Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młyny boże, młyny urzędowe

Redakcja
Coś wygląda na to, że nacieszyliśmy się już dobrobytem, który miał spłynąć na ziemie między Bugiem a Odrą za sprawą obfitości gazu ziemnego, skrytego w pokładach łupków.

Waldemar Bałda: O TYM SIĘ MÓWI

Jeszcze wczoraj mówiło się o drugim Kuwejcie (jeśli nie zgoła całym Bliskim Wschodzie z jego petrodolarami), a dziś radość ucichła, optymizm wygasł i jeśli ktoś wraca do tych skarbów, to w tonie raczej minorowym: o kłopotach się mówi związanych z wydobyciem, o dewastacji krajobrazu, o zatruciu wody pitnej. Jakoś nie jest nam dane radować się z bogactw energetycznych. Jeśli już coś się nam trafi, to zazwyczaj więcej mamy z tym strapienia aniżeli korzyści. A z gazem to już całkiem huśtawkę. Kiedy upadł ustrój wszelkiej szczęśliwości, a czcigodny Bank Światowy sypnął nam pożyczek na nowoczesny sprzęt do poszukiwań i wydobycia, mówiło się bez ogródek, że wybijemy się rychło na gazową samowystarczalność, bo te cuda amerykańskie pozwolą odkryć nieprzebrane dobra, których nie sposób było uszczknąć przy użyciu radzieckiego sprzętu. Minęło 20 lat i jak wielkich złóż nie mieliśmy, tak i nie mamy.

Mówiło się później, że czas dywersyfikować kierunki importu gazu: miała być rura ze Skandynawii, miały być własne złoża koło Norwegii, miał być gaz skroplony, kupowany u Arabów i rozładowywany w nowym porcie. Wiele miało być - a jest wciąż niezmienna opcja wschodnia, ze zbójeckimi cenami i ciągłym rozgardiaszem.Teraz miał być gaz łupkowy. Ale czy będzie? Będzie - tak jak gazoport. Może kiedyś, może gdzieś, może trochę. Bo na tzw. czynniki obiektywne nakłada się nasz ukochany subiektywizm, z ukochanym przez czynowników każdej rangi celebrowaniem decyzji, posunięć, konkretów. Pięć lat mówienia, dyskusji, kłótni; potem pięć lat kompletowania papierów, tyle samo medytacji nad źródłem finansowania i powolne wbijanie łopat. Zanim wybijemy się na elastyczność w wyborze dostawców - którzy będą musieli zacząć starać się o względy, było nie było, czterdziestomilionowego kupca - rosnące rachunki zjedzą nas, maluczkich, z kośćmi.

Minister Jaszuński, przyjaciel prezesa Nikodema Dyzmy, mawiał, że umiejętność rządzenia to umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Czasem żal, że pośród współczesnych następców Dyzmy brakuje takiego Jaszuńskiego. Oraz że pośród zajmujących się energetycznym poletkiem mamy wielu wyznawców opinii, że choć młyny boże mielą powoli, to młyny urzędowe pracować muszą o wiele dostojniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski