MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing w szkolnej ławie

Redakcja
Poniżanie, bicie, dokuczanie przez kolegów z klasy - to jest również mobbing. Wyjątkowo groźny, mogący całkowicie zachwiać, a nawet zniszczyć bardzo jeszcze delikatną psychikę młodego człowieka. Niestety, przez wiele osób nie jest to jeszcze postrzegane w tych kategoriach, ale tak, jak gdyby było to normalne zjawisko. Sam brałem udział w konferencji pedagogicznej, podczas której jedna z nauczycielek z błyskiem w oku tłumaczyła, że bicie jednych dzieci przez drugie jest zwyczajnym zjawiskiem rozwojowym, że w ten sposób rozładowuje się naturalne odczucie agresji.

Zapobiec dramatom

Tragedia, która wydarzyła się w Gdańsku - samobójstwo dziewczyny z powodu upokorzenia publicznym molestowaniem przez chuliganów - jest ostatnim dzwonkiem alarmowym, sygnalizującym autentyczny dramat szkolnych prześladowań. Temat zjawiska mobbingu - czyli dokuczania przez kolegów - został ostatnio nagłośniony, choć raczej pod kątem prześladowania w miejscu pracy. Dobrze, że zauważono chociaż tyle - jeszcze do niedawna był to także temat tabu. Natomiast prawie nie mówi się o tym samym zjawisku w miejscu, gdzie zdecydowanie zachodzi ono najczęściej i przynosi najbardziej dramatyczne konsekwencje - czyli w szkole.

Poniżanie, bicie, dokuczanie przez kolegów z klasy - to jest również mobbing. Wyjątkowo groźny, mogący całkowicie zachwiać, a nawet zniszczyć bardzo jeszcze delikatną psychikę młodego człowieka. Niestety, przez wiele osób nie jest to jeszcze postrzegane w tych kategoriach, ale tak, jak gdyby było to normalne zjawisko. Sam brałem udział w konferencji pedagogicznej, podczas której jedna z nauczycielek z błyskiem w oku tłumaczyła, że bicie jednych dzieci przez drugie jest zwyczajnym zjawiskiem rozwojowym, że w ten sposób rozładowuje się

naturalne odczucie agresji.

Nie wierzyłem własnym uszom, zaprotestowałem, ale mój głos był odosobniony. Potem tacy nauczyciele całkowicie ignorują agresywne zachowania młodzieży, wychodząc z założenia, że "młodość musi się wyszumieć".
Tymczasem gwarantowana przez konstytucję i prawo nietykalność fizyczna dotyczy w takim samym stopniu dorosłych, jak i dzieci. Mało tego, dzieci chronić powinna w znacznie większym stopniu, są one bowiem znacznie bardziej bezbronne.
Oczywiście, wzajemne relacje dzieci i młodzieży są obecnie znacznie bardziej bezpośrednie i poufałe, niż ma to miejsce między dorosłymi. Warto pamiętać, że nie zawsze tak było - jeszcze w okresie międzywojennym uczniowie gimnazjum często odzywali się do siebie per "pan, pani" i przestrzegali w stosunku do siebie

surowych zasad honorowych.

Cóż, czasy się zmieniają, a wszystko ma swoje dobre i złe strony. Kiedyś zmorą szkół były pojedynki. Jestem z ostatniego pokolenia, które je jeszcze pamięta, na szczęście zresztą - bo były niebezpieczne. Teraz jest naturalne, że dzieciaki są ze sobą na ty, żartują z siebie, wygłupiają się na przerwach - to jeszcze należy do ich rówieśniczego "obyczaju". I tu jednak szkoła musi pilnować, żeby z jednego dziecka nie żartować zbyt dotkliwie, nie dokuczać mu i nie obrażać go - bo mobbing może też mieć postać słowną. Natomiast nigdy nie należy pozwalać na przekroczenie granicy nietykalności fizycznej, nawet jeżeli ma to postać żartu czy zabawy.
W przypadku sprawy z Gdańska jeden chłopak prawdopodobnie

mścił się za odtrącenie zalotów

- ale inni pewnie byli przekonani, że to świetna zabawa. Zwykle wszyscy tak właśnie myślą - oprócz ofiary mobbingu. Z pozoru "niewinne" popchnięcie może skończyć się kalectwem, a nawet śmiercią. Nawet jeśli nie dojdzie do bezpośredniej tragedii, to odległe następstwa są również dramatyczne. Badania wskazują, że ofiary mobbingu cierpią potem często na nerwice, depresje, fobie, silnie obniżone poczucie własnej wartości, mają problemy w nawiązywaniu zdrowych relacji z innymi ludźmi. Ale w jakimś sensie ofiarami są również sprawcy. Mobberzy (czyli ci, którzy dokonują mobbingu) stają się z czasem autentycznymi psychopatami, rozwijają się w nich skłonności przestępcze, rośnie ich niekontrolowana agresywność. Nie tylko sami przez to stają się coraz bardziej groźni dla innych - ale też

sami są coraz bardziej zagrożeni.

Mobber zawsze trafi w końcu na silniejszego mobbera, a bandyta na gorszego bandytę. Najczęściej ofiarami przestępstw padają właśnie ludzie nadmiernie agresywni lub o skłonnościach przestępczych. Agresja działa jak narkotyk - uzależnia, potrzebne stają się coraz silniejsze dawki. Dlatego też wielką krzywdę wyrządzają rodzice agresywnych uczniów, czy nauczyciele, którzy po prostu chcą "ukręcić łeb" niejednej nieprzyjemnej sprawie. Nieukarane prześladowanie innej osoby może być początkiem drogi, której końcem będzie śmiertelny postrzał, czy nóż wbity w plecy, już w gangsterskich porachunkach. Szczególne niebezpieczeństwo mobbingu w okresie szkolnym jest spowodowane wyjątkową wrażliwością psychiczną w tym czasie - przy czym chodzi zarówno o wrażliwość na krzywdę, jak i na demoralizację.
Za czasów mojej młodości, choć chłopaki tłukli się między sobą (co było złe, naganne i spowodowało masę szkód), to jednak nikt nigdy

nie podniósł ręki na dziewczynę.

Napastnik natychmiast zyskałby opinię podłego, niehonorowego tchórza i nikt nie podałby mu więcej ręki. Ta zmiana podejścia może być skutkiem wpływu nadmiernego dostępu do pornografii wśród młodych ludzi, którzy - oglądając sceny zbiorowego seksu - tracą szacunek do kobiet. Wydaje im się, że prezentowane tam sceny są normą zachowań seksualnych. Tak więc, niestety, nie możemy już liczyć na to, że dziewczyny będą pod specjalną ochroną - mogą być nawet bardziej zagrożone. Tym bardziej należy w żelazny sposób przestrzegać zasady absolutnego niedopuszczania do jakiejkolwiek próby naruszenia nietykalności fizycznej.
Tymczasem to, że nikt w klasie w Gdańsku

nie stanął w obronie dziewczynki,

jest jaskrawym dowodem, że od dawna nikt nie widział nic zdrożnego ani niewłaściwego w naruszaniu nietykalności fizycznej. Inaczej przecież od razu ktoś by wybiegł, zaalarmował innych uczniów lub nauczycieli. Nikt nie zainteresował się też, co się stało z dziewczynką, gdy wybiegła z klasy. Nawet po odkryciu tragedii miały miejsce dalsze próby bagatelizowania sprawy. Dyrektor zakazuje postawienia zniczy, wiceprezydent miasta krzyczy na dziennikarzy, że rozdmuchują sprawę. Jednak wreszcie ludzie uprzytomnili sobie, co się właściwie stało.
Najstraszliwsze formy mobbingu i molestowania seksualnego nie zdarzają się teraz w miejscach pracy, ale wśród szkolnych ławek. Aż w końcu doszedł nas stamtąd wielki krzyk ludzkiej krzywdy… Trzeba wsłuchać się, wczuć w ten wielki dzwon alarmowy, bo bije on nam wszystkim.
ANDRZEJ MIRSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski