Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz w szkarłatnym kapturze

Włodzimierz Knap
Egzekucja Michała Piekarskiego, który chciał zabić Zygmunta III
Egzekucja Michała Piekarskiego, który chciał zabić Zygmunta III Fot. Wikipedia
21 kwietnia 1988 * W krakowskim więzieniu Montelupich wykonano ostatni w Polsce wyrok śmierci * Przed wiekami kat był uważany za postać odrażającą i panicznie się go bano

Gall Anonim, opisując kraj Bolesława Chrobrego, twierdzi, że władca potrafił surowo karać. „Nieraz żona jego, kobieta mądra i roztropna, wielu wydanych na śmierć za przestępstwo wyrwała z rąk pachołków”. Ten fragment „Kroniki polskiej” jest pierwszym źródłem dotyczącym tego, kto wykonywał wyroki śmierci w Polsce.

Jednak oprócz lakonicznego stwierdzenia, że byli to „pachołkowie”, a skazanych było wielu, nie wiemy nic więcej. Można jedynie dywagować, kim byli pachołkowie, z jakich grup społecznych się wywodzili, jak ich dobierano, czy egzekwowanie kar było ich stałym zajęciem, czy – najpewniej – dorywczym? Tajemnicą pozostanie, kto wykonał rozkaz Chrobrego, gdy ten w 1003 r. kazał oślepić księcia czeskiego Bolesława Rudego. Podobnie jak to, kto dokonał egzekucji – łącznie z poćwiartowaniem ciała – na biskupie krakowskim Stanisławie, skazanym przez Bolesława Szczodrego (1079).

Inny kronikarz, Wincenty Ka-dłubek, pisze, że na „bardzo wysokiej szubienicy” powieszono Miecława, cześnika księcia Mieszka Lamberta. Mistrz Wincenty w części poświęconej Kazimierzowi Sprawiedliwemu (1138–1194) pisze o karach, jakie były wówczas stosowane, m.in. wypalaniu piętna na czole, ucięciu nosa i języka, zakopywaniu żywcem, rozszarpywaniu na kawałki, obdzieraniu ze skóry. Nie podaje jednak, kto się takimi czynnościami zajmował.

Według prof. Hanny Zarem-skiej, autorki książki „Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV–XVI w.”, jedynej naukowej monografii poświęconej temu rzemiosłu w Polsce, pojawienie się urzędu kata wiązać należy z przyjęciem prawa niemieckiego. Kat jako instytucja pojawił się w Polsce zatem w XIII stuleciu, gdy miastom przyznane zostało ius gladii (prawo miecza). Skoro sądy mogły orzekać karę śmierci lub wydawać inne wyroki, np. okaleczenia czy chłosty, ktoś musiał te orzeczenia egzekwować.

Pierwsza wzmianka o tym, że miasto korzysta z usług kata i płaci mu za nie, pochodzi z 1378 r. Pod tą datą w księdze Kazimierza zanotowano zapłacenie katu jednego wiardunka (czyli monety o wartości 1/4 grzywny). Od tamtego czasu w rubryce rozchodów i dochodów Kazimierza pojawiają się nieregularne sumy wypłacane przez radę katu. Według prof. Zaremskiej, prawdopodobnie radni Kazimierza płacili za usługi katu, który na stałe urzędował w Krakowie. Zresztą z rachunków gminy krakowskiej wynika, że tamtejszy kat wykonywał swój zawód także poza terenem miasta.

Z dokumentów wiemy, że przynajmniej od 1393 r. mistrz krakowski otrzymywał stałe wynagrodzeni. Dodatkowe pieniądze – na zakup słomy i drewna – dostawał, gdy miał kogoś spalić na stosie. Za tę usługę dostawał też lepszą zapłatę, niż gdy wykonywał egzekucję innego typu, np. ścięcie. Dodatkowe pieniądze kat z Krakowa otrzymywał także, gdy musiał wykonać swoją robotę poza miastem, np. na Kleparzu. Miasto dawało mu też na naprawę urządzeń katowskich: szubienicy i miecza, a również na remont domu czy na zasiedlenie się, co zostało skrupulatnie odnotowane.

W Wielkopolsce z usług poznańskiego mistrza korzystało w wieku XVI aż 33 miast, m.in. Gniezno, Konin, Września. Poznaniowi płaciły 12 groszy rocznie, dzięki czemu Poznań na kacie zarabiał 3 grzywny rocznie.

Katowi zaś płacono co tydzień. Stawki w dużych miastach były podobne: od 8 do 9 groszy pod koniec XV w., do 15 groszy w połowie XVI w. W Lublinie miał wówczas tylko 10 groszy tygodniowo. Miasta zapewniały mu mieszkanie. Kat krakowski mieszkał za murami, w wieży, która stała u wylotu dzisiejszej ulicy św. Marka, dawnej Rogackiej.

Mistrz był zobowiązywany do torturowania i karania. To były jego podstawowe obowiązki. Miał też dodatkowe, przede wszystkim nadzór nad domami publicznymi (z dokumentów wynika, że w tym zajęciu często pomagała mu żona) oraz sprzątanie miasta z nieczystości, musiał np. czyścić ulice, zabijać i wywozić z miasta błąkające się psy i świnie.

Tortury przy wymierzaniu sprawiedliwości w Polsce stosować zaczęto najpewniej dopiero w XIV w., choć pierwsze dokumenty na ich temat mamy z następnego stulecia. Prof. Hanna Zaremska zwraca uwagę, że śladów odwoływania się do tego środka w celu uzyskiwania zeznań jest bardzo mało aż do XV w.

Historycy prawa, np. Karol Koranyi czy Witold Meisel, zwracają uwagę, że przełomowe znaczenie miało ogłoszenie przez Sejm Rzeszy w 1532 r. ustawy karnej. Ta ustawa została przeniesiona także na grunt Polski. Dawała pierwszeństwo procesowi inkwizycyjnemu i dopuszczała szerokie stosowanie tortur. Wyrok mógł zapaść na podstawie przyznania się oskarżonego, z tym że zeznania na torturach musiały zostać potwierdzone na sali sądowej.

Ale nawet jeśli ktoś przyznał się do winy, to często i tak był poddawany torturom. Nieraz sama myśl o czekających mękach powodowała, że więźniowie popełniali samobójstwa. Tortury wykonywał kat. Najpierw pokazywał oskarżonemu narzędzia, obnażał go, wiązał. Potem przystępował do torturowania. W Polsce w końcu średniowiecza i czasach nowożytnych najczęściej stosowano ciągnienie i przypiekanie. To pierwsze polegało na rozciąganiu ciała powrozami w ten sposób, że ramiona przeciągano do tyłu, aż do wyrwania stawów. Do przypiekania używano pochodni, żarna lub rozpalonego żelaza. Rozciągano i przypiekano trzykrotnie. Jeśli ofiara milczała, świadczyć to miało, że jest winna czarów.

Kat jedynie zadawał tortury. Musiał jednak baczyć, by przedwczesna śmierć w wyniku męczarni nie przerwała czynności sądowych. Mógł zrobić z oskarżonym wszystko, byle tylko ten na sali sądowej mógł powiedzieć, że przyznaje się do winy „dobrowolnie”.

Miejskie prawo karne znało trzy rodzaje kar: banicja, kary cielesne oraz tzw. kary na gardle. Ich wykonywaniem zajmował się kat. Skazanego na banicję wyprowadzał za mury miasta. Najpopularniejszą karą cielesną była chłosta. W Krakowie wymierzano ją przy pręgierzu znajdującym się w pobliżu kościoła Mariackiego.

Kaci zajmowali się też wymierzaniem innych kar, np. oszpecaniem twarzy (za pierwszą kradzież), obcinaniem uszu (za drugą), wypalaniem żelazem krzyża na ciele (za trzecią). Oszukiwanie w grze w kości w Gdańsku karane było wyłupieniem oczu, krzywoprzysięstwo – ucięciem palców.
Kara śmierci była wykonywana zwykle przez ścięcie, powieszenie, utopienie i spalenie na stosie. Czasami mistrz musiał zakopać skazanego żywcem, nieraz łamał kołem bądź ćwiartował. Gdy przestępca uznany został winnym szczególnie groźnej zbrodni, nie zadowalano się zwykłą egzekucją. Wówczas najpierw ucinano nogi, rwano ciało kleszczami, a skórę zrywano.

W Krakowie i Gdańsku złodziei wieszano, stos czekał na podpalaczy i czarownice, utopienie stosowano wobec kobiet złodziejek czy winnych powtórnego cudzołóstwa.

Kara ścięcia uchodziła za honorową, powieszenie – haniebną. Miasta miały stałe szubienice, ale stały poza ich granicami. Krakowska znajdowała się na Pędzichowie. Egzekucja zaczynała się od uformowania konduktu złożonego z ofiary, kata, straży, oskarżycieli i woźnego. Poprzedzał ich człowiek niosący krucyfiks, a procesję zamykali gapie.

Egzekucja ścięcia odbywała się na rynku, czasami u stóp szubienicy, sporadycznie na zamku. W Krakowie ścinano przestępców na rynku przed wejściem do kościoła Mariackiego lub naprzeciw ratusza. Udany cios mieczem uchodził za sprawdzian mistrzostwa katowskiego. Nieudane egzekucje budziły sensację, a wieść o nich rozchodziła się po całym kraju. W źródłach nie brakuje informacji o przekupności katów, którzy opłaceni uderzali mieczem tak, by nie zabić. Jeśli tak się stało, to ofiara niekiedy uzyskiwała wolność.

Karę stosu stosowały sądy w Krakowie, Poznaniu, Lublinie, Kazimierzu. W Krakowie palono nad Wisłą, a niekiedy w samym mieście. W 1589 r. kat spalił na rynku dwóch niemieckich mincerzy za fałszowanie monet.

Nie wiemy, czy mistrz egzekucji wdziewał jakąś specjalną szatę. Źródła niemieckie wspominają o chroniących go przed spojrzeniami kapturach i rękawiczkach.

W XIII-wiecznej kronice o Piotrze Włostowicu, palatynie Bolesława Krzywoustego, jest informacja, że marszałek dworu księcia Władysława Wygnańca szukał kogoś, kto zechciałby oślepić Piotra w więzieniu. Znajduje bratobójcę, który zgadza się dokonać oślepienia za wypuszczenie na wolność. Powoływanie egzekutora spośród przestępców zagrożonych karą śmierci było, zdaniem prof. Zaremskiej, stosowane w średniowieczu, ale nie była to praktyka powszechna. W Polsce jednak, inaczej niż w Europie Zachodniej, zawód kata nie był dziedziczny. We Francji czy Niemczech przez kilka wieków wykonywali go przedstawiciele jednego rodu, a kat mógł uzyskać tytuł szlachecki, jeśli ściął odpowiednio dużą liczbę głów.

Urząd katowski w Polsce obejmowali zwykle ludzie o złej przeszłości, wywodzący się z marginesu społecznego, często karani przez sąd, bez szans na poprawę losu. Rekrutowali się często z rodzin o niskiej kondycji społecznej, spośród ludzi wędrownych. Katem w Krakowie był np. człowiek z Biecza. W 1677 r. w Wilnie po śmierci kata miasto kandydata na jego następcę szukało w Niemczech. W końcu zatrudniono osobę pochodzącą z Królewca.

Nierzadko kaci sami tracili głowę, bo dość często trudnili się przestępczym procederem. Nie można się zatem dziwić, że kat uchodził za wyjątkowo odrażającą postać. Budził obrzydzenie, ale jednocześnie strach, bo był kojarzony z siłami nadzwyczajnymi, które dają mu władzę nad śmiertelnikami.

Odmawiano mu nawet uczestnictwa w nabożeństwach, przystępowania do sakramentów. Zwykle jednak w kościele miał swoją ławkę, raz w roku mógł się spowiadać, lecz w korporacyjnym życiu miasta nie mógł uczestniczyć. Jeżeli ktoś dotknął kata, to jego i jego potomnych dotykała infamia. Jeśli taka osoba należala do cechu, to wyrzucano ją z niego. Jednocześnie kat uchodził za jedyną osobę, która może przerywać życie ludzkie. Ale niechęć do niego wynikała właśnie z faktu, że naruszał zasadę świętości życia ludzkiego i czerpał z tego pieniądze. Ponadto, stykał się w czasie pełnienia obowiązków zawodowych z substancjami groźnymi dla człowieka: krwią, padliną, zwłokami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski