Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój urząd to również wsparcie

Redakcja
Fot. Grzegorz Ziemiański
Fot. Grzegorz Ziemiański
Jest Pan z wykształcenia polonistą. Co przesądziło o wyborze takiego, a nie innego kierunku studiów? Jakie pierwotnie plany snuł Pan w związku ze swoją karierą?

Fot. Grzegorz Ziemiański

Kariera: Artur Dzigański, małopolski kurator oświaty

- Polonistą zostałem z zamiłowania do literatury polskiej. Szczególnie bliska jest mi epoka romantyzmu. Cenię też literaturę współczesną, szczególnie prozę Olgi Tokarczuk i Pawła Huelle. Chętnie sięgam po współczesną poezję polską, bliskie są mi wiersze Zbigniewa Herberta, ale także Wisławy Szymborskiej, Tadeusza Różewicza, Czesława Miłosza. I to z miłości do literatury wybrałem studia polonistyczne. Nie zastanawiałem się wtedy jeszcze konkretnie, jaką pracę podejmę. W tamtych czasach, gdy zaczynałem studia, robiło się to bardziej z wewnętrznej pasji niż z rozmysłem wybierając przyszłą karierę.
Pracował Pan przez pewien czas w szkole publicznej, ale potem związał się Pan ze szkołą niepubliczną. Dlaczego?
- Nie było szczególnego powodu. Pracę w Zespole Szkół Ekonomicznych nr 3 podjąłem jeszcze na ostatnim roku studiów. We wrześniu 1996 r. zaproponowano mi etat polonisty w IV Prywatnym Liceum Ogólnokształcącym "WORLD". Zdecydowałem się na przyjęcie tej oferty i nigdy swojej decyzji nie żałowałem. I nie myślałem kategoriami: szkoła publiczna czy niepubliczna. Szkoły są albo dobre, albo słabe.
Od 2002 roku był Pan dyrektorem tej szkoły. Co Pan w niej zmienił?
- Objęcie przeze mnie funkcji dyrektora zbiegło się w czasie z wkroczeniem reformy edukacji do szkół ponadgimnazjalnych. Czteroletnie licea ogólnokształcące stały się szkołami trzyletnimi. Jako priorytet przyjąłem przygotowanie tej szkoły do nowych wyzwań. Przede wszystkim kładłem nacisk na to, by uczniowie mieli od początku możliwość wyboru tych przedmiotów, których uczyć się będą w zakresie rozszerzonym. Postawiłem także na rozwój zainteresowań, proponując do wyboru warsztaty dziennikarskie oraz blok matematyczno-przyrodniczy. Zależało mi na indywidualnym podejściu do każdego ucznia i jak najlepszym przygotowaniu do matury. Chodziło też o to, by możliwie najszybciej wychwycić szczególne zdolności każdego z nich, a następnie mądrze je rozwijać. Wszyscy uczniowie byli i są w tej szkole otoczeni troskliwą opieką, zarówno ze strony wychowawców, nauczycieli, jak i psychologa. Jest to szczególnie ważne w okresie, gdy młodzi ludzie gwałtownie poszukują autorytetu. Szkoła ta znana jest z bardzo dobrej atmosfery, małych oddziałów, co nie pozwala nikomu zgubić się w tłumie. Uważam, że tylko dzięki przyjaznemu podejściu można pozytywnie wpłynąć na ucznia.
I tak wygląda według Pana szkoła idealna?
- Właśnie tak: poprzeczka wymagań jest w niej ustawiona wysoko, ale ta wysokość - przy wsparciu ze strony nauczycieli - okazuje się możliwa do pokonania. Z jednej strony indywidualne podejście do ucznia, z drugiej - jasno sformułowane i konsekwentnie egzekwowane wymagania.
Zanim został Pan małopolskim kuratorem oświaty, w 2006 roku, jako jedyna osoba spoza regionu, wówczas jako dyrektor IV PLO "WORLD", kandydował Pan na stanowisko śląskiego kuratora oświaty. Skąd taka decyzja?
- Już wcześniej poszukiwałem nowych wyzwań. Pracowałem, a następnie współpracowałem z Okręgową Komisją Egzaminacyjną w Krakowie, a także z Małopolskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Niepublicznym Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli "Znak". Byłem jednym z pierwszych w Polsce egzaminatorów egzaminu maturalnego z języka polskiego. Mam w sobie potrzebę sprawdzania się. Pomyślałem, że jeśli spróbuję na Śląsku i poniosę porażkę, będzie ona mniej dotkliwa... (śmiech). Konkurs wygrałem, jednak wojewoda śląski podjął decyzję o jego unieważnieniu.
Został Pan jednak zauważony. Za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktycznej i wychowawczej otrzymał Pan w 2007 roku nagrodę małopolskiego kuratora oświaty. Od lipca 2008 roku sam sprawuje Pan ten urząd. Czy czuje Pan, że ma Pan osobisty wpływ na kształt małopolskiej oświaty, czy też jest Pan tylko urzędnikiem państwowym, realizującym polecenia resortu? Co się w małopolskiej oświacie zmieniło na lepsze, od czasu, kiedy nią Pan kieruje?
- Przede wszystkim - mam nadzieję - udało mi się doprowadzić do tego, by kuratorium nie było postrzegane wyłącznie jako jednostka nadzorująca szkołę. Że mój urząd to nie tylko kontrola, ale również wsparcie. Doprowadziłem do cyklicznych spotkań z przedstawicielami samorządów i dyrektorami szkół, podczas których rozmawiamy o bieżących problemach małopolskiej oświaty. Spotkania z samorządami organizowane są raz w miesiącu, w kwietniu odbyło się ono już po raz siódmy. I wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, starostowie chętnie na nie przyjeżdżają i zabierają głos. Dzięki temu też dowiadują się na bieżąco o zmianach, jakie czekają szkoły i mogą się do nich dobrze przygotować.
Za swój sukces uważam też, że udało mi się zbliżyć wizytatorów do szkół poprzez prostą operację - racjonalizację sieci tzw. rejonów wizytacyjnych. Kiedyś były one bardzo rozproszone i wizytatorzy mieli poważne kłopoty z tym, by wystarczająco często odwiedzać szkoły, które mają w swojej pieczy. Zmniejszyła się też liczba szkół i placówek nadzorowanych przez jednego wizytatora. Stawiając sobie za priorytet jak najlepsze wykorzystanie tego roku do przygotowania szkół i placówek do zmian, które nastąpią 1 września 2009 roku oraz uznając, że potrzebna jest tutaj skuteczna polityka informacyjna - za jedno z najważniejszych narzędzi uznałem naszą stronę internetową, która została rozbudowana, wiadomości zostały podzielone na kategorie i adresatów, by każdy zainteresowany mógł do nich jak najszybciej dotrzeć. Liczba odwiedzających naszą stronę wskazuje, że były to działania potrzebne.
Wykorzystując fakt, że obecny rok Minister Edukacji Narodowej ogłosił Rokiem Przedszkolaka, postarałem się zaktywizować środowiska związane z wychowaniem przedszkolnym. Opracowany został program Małopolski Rok Przedszkolaka, w ramach którego odbyło się wiele konkursów, dyskusji, konferencji adresowanych zarówno do dyrektorów i nauczycieli, jak i do samorządów i rodziców. Na stronie Kuratorium uruchomiliśmy specjalną zakładkę, gdzie prezentujemy podejmowane przez poszczególne gminy działania. Przed nami jeszcze dyskusja panelowa "Jak z przedszkolaka zrobić pierwszaka - tworzenie pomostu między przedszkolem i szkołą". Podsumowanie Małopolskiego Roku Przedszkolaka nastąpi 15 czerwca.
Z pewnością niejednokrotnie był Pan pytany o wzbudzający liczne kontrowersje projekt posyłania sześciolatków do szkoły. Rodzice postulują, że może rozsądniej byłoby zainwestować pieniądze w laboratoria fizyczne, chemiczne, w nauki ścisłe, aby młode pokolenie mogło dorównać poziomowi edukacji młodym z Zachodu, a nie zmuszać do nauki maluchy, które nie są do tego jeszcze przygotowane. Podobnie jak szkoły.
- Nie zgadzam się z tą opinią. W dzisiejszym świecie, który bardzo różni się od tego, gdy my byliśmy w wieku przedszkolnym, dzieci osiągają dojrzałość emocjonalną i intelektualną znacznie szybciej. Poza tym, przez trzy najbliższe lata pozostawiamy rodzicom prawo wyboru, czy poślą dziecko do szkoły w wieku 6 lat, czy też nie. Będą mogli w tym względzie liczyć na pomoc w postaci diagnozy gotowości szkolnej, którą zgodnie z nową podstawą programową będzie przeprowadzał każdy nauczyciel wychowania przedszkolnego. To powinno ułatwić rodzicom podjęcie decyzji. A co do przygotowania szkół; część z nich jest gotowa na przyjęcie 6-latków już od najbliższego 1 września, część potrzebuje jeszcze czasu. Ale po to właśnie wprowadzono tzw. trzyletni okres pilotażowy.
Ma Pan syna. Czym się Pan kierował, wybierając szkołę dla swojego dziecka?
- Nasz przypadek jest szczególny, ponieważ dość szybko z żoną odkryliśmy, że nasz obecnie 9-letni syn Filip jest uzdolniony muzycznie i posłaliśmy go do takiej właśnie szkoły. Wybór więc niejako dokonał się sam. Na pewno przed podjęciem decyzji o wyborze szkoły ważne jest, by mieć o niej jak najwięcej informacji: jakie wyniki uczniowie uzyskują na egzaminach zewnętrznych, jak wygląda oferta zajęć dodatkowych, opieki po lekcjach, atmosfery, pracy wychowawczej itd. Dla każdego rodzica inne aspekty mogą mieć znaczenie, np. jednemu może bardzo zależeć na tym, by szkoła osiągała wysokie wyniki w konkursach i olimpiadach przedmiotowych, dla innego ważne będą małe oddziały czy dobra opieka psychologiczna.
Czy zdecydowałby się Pan np., na jakimś poziomie, na edukację zagraniczną swego dziecka, czy też uważa Pan, że polska szkoła wystarczy?
- W zupełności wystarczy. Polski system edukacji czerpie z doświadczeń wielu różnych modeli kształcenia, wybierając z nich to, co najlepsze. Mamy dobrze działający system egzaminów zewnętrznych, podstawy programowe napisane w języku wymagań, elastyczne i dające dużą wolność dyrektorowi plany nauczania. Polska szkoła jest dostosowana do poziomu rozwoju emocjonalnego i intelektualnego ucznia. I jest wiarygodna.
Zarzuca się jej jednak, że nie uczy myślenia praktycznego i rozwiązywania problemów, tylko bezmyślnego klepania formułek.
- Nie do końca bym się z tym zgodził. Egzaminy wieńczące poszczególne etapy edukacyjne badają przecież nie tylko wiedzę, ale i konkretne umiejętności, a ich wyniki poprawiają się z roku na rok. Ciągły postęp w polskiej edukacji znajduje chociażby odzwierciedlenie w wynikach badań PISA. Są to międzynarodowe badania osiągnięć edukacyjnych 15-latków z zakresu czytania ze zrozumieniem, matematyki i rozumowania w naukach przyrodniczych (PISA to skrót Programme for International Student Assessment, Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów, koordynowanego przez OECD, którego celem jest uzyskanie porównywalnych danych o umiejętnościach 15-latków - w celu poprawy jakości nauczania i organizacji systemów edukacyjnych - przyp. red.). W 2006 roku polscy nastolatkowie osiągnęli w nich lepsze wyniki niż trzy lata wcześniej. Wierzę, że w tym roku będzie jeszcze lepiej.
Lubimy podkreślać, że należymy do najbardziej wykształconych narodów, jednak nasze wiodące uniwersytety są daleko w tyle za najlepszymi w światowych rankingach. Jesteśmy gruntownie wykształceni, czy tylko za takich się uważamy?
