MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młoda alpejka z Zakopanego nie boi się marzyć o wielkich sukcesach

Redakcja
Fot. Andrzej Banaś
Fot. Andrzej Banaś
- Piąte miejsce na mistrzostwach świata juniorów, debiut na "dorosłych" mistrzostwach. To dla Pani był dobry sezon?

Fot. Andrzej Banaś

Rozmowa z MARYNĄ GĄSIENICĄ-DANIEL, 19-letnią reprezentanką Polski w narciarstwie alpejskim.

- Nie był zły. Zwłaszcza jeśli chodzi o starty w gigancie, bo zrealizowałam swój cel - znacząco poprawiłam FIS-punkty. Z tego jestem bardzo zadowolona. W innych konkurencjach nie było już tak dobrze, ale też główny nacisk w przygotowaniach kładliśmy na gigant. I było widać efekty. To piąte miejsce na mistrzostwach świata juniorów to dla mnie wielka sprawa. Prawdę mówiąc, to byłam zaskoczona tym wynikiem, bo nie sądziłam, że będę w stanie zjechać aż tak dobrze. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, ale potem... Hm, człowiek dostaje wiatru w żagle, przychodzi większa wiara w siebie.

- Wcześniej tej wiary brakowało, bo...?

- To nie tak, że brakowało wiary. Po prostu trzeba sobie uzmysłowić, co to są mistrzostwa świata juniorów. To zawody, na które przyjeżdżają naprawdę superdziewczyny, po pięć-sześć z każdego kraju, konkurencja jest ogromna. A ja startowałam z 36. numerem, czyli szału nie było. Wiadomo - człowiek zawsze chce walczyć o medal, ale okoliczności nie zawsze pomagają. Przekonałam się jednak, że nawet z kiepskim numerem można zjechać na świetny rezultat. Po pierwszym przejeździe byłam 10. i w drugim z całych sił walczyłam o podium. Nie udało się, ale i tak byłam bardzo zadowolona. To była taka nagroda za ciężką pracę.

- Ogólnie jednak dla polskiej reprezentacji ten sezon nie był udany, próżno szukać Polek w klasyfikacjach PŚ. Niepowodzenia starszych zawodniczek, w tym Pani siostry Agnieszki, nie podcinały skrzydeł?

- Psychicznie to dla wszystkich jest trudna sytuacja. Jak nie idzie całej ekipie, to nie jest takie proste, żeby nagle wyskoczyć z jakimś superwynikiem. Tak nawet liczyłam po tym moim występie na MŚ, że on coś zmieni, że to będzie impuls dla całej grupy.

- W nowym sezonie Pani weźmie na swoje barki ciężar walki o dobre lokaty?

- To oczywiste, że w każdym starcie chcę dać z siebie wszystko, ale Agnieszka, Ola Kluś czy Karolina Chrapek nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Na pewno wszystkie będziemy walczyć o kwalifikacje olimpijskie, byłoby fajnie, gdybyśmy razem pojechały do Soczi.

- Po tym sezonie marzy Pani odważniej czy ostrożniej?

- Odważniej, zdecydowanie. Chcę więcej i wiem, że stać mnie na więcej. Marzę o sukcesach.

- W ostatnich miesiącach jedną z największych gwiazd narciarskich stoków stała się Mikaela Schiffrin, dziewczyna o rok od Pani młodsza. Patrząc na Amerykankę, zazdrościła jej Pani trochę? 18 lat, tytuł mistrzyni świata w slalomie, zwycięstwa w Pucharze Świata.

- Ta dziewczyna jest niesamowita. Ma niewiarygodne możliwości fizyczne, wielki talent i do tego jest odporna psychicznie. Głowę ma naprawdę piekielnie mocną. Rzadko kiedy tacy ludzie się zdarzają. A przy okazji od dziecka jest bardzo dobrze prowadzona. A czy jej zazdrościłam? Chwilami tak, bo każdy chciałby odnoście takie sukcesy, ale ja na swoje mogę jeszcze poczekać. Nie muszę być najmłodszą zawodniczką w historii, której udało się zdobyć Kryształową Kulę czy mistrzostwo świata. Najważniejsze, żeby kiedyś się na coś takiego doczekać.
- Każdy idzie do celu swoją ścieżką.

-Właśnie. Dla narciarstwa to na pewno dobrze, że pojawiła się tak młoda dziewczyna, która tyle potrafi. To nie tak, że z zazdrości gryzłam paznokcie, dla mnie to było raczej motywujące. Zresztą bardzo lubię Mikaelę, w tym sezonie miałyśmy okazję lepiej się poznać. Nawet wspólnie trenowałyśmy przez trzy dni. Bardzo sympatyczna, otwarta dziewczyna. Nie gwiazdorzy.

- Na treningach jej jazda też robiła wrażenie?

- Technikę ma świetną, bez dwóch zdań, ale w gigancie jeździłyśmy na porównywalnym poziomie. No, ale w slalomie... Oj tak, robiła wrażenie.

- Po sezonie narty poszły w kąt czy korzysta Pani z uroków dłuższej zimy?

- To już rodzinna tradycja, że z mamą i Agnieszką w kwietniu robimy sporo wypraw w Tatry na skitourach i jeździmy poza trasami. To najlepszy relaks. Ale wkrótce muszę się zabrać za studia. Na katowickiej AWF mam indywidualny tok nauczania, ale zawsze po sezonie spotykamy się na uczelni z biegaczami, skoczkami, biathlonistami. Są zajęcia i egzaminy.

- Plany przygotowań do nowego sezonu są już gotowe?

- Niestety, nie i to nas trochę martwi. Mamy taką przykrą sytuację, że nie ma wystarczających środków na nasze przygotowania i jesteśmy w lekkim zawieszeniu. Być może wyjaśni się coś na zarządzie PZN [16 kwietnia - red.], bo na razie nie wiemy, jak będzie wyglądać kadra, ilu ludzi będzie w ekipie itp.

- A trener zostanie ten sam, Gianluca Zanitzer?

- Prawdę mówiąc, tego też nie wiemy. Na razie jest niepewność i nie jest to fajne uczucie.

Rozmawiał Przemysław Franczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski