Mobilizująca strata

MKP Unia Oświęcim zremisowała na własnym boisku z CDO-Jubilatem Izdebnik 1-1 (0-0), co nie zadowoliło jej trenera Jarosława Chowańca, bo jego interesowała pełna pula.

Jednak w pierwszej połowie oświęcimianie sprawiali wrażenie, jakby ambicję zostawili w szatni. - Użyłbym bardziej dosadnych, męskich słów, że zostawili w niej coś innego, ale tym razem się jeszcze powstrzymam - rozpoczyna Jarosław Chowaniec, trener Unii. - Pierwszą połowę można spisać na straty. Od takiego zawodnika, jakim jest Mariusz Jarosz, oczekuję gry na wysokim poziomie w każdym meczu, bo - po zaliczeniu trzech trafień w Przegini - w konfrontacji przeciwko Jubilatowi był nieobecny na boisku - dodaje szkoleniowiec.

Piłkarze Unii musieli stracić bramkę, by ostro ruszyć do przodu. Inna sprawa, że sprezentowali ją przeciwnikowi, bo Trawkowski zaprosił Ziaję do strzelenia gola, zagrywając mu piłkę do nogi. - Niestety, pół godziny gry na wysokich obrotach to za mało, by myśleć o wygranej - uważa trener Chowaniec. - Niewiele brakło, a nie uratowalibyśmy nawet punktu, bo po stracie pierwszej bramki rywale mieli doskonałą okazję do podwyższenia wyniku. Musieliśmy jednak otworzyć grę. Nie rozumiem, dlaczego rozkręcamy się dopiero w drugiej części. Może musimy rozpoczynać spotkanie o godzinie 17, ale żeby tak mogło być, na boisku musiałby zostać zainstalowane sztuczne oświetlenie - mówi z przekąsem oświęcimski szkoleniowiec.

Być może w Unii za mało wykorzystywany jest Tomasz Kocoń, który potrafi wygrać pojedynek jeden na jeden, przeprowadzając wiele akcji oskrzydlających. Może po odejściu Patryka Mańki do Przeciszowa musi mieć czas na znalezienie nowego partnera, z którym mógłby zagrać na pamięć.

Prognoza na Kleczę? - Jedziemy po 3 punkty - twierdzi trener Chowaniec. (ZAB)