- Jesteśmy coraz lepiej wykształceni. Szczególnie małopolska oświata odnosi bardzo duże sukcesy - z roku na rok osiągamy coraz lepsze wyniki w egzaminach zewnętrznych, utrzymujemy pierwszą pozycję w kraju. Nie chciałbym się wypowiadać na temat szkół wyższych; mogę tylko powiedzieć, że pewnie jest to w jakimś stopniu kwestia niedoinwestowania i być może stąd bierze się ich nie najlepszy rezultat w ogólnoświatowych rankingach. Natomiast na niższym szczeblu - gdy mowa o szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych - wystarczy popatrzeć, jak bardzo na korzyść wiele szkół zmieniło się w ostatnim czasie. To, że dzieci i młodzież kształcą się w coraz lepszych warunkach, jest w tym wypadku zasługą samorządów, czyli gospodarzy szkół.
Co się zmieniło na korzyść w polskiej edukacji po 1989 roku i czy są jakieś zjawiska, które wystąpiły po tej cezurze, które by Pan potępił?
- Najmądrzejszym posunięciem była decentralizacja zarządzania oświatą i zwiększenie autonomii szkół. Dzięki temu to dyrektor decyduje teraz o szkolnym planie nauczania, decyduje, w jaki sposób, w jakim czasie realizowane będą obowiązkowe zajęcia edukacyjne. Nauczyciel z kolei decyduje o wyborze podręcznika i programu nauczania. Rozdzielono kompetencje organu prowadzącego szkołę i sprawującego nadzór pedagogiczny.
Natomiast niepokojącym zjawiskiem jest to, że obecnie szkoła musi w coraz szerszym zakresie wspomagać, a w skrajnych przypadkach nawet wyręczać rodziców w wychowywaniu dzieci. Musi się ona też mierzyć z coraz nowymi problemami. Jednym z nich jest np. zjawisko eurosieroctwa. Dziecko, którego jedno lub nawet dwoje rodziców wyjechało za granicę, cierpi, ma problemy emocjonalne, zamyka się w sobie. Jest mu potrzebna pomoc psychologiczna. Dlatego każda szkoła powinna zapewniać uczniom dobrą opiekę; ideałem byłoby zatrudnienie na etacie psychologa, niestety, nie zawsze jest to możliwe ze względów finansowych. Takie opuszczone przez rodziców dziecko wymaga szczególnego wsparcia. Zwiększa się więc rola wychowawcy, który często jest jedynym bliskim człowiekiem dla takiego ucznia.
Rozmawiała: Aleksandra Nowak
Artur Dzigański
Urodził się w 1972 roku w Dzierżoniowie (woj. dolnośląskie). W 1996 roku ukończył studia wyższe na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1995-1996 pracował w Zespole Szkół Ekonomicznych Nr 3 w Krakowie. Od 1996 roku był nauczycielem języka polskiego w IV Prywatnym Liceum Ogólnokształcącym "World" w Krakowie.
Od 1999 roku pracował, a następnie współpracował z Okręgową Komisją Egzaminacyjną w Krakowie, a także z Małopolskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Niepublicznym Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli "Znak". Był jednym z pierwszych w Polsce egzaminatorów egzaminu maturalnego z języka polskiego.
W 2002 roku, po ukończeniu kursu kwalifikacyjnego z zakresu organizacji i zarządzania oświatą, objął stanowisko dyrektora IV PLO "World".
W 2006 roku uzyskał stopień awansu zawodowego nauczyciela dyplomowanego. Za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktycznej i wychowawczej otrzymał w 2007 roku Nagrodę Małopolskiego Kuratora Oświaty. W maju 2008 roku pełnił funkcję koordynatora oceniania egzaminu maturalnego w województwie małopolskim. Jest autorem (i współautorem) kilkunastu książek z zakresu dydaktyki oraz publikacji o charakterze encyklopedycznym i słownikowym. Od lipca 2008 jest małopolskim kuratorem oświaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski