Andrzej Sikorowski: Niedziela, 2 kwietnia
Miał jeszcze odwagę potrzebną do określenia światopoglądu, którą tracimy często w obliczu publicznej presji. W ultrakatolickim kraju deklarował się jako niewierzący w Boga, którego istnienia po prostu nie zakładał. Dostrzegał zagrożenia i niebezpieczeństwa niesione przez współczesną cywilizację i podkreślał, iż świat zmierza w niebezpiecznym kierunku w zawrotnym tempie oraz że tego pędu nie zmienią, niestety, żadne autorytety, choćby głosiły najpiękniejsze i najbardziej szczytne przesłania. Nic dodać, nic ująć.
Właśnie mija rok od chwili, kiedy papież Polak zakończył swą ziemską pielgrzymkę. Wspominamy wielkiego rodaka, myślimy o Nim, wierzący modlą się, agnostycy dzielą refleksją na temat tej wybitnej postaci. Media sprowadzają swoimi metodami rzecz całą do wydarzenia. Odbywa się jeden wielki festiwal kantat, oratoriów, nieszporów, koncertów, przedstawień, filmów, wydawnictw itp. Nie mogę przy okazji oprzeć się wrażeniu, że jest to dla wielu pretekst, by się podwiesić, załapać, podpiąć. Wszak osoba Jana Pawła II to niekwestionowany autorytet i taki patronat daje legitymację do wszelkich działań, bez względu na ich artystyczną próbę. Trudno zgodzić się na ten komercyjny zgiełk, który zagłusza prawdziwy wydźwięk zdarzenia.
Rok temu zaproszony przez Grzegorza Miecugowa do skomentowania odejścia Karola Wojtyły zwracałem uwagę, że zbyt mało jest w tej chwili milczącej zadumy, nabożnego skupienia, a za wiele hałasu. Ów hałas niepomiernie rośnie, strach pomyśleć, że kolejne rocznice staną się jeszcze bardziej huczne, zamaszyste, pompatyczne. Za żadną cenę nie wolno dopuścić do tego, byśmy jednego dnia w roku czcili pamięć Ojca Świętego, by później na długie miesiące powracać do polskiego piekiełka, które z papieską nauką nie ma nic wspólnego, które jest zaprzeczeniem dla wszystkich najważniejszych wartości.
To polskie piekiełko tak dalece wymyka się spod kontroli, że zakłóceniu ulegają wszelkie proporcje i normy. Czytanie sobotniej gazety uświadomiło mi, iż każda wiadomość mogłaby być primaaprilisowym żartem. Rzeczywistość polityczna kpi z nas bez chwili przerwy. Wojciech Jaruzelski oddaje odznaczenie przyznane ponoć omyłkowo. Był więc, pytam, zesłańcem czy nie. Bo jeśli był, to o żadnej pomyłce być nie może. Zupełnie inną kwestią jest postawa wielu namaszczonych i wyróżnionych. I tu powstaje problem - czy zabrać nadane dawno temu ordery i medale wszystkim, którzy później okazali się kanaliami? Lista pozbawionych zaszczytów byłaby długa, bardzo długa.
Z radością natomiast witam zapowiedzi rewolucyjnych zmian w szkolnictwie wyższym, szczególnie zaś projekt zniesienia obowiązkowej pracy magisterskiej. Nie myślcie, że powoduje mną kompleks magistra. Wszak nie napisałem wiekopomnego dzieła "Gabriela Zapolska jako nowelistka", którą to pracę zadał mi nieżyjący już, niestety, cudowny, ironiczny, dowcipny, ale przecież życzliwy prof. Tomasz Weiss. Wtedy już bardziej byłem na estradzie niż w bibliotece. Tytułu więc nie posiadam i nie powiększam tym samym rzeszy pilnych kompilatorów, przepisywaczy nie swoich stwierdzeń i spostrzeżeń, gdyż taką właśnie metodą poza nielicznymi chlubnymi wyjątkami prace dyplomowe się kleciło. Dzisiaj korzysta się z płatnej pomocy, zawodowych twórców "magisterek". Tak czy siak nie wnoszą one nic do dorobku ojczystej nauki, a literki "mgr" przed nazwiskiem nikogo już nie kręcą. Biorąc pod uwagę fakt, iż posiada je większość parlamentarzystów, zaczynają nabierać wstydliwego znaczenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?