Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi duchem

Redakcja
Grzegorz Tusiewicz

Cały ten jazz

Grzegorz Tusiewicz

Cały ten jazz

Odbywający się festiwal "Starzy i młodzi, czyli jazz w Krakowie" jest na pewno artystycznie najciekawszym wydarzeniem jazzowym w tym mieście. W sali PWST gromadziła się znająca się na rzeczy publiczność, muzycy grali generalnie na szczytach swoich umiejętności, w "Harrisie" trudno było znaleźć miejsce. Zapewne jest to zapłata za solidarną pomoc, jakiej ten festiwal udzielił zignorowanemu przez władze krakowskiemu jubilatowi Jarkowi Śmietanie, przytulając jego jubileuszowy program. Nikt z władz kulturalnych nie pojawił się na festiwalu, nie licząc przemykającego się incognito _chyłkiem tyłami klubu "Harris" dyrektora Sonika z "Krakowa 2000".
Poniedziałkowy wieczór rozpoczął amerykański trębacz Michael Parkinson, dziekan wydziału jazzu Uniwersytetu Webster w St. Louis. Wystąpił z krakowską sekcją Bernatowicz - Dębski - Sitkowski. Gość z Ameryki zagrał poprawnie, bez szczególnych olśnień, natomiast Seb Bernatowicz miał wyraźnie "swój dzień", a jego solówki były najprzedniejszej marki, formalnie, emocjonalnie i zachwycały pianistyczną maestrią.
Resztę wieczoru zapełnił koncert jubileuszowyJarka Śmietany, który zapraszał kolejno swoich byłych i obecnych współpracowników. O Śmietanie pisałem wielokrotnie - czasami nawet go ganiłem za zbytnie rozproszenie na wielu projektach naraz. Takie rozproszenie czy też, pozytywniej, taka różnorodność stylów i nastrojów zaprezentowana została przez plejadę znakomitości polskiego jazzu. Obok ślicznych duetów z Januszem Muniakiem czy rozedrganych namiętnościami klimatów Jarkowych Sounds, grano funkowe utwory Extra Ballu. Specjalnie na tę uroczystość przyjechali Zbigniew Namysłowski, Piotr Baron, Piotr Wojtasik, Jacek Pelc, Adam Czerwiński, którzy razem z krakowianami Januszem Muniakiem, Antonim Dębskim, Wojtkiem Groborzem, Ryszardem Styłą, Robertem Kubiszynem zagrali z jubilatem. Kończący koncert utwór "Kilka ciepłych słów" został zagrany przez wszystkich razem i stał się również hołdem dla talentu, dorobku i wytrwałości Jarka Śmietany.
Wtorek poświęcono jazzowi _straight ahead;
wystąpiły dwie formacje: New Bone i niesamowity kwintet Piotra Wojtasika. W prezentacji scenicznej sztuki istotne są trzy elementy: forma, treść i emocja. Muzycy New Bone, grając głównie w małych klubach, są nieprzyzwyczajeni do występów na prawdziwych estradach, przy światłach i wyciemnionej widowni. Toteż oni najbardziej stracili swoją emocjonalność i - jak mówią niektórzy - "nie było jazdy"; choć chciałbym, aby ci, co tak mówią, kiedyś mogli tak zagrać.
Piotr Wojtasik jest bardzo cenionym muzykiem, czego dowodem są jego występy z zespołem Billy’ego Harpera - giganta jazzu amerykańskiego, gdzie jest pełnoprawnym partnerem. We wtorek w kwintecie z Tomaszem Szukalskim i Maciejem Sikałą na saksofonach, Sławomirem Kurkiewiczem na basie i Krzysztofem Dziedzicem na perkusji zaprezentował program złożony z własnych, fascynujących, przejmujących kompozycji. Jedynie na koniec zagrali Billy Harpera "Ilumination". Emocja, forma i paleta materiału dźwiękowego przypominała dokonania legendy jazzu europejskiego lat 70. - kwintetu Tomasza Stańki. Prawie wszystkie elementy i ich jakość jest porównywalna. Łączą te zespoły: ciekawe konstrukcje formy, żarliwa narracja, indywidualizacja ról przypisanych poszczególnym solistom, wykorzystując ich najlepsze walory, modalność i brak instrumentu harmonicznego, intensywność quasi ostinat w warstwie rytmicznej. Dzieli chyba tylko strój sceniczny. Ludzie Stańki to była grupa kolorowych hippisów, zaś koledzy Wojtasika to eleganccy dżentelmeni ubrani w trzyczęściowe garnitury.
Środa była w pierwszej części prezentacją dorobku Akademii Muzyki Rozrywkowej i Jazzu Staromiejskiego Centrum Młodzieży. Na początek wystąpiła klasa saksofonu pod kierownictwem Ryszarda Krawczuka. Trzy grające na altach początkujące dziewczyny, dwóch bardziej zaawansowanych chłopców na tenorze i barytonie pokazali, jakie ładne owoce może wydać dobrze zorganizowana przez kompetentnego i wytrwałego pedagoga praca zespołowa.
Potem zaprezentowano dorobek gitarzystów pracujących pod opieką Grzegorza Motyki. Niestety, nie wymyślono jeszcze patentu na granie wielogitarowych big-bandów i dlatego dla prawdziwego poznania dorobku studentów tej klasy powinni oni występować osobno ze swoimi zespołami, jak to zrobił Wojciech Rubiś.
W drugiej części wystąpił kwartet z Uniwersytetu w Grazu, którego liderem jest dziekan tamtejszego Wydziału Jazzu, saksofonista i flecista Karlheinz Miklin, a członkami absolwenci i studenci, na fortepianie Polak Krzysztof Zarzycki, na kontrabasie Wolfram Derschmid i na perkusji Jugosłowianin Dusan Novakov. Wszyscy pokazali się z bardzo dobrej strony i trudno wyróżniać kogokolwiek. Piękna lekcja jazzu z okolic Dextera Gordona i Rolanda Kirka.
Czwartek oddano jazzowi fusion, co niestety zamieniło się w prezentację smooth jazzu _w niekoniecznie najciekawszej odmianie. Wystąpił studencki kwartet Los Funkeros i zawodowy OH Group, wzmocniony gościnnie występującym gitarzystą Krzysztofem Barcikiem i śpiewającym Piotrem Schulzem. Goście nie mieli wpływu na poziom prezentacji.
W piątek w pierwszej części wystąpiło sześciu wokalistów z Akademii Muzyki Rozrywkowej i Jazzu, co pozwoliło mi z radością stwierdzić postępy w trudnej sztuce śpiewania jazzu. Nową postacią była dramatyczna Nina Gajewska.
Finałem festiwalu był występ Marka Bałaty z programem "Trilogy", w którym wzięli udział amerykański pianista Art Lande i austriacki flecista Gunter Wehinger. Przygotowywanie nowych koncepcji twórczych jest motorem postępu we wszystkich sztukach i wymaga nie tylko wyobraźni, ale i odwagi. Za to trzeba oddać należny hołd artystom. Panoramiczne spojrzenie na muzykę pozwoliło im na podejmowanie twórczych wyzwań z różnych kierunków. Jest to zapewne coś więcej niż tylko pojmowany konserwatywnie jazz. Przygoda z żywą muzyką do zasłuchania.
Dodam jeszcze, że każdego festiwalowego wieczoru w "Harrisie" odbywały się _jam session
- do białego rana, jak za dawnych czasów.
Zakończyła się impreza, bogata w artystyczne wydarzenia muzyczne, z których za najważniejsze uważam dwa: występ Jay Clayton (na zdjęciu) i koncert kwintetu Piotra Wojtasika.
A za wszystko szczególne gratulacje należą się organizatorom - Staromiejskiemu Centrum Kultury z dyr. Teresą Aschenbrenner, artystycznym szefem festiwalu Grzegorzem Motyką i organizatorem Małgorzatą Batko. Brawo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski