Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi Małopolanie, idźcie do zawodówek lub do techników! Czy to zmierzch liceów? Niekoniecznie!

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
99 proc. uczniów i 100 proc. rodziców chce, by wszystkie dzieciaki kształciły się w placówkach takich, jak słynne krakowskie LO im. Barłomieja Nowodworskiego. Większość jednak nie wie po co, a jeszcze więcej nie nadaje się do żadnego liceum – mówi nam urzędnik z magistratu. Głośno jednak tego nie powtórzy.
99 proc. uczniów i 100 proc. rodziców chce, by wszystkie dzieciaki kształciły się w placówkach takich, jak słynne krakowskie LO im. Barłomieja Nowodworskiego. Większość jednak nie wie po co, a jeszcze więcej nie nadaje się do żadnego liceum – mówi nam urzędnik z magistratu. Głośno jednak tego nie powtórzy. Fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Kontrowersje. Wielu zdolnych Małopolan nie dostanie się do liceów i będzie musiało pójść do szkół branżowych - ostrzega Związek Nauczycielstwa Polskiego. Tę opinię podziela wielu uczniów i ich rodziców. Taki ma być (a nawet już jest) efekt wdrażanej właśnie reformy edukacji. MEN zapewnia, że nic takiego się nie dzieje i nie stanie. Nastroje studzą też lokalne władze oświatowe, z wiceprezydent Krakowa Katarzyną Król na czele, oraz dyrektorzy liceów. Czy młodzi Małopolanie faktycznie będą mieli problem z dostaniem się do ogólniaków i czy z tego powodu pójdą do szkół branżowych I stopnia lub techników?

- W wyniku reformy edukacji za rok dojdzie do kumulacji roczników: do liceów, techników i branżówek pójdą jednocześnie absolwenci likwidowanych gimnazjów i ósmych klas zreformowanych podstawówek – przypomina Arkadiusz Boroń, wiceprezes małopolskiego ZNP. Jego zdaniem, musi to doprowadzić do ograniczenia miejsc w ogólniakach, zwłaszcza tych obleganych.

- Szkoły nie są z gumy. Część zdolnej i mądrej młodzieży zapłaci wysoką cenę, bo nie dostanie się do wymarzonych szkół. Wielu będzie musiało „wybrać” zawodówki – wieszczy Arkadiusz Boroń. Dodaje, że bolesne skutki reformy odczuli już młodzi z rocznika, który szturmował licea w tym roku, ponieważ wiele placówek ograniczyło przyjęcia, by zrobić miejsce na „kumulację” w przyszłym roku.

Nałożyły się na to skutki zeszłorocznego porozumienia między wiceprezydent Król a Barbarą Nowak, małopolską kurator oświaty, w wyniku którego limit uczniów w klasie wynosi 28. - Z tego powodu w liceach ubyło tysiąc miejsc – przyznaje wiceprezydent. Ale dodaje, że jednocześnie miasto utworzyło cztery nowe licea (w obiektach likwidowanych gimnazjów), w efekcie czego mogło zaproponować amatorom ogólniaków 4,6 tys. miejsc, a więc tylko o 380 mniej niż dwa lata temu.

Odwrócić trendy, zapełnić zawodówki?

Działacze ZNP uważają, że rząd próbuje wysłać, „wzorem PRL”, możliwie dużą grupę młodzieży do szkół zawodowych (branżowych) i stopniowo zmniejszać rolę ogólniaków. Od dekady ok. 60 proc. młodzieży w Krakowie i prawie połowa w Małopolsce kończy licea, a zawodówki tylko kilkanaście procent. 20 lat temu, przed tzw. reformą Handkego, proporcje były odwrotne.

Gdyby resort edukacji faktycznie zmierzał do odwrócenia trendu, byłby to w pełni zbieżne z oczekiwaniami wielu pracodawców. Z najnowszego „Barometru zawodów” wynika, że zarówno w Krakowie, jak i Małopolsce brakuje przede wszystkim pracowników o wykształceniu technicznym, w tym głównie fizycznych, z zasadniczym wykształceniem zawodowym: od betoniarzy i zbrojarzy, przez blacharzy i elektryków, po kucharzy i cukierników.

Na liście regionalnej jest tylko parę profesji, które można od biedy uznać za „nietechniczne”: lekarze, opiekunowie osoby starszej lub niepełnosprawnej, pielęgniarki i położne oraz samodzielni księgowi. W samych Krakowie dochodzą do tego analitycy oraz pracownicy centrów usług wspólnych. Prognozy Eurostatu mówią o ogólnoeuropejskim trendzie: w ciągu dekady na Starym Kontynencie obecny deficyt kadry technicznej powiększy się o milion osób, z czego w samej Polsce – o 200 tysięcy.

