Dawno kibice Wisły nie przeżywali takiej huśtawki nastrojów jak w miniony piątek. "Biała Gwiazda" po 55 minutach gry przegrywała już 0:2 z Podbeskidziem, a jednak sięgnęła po trzy punkty. Ostatni raz tak skuteczny i zwycięski pościg wiślacy zanotowali blisko 6,5 roku temu, gdy w maju 2008 roku na własnym stadionie przegrywali do przerwy z ŁKS-em Łódź 0:2, by ostatecznie wygrać 5:2.
W obu tych spotkaniach grało dwóch piłkarzy, którzy wybiegli na boisko również w piątek. To dwaj wiślacy - Paweł Brożek i Rafał Boguski.
- Pamiętam, że miałem okazję zagrać w dwóch takich meczach - wspominał Paweł Brożek. - Jedno to spotkanie z ŁKS-em, a wcześniej wygraliśmy 3:2 w podobnych okolicznościach z Groclinem.
Co ciekawe, w obu tych spotkaniach "Brozio" strzelał bramki. W piątek tego nie zrobił, ale to po jego zagraniu Dariusz Pietrasiak wpakował piłkę do swojej bramki. Zrobiło się 1:2 i od tego momentu wiślacy całkowicie opanowali sytuację na boisku.
Co ciekawe, dla Pietrasiaka Wisła jest wyjątkowo niefartownym zespołem. Nigdy w niej nie grał, a ma na koncie już... trzy bramki dla "Białej Gwiazdy". Obrońca Podbeskidzia strzelał już wcześniej samobójcze gole w meczach z krakowską drużyną, gdy grał w barwach GKS-u Bełchatów i Polonii Warszawa. I za każdym razem Wisła te mecze wygrywała.
W piątek pewnie nie byłoby takich męczarni i czekania do końca na decydujące trafienie, gdyby wiślacy już w pierwszej połowie pokazali się z lepszej strony.
- Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu najlepsza - oceniał Paweł Brożek. - Mieliśmy ze dwie, trzy sytuacje. Problemem było jednak to, że w prostych sytuacjach oddawaliśmy piłkę przeciwnikowi i musieliśmy za nim biegać, zamiast konstruować swoje akcje.
- W przerwie powiedziałem niektórym, że obojętnie kto u nas gra na naszym boisku, to trzeba mecz wybiegać, wywalczyć, dać z siebie wszystko - zdradzał z kolei trener Franciszek Smuda.
- Powiedziałem im, że jeśli tego nie zrobimy w drugiej połowie, to tego spotkania nie możemy wygrać. Okazało się, że wszyscy poszli po rozum do głowy i dlatego wygraliśmy.
- W przerwie rzeczywiście było w szatni gorąco, ale to, co do nas mówił trener, nie nadaje się do cytowania. Najważniejsze jednak, że pomogło - przyznał Paweł Brożek.
Smuda kilka słów poświęcił również mentalności piłkarzy. Miał do nich pretensje o podejście do piątkowego meczu.
- Niektórzy myślą, że jak się wygra 5:0 na wyjeździe, to ze wszystkimi będą wygrywać jak chcą. A na boisku to jest jednak inaczej - powiedział "Franz".
Wisła zapisała na swoim koncie kolejne trzy punkty. Wygrała drugi mecz z rzędu, a przy ul. Reymonta już myślą, jak pokonać kolejnego rywala, Koronę Kielce.
- Mimo przebiegu spotkania wygraliśmy zasłużenie. Mam nadzieję, że wróciliśmy już na dobre na ścieżkę zwycięstw i potwierdzimy to w następnym meczu w Kielcach - podsumował Paweł Brożek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?