety, oczywiście na rzemieślników takich jak ja wpływ mają duże sieci handlowe, które oferują tanie ale marnej jakości produkty. Dobry garnitur dwu- lub trzyczęściowy powinien kosztować ok. 1600. To naprawdę jest sztuka, bo np. jedną dziurkę czasem trzeba robić 20 minut i trzeba we wszystko włożyć serce - dodaje.
Andrzej Kucia zaznacza, podobnie jak wielu innych przedsiębiorców, że największym ciosem w rzemiosło była likwidacja szkół zawodowych. - Przez to będzie brakować prawdziwych specjalistów, a polskie firmy z tradycjami będą upadać - ubolewa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?