Jak na te potrzeby odpowiada nasz system edukacji?
W Krakowie działają 64 licea ogólnokształcące, chodzi do nich 16 tys. uczniów. W 28 technikach uczy się ponad 11 tys. uczniów, a w 22 szkołach branżowych I stopnia (b. zasadniczych zawodowych) – zaledwie 2,1 tys. Do 4 szkół artystycznych uczęszcza 600 osób.

Liczba uczniów szkół ponadgimnazjalnych zmalała w Małopolsce od początku dekady z blisko 150 tys. do 125 tys. W zeszłym roku szkolnym spośród blisko 35 proc. absolwentów takich szkół prawie połowa (49,3 proc.) skończyło licea, 33,8 proc. – technika, zaś tylko 16,9 proc. – zasadnicze szkoły zawodowe. To i tak dużo, bo są regiony (mazowiecki, podlaski…), w których szkoły branżowe kończy… 8 proc. młodych! Rekord kraju należy do Wielkopolski – 19 proc. Średnia ogólnopolska wynosi 12,5 proc.

Jeśli dodać do tego coraz popularniejsze technika, to w szkołach o profilu zawodowym uczy się w Polsce 47 proc. młodych. W wielu krajach Unii odsetek ten jest dużo wyższy, m.in. w Belgii (78,9 proc.), Austrii (77,3 proc.), Czechach (73,3 proc.), Chorwacji (72,5 proc.), Słowacji (71,6 proc.), Finlandii (68,8 proc.), Holandii (67,1 proc.), Luksemburgu (61,3 proc.) i Niemczech (60 proc.).

13 nowych klas w "Nowodworku" i „szansa dla mniej obleganych liceów”

Czy młodzi Małopolanie faktycznie będą mieli problem z dostaniem się do liceów i czy z tego powodu pójdą do szkół branżowych I stopnia lub techników?

- Nie sądzę – odpowiada Katarzyna Król. Z jej obserwacji wynika, że zdecydowana większość uczniów, którzy nie dostali się do czołowych ogólniaków, wybiera ostatecznie „gorsze liceum niż lepsze, wyżej notowane technikum”.

- Nie widzimy w preferencjach młodych radykalnej zmiany trendu i raczej się jej nie spodziewamy – komentuje wiceprezydent. Dlatego miasto przygotowuje się na przyjęcie do ogólniaków zdecydowanie większej liczby młodych niż w roku obecnym. Wbrew powszechnej opinii, dotyczy to także czołowych placówek, z tzw. wielkiej piątki.

- Czy to wystarczy, nie do końca wiemy, bo ok. 30 proc. uczniów stanowią u nas młodzi spoza Krakowa. Ale gdyby zainteresowanie mocno przekroczyło prognozy, zawsze można zwiększyć liczebność klas, np. do 32 – deklaruje Katarzyna Król.
Wedle prognoz, w przyszłym roku do ogólniaków i techników w samym tylko Krakowie może próbować się dostać ponad 13 tys. uczniów, gdy w tym roku było to 9 tysięcy. Ilu wybierze ogólniaki? W tym roku było to prawie 5,3 tys. osób. Czekało na nich 4,6 tys. miejsc…

Zdaniem wiceprezydent Król, fakt, iż setki chętnych nie dostaną się do najbardziej obleganych placówek, stwarza wielką szansę dla mniej popularnych, ale dobrych LO.

- Nie można zmusić młodych ludzi do tego, by poszli do szkół, do których pójść nie chcą. To nie jest jakaś bezwolna masa – zauważa trzeźwo Jacek Kaczor, dyrektor I LO im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie. Jego zdaniem, szkolnictwo zawodowe winno popracować nad wizerunkiem, pokazać młodym, jak głębokie zmiany na lepsze w nim zaszły, bo tylko wtedy przyciągnie znacząco więcej uczniów.

Szef prestiżowego„Nowodworka” zapewnia przy tym, że jego placówka jest doskonale przygotowana na przyjęcie w przyszłym roku zarówno absolwentów likwidowanych gimnazjów, jak i „nowych” podstawówek. Dla tych pierwszych utworzy 6 oddziałów (klas), a dla drugich – 7, czyli łącznie 13.

– To tylko o 3 więcej niż utworzyliśmy w 2016 r. – podkreśla Jacek Kaczor.

Dla owych 13 nowych oddziałów znajdzie się miejsce, bo w tym roku w „Nowodworku” powstało tylko 8; wcześniej planowano 7, ale dyrektor poprosił miasto o zwiększenie puli z uwagi na dużą liczbę kandydatów ze świetnymi wynikami. By się dostać do „najmocniejszej” klasy kandydat musiał mieć ponad 175 punktów (na 200 możliwych), a do „najsłabszej” – 165. Z roku na rok wymagania rosną. Dla porównania: by zostać uczniem niektórych klas najniżej notowanych liceów wystarczyło… 10 punktów.

Pokazuje to przepaść w jakości kształcenia.

Miejscy urzędnicy mówią po cichu, że chcieliby ją zniwelować, a masowość temu nie służy; ilość w tym wypadku nie przemienia się w jakość, a wręcz odwrotnie. - W latach 80. na studia szło 10 proc. absolwentów krakowskich szkół średnich, teraz – ponad połowa. Czy młodzież stała się w tym czasie pięć razy genialniejsza? Nie. Po prostu drastycznie obniżyliśmy poziom, wymagania poleciały na pysk. Uczelnie też musiały obniżyć poziom. Pracodawcy gremialnie narzekają na wiedzę i umiejętności absolwentów legitymujących się dyplomami – opisuje jeden z urzędników.

Dodaje, że walka o przywrócenie jakości i poziomu nie jest łatwa, bo każda próba zagęszczenia sita napotyka na gigantyczny opór społeczny. – 99 proc. młodych i 100 proc. ich rodziców chce, by każdy kształcił się w LO im. Witkowskiego, im. Nowodworskiego, im. Chrobrego, im. Reja, im. Sobieskiego, im. Wyspiańskiego lub im. Mickiewicza. Większość nie wie po co, jeszcze więcej nie nadaje się do żadnego liceum – mówi inny urzędnik. Głośno jednak tego nie wyzna.

Czy przyszłoroczna „kumulacja” przyspieszy pozytywną selekcję przyczyniając się do podniesienia jakości? Niekoniecznie. Wszystko zależy od trendów wśród młodzieży oraz determinacji władz oświatowych (co ważne - już po wyborach samorządowych).

Do placówki Na Groblach uczęszcza obecnie 760 uczniów, o prawie 200 mniej niż trzy lata temu. To wynik wspomnianego ograniczenia liczebności klas. W przyszłym roku, po przyjęciu „kumulacji”, uczniów ma być znów ok. 950, a oddziałów 30. – Mam do dyspozycji 36 sal lekcyjnych, więc wszyscy się pomieszczą. Nie będzie żadnej nauki na zmiany, ani do wieczora – zapewnia Jacek Kaczor.

W kolejnych latach zamierza tworzyć po 7 nowych oddziałów (klas) rocznie, gdy np. w roku 2020 skończy edukację 9 oddziałów. Chodzi przy tym nie tyle o większą elitarność, co podążanie za wyżami i niżami demograficznymi.

- Młodym ludziom zainteresowanym nauką w najlepszych liceach radzę, by dobrze przygotowali się do egzaminów i zbierali dodatkowe punkty z konkursów przedmiotowych, turniejów itp. – mówi Jacek Kaczor. Podkreśla, że przeprowadzone w ostatnich dwóch latach ograniczenie liczby miejsc w czołowych liceach doprowadziło do znacznej poprawy warunków nauczania, zwiększając komfort zarówno nauczycieli, jak i uczniów, co przekłada się na jakość edukacji.

A zawodówki? Są już w większości świetnie wyposażone (za pieniądze unijne, regionalne, gminne) i coraz lepiej przygotowują do wykonywanie pożądanych na rynku profesji. Absolwenci bardzo szybko znajdują dobrze płatną pracę – w Polsce i zagranicą. Zarazem – ukończenie szkoły branżowej nie zamyka drogi do dalszej nauki. Wszystko to podnosi atrakcyjność szkolnictwa zawodowego, które po latach zaczyna przeżywać renesans.

- Niektóre szkoły zawodowe muszą popracować nad swym wizerunkiem i marką. Nikt tam młodych nie zaciągnie siłą – kwituje dyrektor „Nowodworka”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Młodzi Małopolanie, idźcie do zawodówek lub do techników! Czy to zmierzch liceów? Niekoniecznie! - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski