Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi ludzie oskarżają policję o brutalne pobicie. Policja twierdzi, że bada sprawę

Redakcja
GMINA BOLESŁAW. Dziewczyna z Kolonii i jej narzeczony, jeżdżący na wózku, oskarżają policję z Dąbrowy Górniczej o brutalne pobicie. Złożyli doniesienie do prokuratury.

Pawłowi trudno zapomnieć tamtą noc FOT. ARCHIWUM

Tej nocy oboje nie mogą zapomnieć. Katarzyna Klajny (25 lat) i jej narzeczony Paweł Gudowski (27 lat) wracali z rodzinnej imprezy. Było przed godz. 1 w nocy z soboty na niedzielę (21 na 22 września). Wysiedli z taksówki na al. Tadeusza Kościuszki w Dąbrowie Górniczej. Paweł zaczął przywiązywać nogi do wózka, bo bez tego nie może się poruszać. - Wtedy nadjechało policyjne auto. Krzyknąłem: - Poczekajcie, chyba nie przejedziecie kulawego - relacjonuje Gudowski.

Potem para poszła do sklepu nocnego po papierosy. Tam wszystko się zaczęło. - Zostałem oślepiony latarką i usłyszałem: "To ty jesteś tym cwaniakiem?". Po czym dostałem pięścią w policzek, wózek się przewrócił, a ja uderzyłem głową o ziemię - wspomina mężczyzna.

Wtedy zareagowała narzeczona Pawła, ale została uderzona w twarz. - A kiedy chciałam, żeby policjant się wylegitymował, usłyszałam: "Co ty wiesz, szmato" - opowiada Katarzyna Klajny. - Kiedy to zobaczyłem, nie wytrzymałem. Krzyknąłem: "Co wy, k... robicie, przecież tak nie można". Wtedy policjant uderzył moją głową w ziemię, tak że straciłem na chwilę przytomność - dodaje Paweł.

Podjechały kolejne radiowozy. Dziewczyna relacjonuje, że widząc to, szybko zadzwoniła po ojca. - W międzyczasie policjanci zabrali Pawłowi wózek, bili go. Był też duszony i dostał gazem łzawiącym w twarz - mówi dziewczyna. - Zabrali mi wózek i za ręce ciągnęli mnie do radiowozu, jak szmatę - opowiada mężczyzna, nie ukrywając rozgoryczenia.

Z relacji poszkodowanych wynika, że na komisariacie nie było lepiej. Pawłowi kazali leżeć na ziemi, nie oddali wózka. Nie pozwolili skorzystać z telefonu. - Wyśmiewali się ze mnie, że nie mam żadnych praw i straszyli, że znów pobiją - mówi Paweł.

Katarzyna pierwsza opuściła komisariat. Odebrał ją ojciec. Szybko powiadomiła rodziców Pawła. Policjanci odwieźli Pawła do domu dopiero ok. 2.30. Nikomu nie postawiono zarzutów.

Poszkodowani następnego dnia zgłosili się na obdukcję. Złożyli też zawiadomienie w prokuraturze. - Często spotykam sie z nietolerancją wobec mojej choroby, ale coś takiego wcześniej się nie zdarzyło - mówi Gudowski. - W porządku, wypiliśmy wcześniej wino, ale to chyba nie zbrodnia - dodaje.

Według policji, para została zatrzymana, bo urwała lusterko w radiowozie. Tak podobno zeznał świadek. - Na tę chwilę trudno coś więcej powiedzieć. W Dąbrowie są policjanci z komendy wojewódzkiej. Ustalamy, co tam się wydarzyło - podkreśla Adam Jachimczak z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach.

Katarzyna Ponikowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski