Przy kominku
Pan Roman wrócił z Kanady od córki, która zadomowiła się tam na dobre. Wyszła za mąż, ma dzieci i stylowy, choć niewielki dom. Własny? Może kiedyś będzie ich własnością, ale na razie go wynajmują. Muszą trochę doskładać gotówki, bo nie chcą uwikłać się w duże raty, i mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek komplikacji z pracą męża. Coś tam szykuje się w jego firmie, i może być różnie. Niekoniecznie musi stracić robotę, ale może paść propozycja podjęcia pracy w innej filii, odległej o paręset kilometrów. No, wtedy byłyby kłopoty ze sprzedażą domu, na której z reguły trochę się traci. Nie ma natomiast żadnych problemów z opuszczeniem podnajętego obiektu, szczególnie administrowanego przez macierzystą firmę.
Dziadek pamiętał hulajnogę z pierwszych lat powojennych. To była deska z dwoma drewnianymi kółkami, przednie osadzone było w kierownicy. Jeździło się na tym stojąc jedną nogą na poziomej deseczce, a drugą odpychając od ziemi, od chodnika. Z górki jechało "toto" samo, ale pod górkę trzeba było prowadzić. Były oczywiście różne hulajnogi, metalowe, na kółkach z oponami i prawdziwymi łożyskami kulkowymi, z hamulcem, z dzwonkiem jak przy rowerze, a nawet z napędem przypominającym trochę pedał w starej maszynie do szycia. Hulajnogi zostały wyparte przez rowery, może trochę dłużej jeździły na nich wiejskie dzieci, którym tata lub dziadek zrobili podobny pojazd - no i nie było ich stać na rowerek. A teraz zwykłe rowery są wypierane przez górskie, w modę weszły deskorolki, wrotki... i nagle w Kanadzie i podobno również w Stanach Zjednoczonych wraca do łask hulajnoga.
Zanim pan Roman poszedł do sklepu, rozejrzał się po podwórkach, po placach zabaw. Były dzieci na hulajnogach. Zdecydował się kupić, i czekała go niespodzianka. Składane, aluminiowe cacko, z regulowaną kierownicą i jeszcze jakimiś tam cudeńkami, ważące około 3 kilogramów zaledwie, kosztowało około 100 dolarów, kanadyjskich oczywiście. Kupił i dopiero wtedy uprzytomnił sobie, że zapłacił tyle, co kosztuje tani rower górski, dwa rowery, bo dwie hulajnogi.
Prezent zrobił furorę w Polsce, nie tylko u dzieciaków. Wnuki pana Romana szpanują najnowszą zabawką, pozwalają się przejechać tylko wybrańcom, a dorośli dopytują się, skąd pochodzi zabawka. Ktoś zamierza nawet wyprodukować na próbę parę sztuk, bo może da się na tym zrobić interes. Bo moda to potęga, a modna zabaw-
ka sprzedaje się doskonale.
I nikt tak jak dzieci nie potrafi wymusić na rodzicach zakupu.
Moda kręci się jak świat. Przemija, wraca, odnawia się, modyfikuje, zmienia... we wszystkim. W przemyśle zabawkarskim, konfekcyjnym, w architekturze... To, co dawne, stare, czym zachwycali się nasi pradziadkowie, okazuje się nagle atrakcyjne dla nas. Dlatego jest tylu miłośników zabytkowych dworków, starych samochodów i mebli. Oryginałów nie starczy dla wszystkich, ale wszelkie repliki idą jak woda. Za niemałą cenę!
Jerzy Walawski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?