Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mleko, sery i jarzębiak

Redakcja
Takimi wozami sto lat temu rozwożono mleko dla krakowian
Takimi wozami sto lat temu rozwożono mleko dla krakowian
Przy okazji Świąt Wielkanocnych przywołuje się - może nawet za bardzo - wizje rozkoszy świątecznego stołu, rekompensaty wielkiego postu.

Takimi wozami sto lat temu rozwożono mleko dla krakowian

Kraków Jana Rogóża

Obecnie post ten jest raczej iluzoryczny, a obżarstwo bardziej umiarkowane niż dawnymi czasy, ale zaopatrywanie domowych spiżarenek tradycyjnie wciąż jest wiodącym tematem świąt. Zaopatrzenie jest zresztą generalnie sprawą dla naszej egzystencji podstawową; poświęćmy mu więc nieco uwagi nie tylko w kontekście świątecznym.

Sto lat temu krakowianie, sądząc po treści prasowych reklam i inseratów, mogli na co dzień i od święta - podobnie jak i dziś - nabywać rozmaite frukta, produkta i frykasy niemal z całego świata korzystając z pośrednictwa wielu handlów ze sławnymi Hawełką i Wentzlem na czele. Ale te i inne krakowskie kupieckie firmy to ostatnie ogniwa łańcucha pokarmowego, sporo już o nich napisano i powiedziano. Mniej wiemy o ich zapleczu,dostawcach, producentach żywności w okolicach Krakowa.

Zielonym zagłębiem Krakowa, dostawcą warzyw i wszelkiego jadalnego zielska były Krowodrza, Łobzów i przede wszystkim Czarna Wieś, zwana tak właśnie od urodzajnego czarnoziemu, z którego obfity plon wystarczał nawet na eksport, na Śląsk i do Niemiec. Mleko i jego przetwory, nabiał, drób trafiał za pośrednictwem przekupek od wieśniaków z dalszych okolic, często zza rosyjskiego kordonu. Do końca 19 stulecia owo zaopatrzenie krakowianie zawdzięczali indywidualnym producentom.

Pierwszy zakład przetwórstwa spożywczego na skalę przemysłową pojawił się w roku 1896, kiedy to hr. Władysław Mycielski w swych dobrach w Łuczanowicach otworzył mleczarnię parową. W dziesięciolecie jej istnienia czytamy na łamach "Nowości Ilustrowanych", iż "wyróżnia się ona pośród innych mleczarni krakowskich iście europejską okazałością". Czy ten komplement jest zasłużony trudno ocenić, brak nam bowiem materiału porównawczego; bez wątpienia jednak mleczarnia ta stosowała nowoczesne metody produkcji i sprzedaży mleka. "Mleczarnia łuczanowicka dziękując za dotychczasowe względy Szanownej Publiczności - czytamy w ogłoszeniach prasowych - ma zaszczyt donieść, że dla wygody PT Odbiorców zaprowadziła rozwóz mleka wozami po ulicach Krakowa". Osiem malowanych na biało wozów z mlekiem, masłem i serami można było spotkać na mieście już od 6 rano, druga tura odbywała się o 4 po południu. Zatrzymywały się o tej samej godzinie w ustalonych miejscach dzwonkiem oznajmiając swój przyjazd. Mleczarnia produkowała również specjalne mleko dla niemowląt według najnowszych sprowadzonych w Francji technologii. Z czasem podjęła się także rozprowadzania, w zamykanych hermetycznie butelkach, mleka i śmietanki do mieszkań. Dla pomyślnie rozwijającej się firmy Mycielski odkupił i zaadaptował budynek dawnego browaru od okocimskiego piwowara Jana Goetza na rogu Krupniczej i Podwala. Na terenie Krakowa, a potem Zakopanego otworzono łącznie 8 filii i pod energicznym zarządem dyrektora J. Barańskiego mleczarnia łuczanowicka skutecznie konkurowała z siecią mleczarń E. Dobrzyńskiej, innej krakowskiej potentatki tej branży oraz wytwórnią serów i masła w Izdebniku.
Krakowianie jadali też sery izdebnickie, ale tamtejszych produktów najbardziej smakował im jarzębiak. Zresztą nie tylko krakowianom. "Wytwórnia Wódek Zdrowotnych Jaśnie Oświeconego Księcia Maurycego Montlearta Saxe Courlande w Izdebniku" sławna była w całej Galicji. Produkowała według własnych receptur wytrawny jarzębiak oraz koniferynkę, ziołowy likier z dodatkiem jarzębiny, ziół i młodych pędów sosny w ceramicznej butelce. Czy owe izdebnickie spirytualia zasługiwały na taką sławę? Osobistym badaniem organoleptycznym już tego nie dojdziemy bo cały zapasik został już ze szczętem wytrąbiony, a nowego podług ówczesnej receptury nikt na razie nie produkuje. Podejrzewam jednak, że poziom dobroci tych trunków w dużej mierze wyznaczała klienteli odpowiednia reklama i szczypta snobizmu. O jakości i walorach zdrowotnych wódek izdebnickich ex cathredra oznajmił profesor chemii UJ Aleksander Stopczański. Był on nadto członkiem komisji balneologicznej Krakowskiego Towarzystwa Naukowego i ze znawstwem wypowiadał się o wodach mineralnych Krynicy i Szczawnicy,. Znał się na wodach to i o wódzie mógł kompetentnie wyrokować.

Nie bez znaczenia dla klienteli był też zdobiący flaszki herb JW. X. Montlearta, choć mało kto wiedział - nawet wówczas - kto zacz. A to swoją drogą dość ciekawa historia. Izdebik wchodził w skład rozległych dóbr sięgających od Makowa, które w roku 1771 zakupiła Franciszka Krasińska, żona kurlandzkiego księcia Karola syna polskiego króla Augusta III. Ich córka wyszła za księcia Montlearta i powiła mu syna Maurycego. Ten dobra po babce dziedzicząc pobudował dwór w Izdebniku i najął Ludwika Seelinga na administratora majątku. Seeling okazał się zarządcą rzutkim i przedsiębiorczym, zaprowadził hodowlę bydła, produkcję serów i masła oraz pobudował gorzelnię. Maurycy produkt tylko firmował jako książę, po dziadku saksoński i kurlandzki. Wdowa po Maurycym przekazała dobra izdebnickie. arcyksięciu Rainerowi Ferdynandowi Habsburgowi. Jarzębiak nadal produkowano, zmienił się tylko patron. Od 1891 roku "zdrowotne izdebnickie jarzębowe wódki" firmował członek domu panującego ck monarchii. Pod takimi auspicjami musiały smakować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski