Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mniej, ale lepiej

Redakcja
Zagrzmiało, zahuczało, zadymiło. Rząd w opałach, spadają sondaże, pani minister biega w ramach pokuty wokół stadionu. Premier marszczy brwi, sugeruje, że będzie noc długich noży na 100 dni istnienia gabinetu.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Rządząca partia martwi się, opozycja dosyć niemrawo ją kuksa. Triumfy święcą media i Janusz Palikot. Telewizja oraz prasa mają czym za frajer wypełnić ramówkę i numery, co jest darem niebios po nagłym ucichnięciu sprawy Madzi z Sosnowca. Palikot, jak Krzysztof Rutkowski, żyje wtedy, kiedy jest awantura. Burza w małej szklance letniej wody.

Wielkie wzięcie mają polityczne matoły, które ubarwiają audycje radiowe i błyszczą wśród gadających głów. Niczego nie wiedzą, więc nocami opracowują grepsy, które potem triumfalnie wygłaszają. Takie zamieszanie to ich czas. Olimpiada ćwoków, jak to barwnie określił Stefan Niesiołowski. Zgadzam się z nim, że pewny złoty medal ma tam Jan Tomaszewski za teorię samoczynnego zacielenia krowy przy użyciu lodu. Ktoś powinien podjąć dzieło Waleriana Nekandy–Trepki i wydać współczesną wersję "Liber chamorum”. Kandydatów tylu, że wystarczy na dwa tomy.

Ofiarą medalistów olimpiady ćwoków padła minister sportu Joanna Mucha. Ciężki chrzest bojowy przechodzi pani doktor i mistrzyni japońskich sztuk walki. W dużym stopniu sama sobie jest winna. Do ministerstwa przyszła bez zielonego pojęcia, jak taki urząd działa, za to z wielką wiarą w siebie i potęgę swojego, średnio zresztą ważnego resortu. Zapalna mieszanka, która musiała wytworzyć chmury dymu.

Widziałem wielu naszych nowych ministrów, teraz i za komuny, w pierwszych tygodniach po mianowaniu. Każdemu się wydaje, że wraz z pisemkiem w czerwonych okładkach spłynęła nań tajemna moc. Uznają, że wszystko wiedzą, wszystko mogą i że świat powinien zachowywać się jak sekretarka, szofer i odźwierny, czyli bić pokłony. Zachłystują się władzą, bo nie wiedzą jeszcze, jak jest ona mizerna i jak trudno ją egzekwować. Myślą, że każde ich słowo natychmiast staje się ciałem i wpadają w osłupienie, kiedy wraca ono kamieniem.

Najbardziej dotkliwa jest jednak samotność. Od dotychczasowych przyjaciół nowy minister odstaje (nie ta sfera), nowych nie ma. Każdy, z kim się spotyka, jest nieszczery. Coś kombinuje, usiłuje załatwić. Urzędnicy przyjmują każde polecenie i robią gest Kozakiewicza. Szczególnie trzeba uważać na premiera. Jak idzie źle, to grozi dymisją, żeby budować sobie wizerunek twardego lidera. Kiedy dobrze idzie, też można wylecieć, jeśli premier jest zazdrosny, a często bywa.

Media są zdradliwe, szczególnie teraz. Stacje, gazety oraz dziennikarze walczą o życie i nie przebierają w środkach. Muszą konkurować z internetem, gdzie każda bzdura dociera natychmiast do milionów ludzi. W walce z tą powodzią informacji, odpadków i błota media muszą handlować podobnym towarem. Szukają awantury. Jak jej nie ma, tworzą własną, cytując obficie eksperta od zapładniania krowy. Zaczyna się czas totalnej ignorancji. O niczym ważnym nie wiemy niczego, ale bzdety łyka każdy łapczywie. Jak odkrycie, że osiemdziesięciotonowy samolot po zderzeniu z drzewem nie powinien mieć nawet draśnięcia i spokojnie wylądować.

Ktoś powinien wytłumaczyć to premierowi i innym ważnym ludziom. Niech się nie dają podpuszczać, niech nie biegają wokół stadionu i nie noszą pluszowego liska na mównicę. I, na miłość boską, niech nie opowiadają, że emerytura państwowa to humbug i trzeba na starość odkładać pieniądze do tapczana. Wicepremier, który złożył sensacyjne oświadczenie, emerytury państwowej będzie miał 5-6 tysięcy. Może dla niego to grosze, ale przeżyć się da i nawet na kino wystarczy. Nadprodukcja słów wraca do rządu w formie informacyjnego śmiecia, z którego nie może się później wygrzebać.

Proponuję zacząć oszczędzać. Na złotą starość na pewno warto. Teraz jednak chodzi o drastyczne ograniczenia słów. Wypowiadać ich znacznie mniej, ale zawsze do rzeczy. Kilka wystąpień przed mikrofonem czy kamerą dziennie plus zdania rzucane po drodze do dziennikarzy to nie do wytrzymania nawet dla komunikacyjnego geniusza.

Wypowiedzi premiera powinny być "gęste”, niosące najważniejsze informacje, skłaniające do przemyśleń i zapamiętania. Szef rządu mówi zdecydowanie za dużo i za długo. Dobrze wygląda i sprawnie przekazuje myśli, ale z tej masy trudno coś zapamiętać. Jeśli natomiast raz na kilka dni powie trzy zdania, wszyscy będą je powtarzać.

To samo dotyczy ministrów, szczególnie pani Muchy. Niech pogoni urzędników lub, lepiej, zaangażuje eksperta komunikacji i zacznie się uczyć ministrowania.

Dzisiaj oznacza to biegłość operowania w mediach. Nie spada ona z nieba wraz z ministerialną nominacją, trzeba się tego nauczyć.

Mówić mniej, ale lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski