Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja pozycja? Jest taka jak w tabeli

Rozmawiał Jacek Żukowski
Cracovia Roberta Podolińskiego zajmuje 14. pozycję w ekstraklasie
Cracovia Roberta Podolińskiego zajmuje 14. pozycję w ekstraklasie fot. Wojciech Matusik
Rozmowa. – Brakuje wiary w to, że jesteśmy w stanie wygrywać. Kurczy się margines błędów, ale sami na to zapracowaliśmy – mówi trener Cracovii ROBERT PODOLIŃSKI. – Na spotkanie z Piastem musimy wyjść jak na mecz o mistrzostwo świata i po prostu wyszarpać punkty.

– We wtorek trenowaliście o godzinie dziewiątej. To były lekkie zajęcia?

– Raczej normalne.

– To zemsta na piłkarzach za przegrany 1:2 mecz z Górnikiem Łęczna?

– Nie, wręcz przeciwnie. Czegoś brakuje, na pewno skuteczności, spokoju. Ale sami sobie na to zapracowaliśmy. Mamy jeszcze coś do pokazania, nie schowaliśmy się gdzieś głęboko, chcemy jeszcze powalczyć.

– W piątek kolejny mecz – z Piastem. Nie „zajedzie” Pan zawodników?

– Nie ma takiego sformułowania, nie uznaję tego. Piłkarze są przygotowani. Gdyby się wygrywało, to nie ma nic przyjemniejszego niż gra co cztery dni.

– To, że brakuje skuteczności, widać aż nadto, a kwintesencją tego była zmarnowana okazja Erika Jendriska. Nie trafił do bramki z pół metra!

– Tak, Marcin Budziński też miał dobrą okazję. To jest teraz nasza bolączka. O ile jesienią mieliśmy sporo słabych spotkań, to uważam, że te wiosenne cztery mecze nie były takie złe. Nawet ostatni, w którym dominowaliśmy. Musimy tylko strzelać bramki.

– Jak to zrobić, skoro taki zawodnik jak Jendrisek marnuje wyborne okazje? Miał to być, też według Pana opinii, bardzo dobry napastnik...

– Nie chciałem się zanadto wypowiadać, zawsze boisko wszystko weryfikuje. Jestem pewien, że zacznie strzelać. Zmagał się ostatnio z wysoką gorączką, sześć dni nie trenował. Spokojnie z tym ścinaniem głów. Ratują nas Miro Covilo, „Budzik”, ale to jest mało.

– Uparcie wracam do Jendriska, dzisiaj trudno uwierzyć, że ten zawodnik kiedyś grał w Bundeslidze...

– Widać po polskich zawodnikach, którzy wracają z zagranicy, że wchodzą do ligi i nie od razu robią różnicę. Spokojnie z Erikiem, jestem przekonany, że on za zaufanie odpłaci, bo to jest naprawdę dobry piłkarz. To brzmi teraz niewiarygodnie, ale jest po ciężkiej grypie, na piątek będzie w pełnej dyspozycji.

– Byliście niepokonani od pięciu spotkań. Porażka w Łęcznej sprawiła, że wasza sytuacja w tabeli pogorszyła się dramatycznie, jesteście tylko punkt nad strefą spadkową.

– Brakuje pazerności, by przypieczętować lepszą grę i wygrać. Tak było ze Śląskiem, Podbeskidziem. Brakuje kropki nad i, wiary, że jesteśmy w stanie wygrywać. Górnik Łęczna potrafił dowieźć wynik, podobnie my powinniśmy zrobić w Bielsku-Białej. Od doświadczonych zawodników powinno się oczekiwać wpłynięcia na to, co się dzieje na boisku. Nie od Wdowiaka, Kapustki czy nawet Rakelsa. A wdaliśmy się w szalony mecz. Byliśmy w dobrej dyspozycji, doświadczony zespół nie dałby sobie wydrzeć zwycięstwa. Powinien wyczekać, tak jak to zrobił Górnik.

– W ciągu tygodnia dostaliście dwa razy obuchem w głowę – w Pucharze Polski i w niezwykle ważnym meczu ligowym. Jak Pan to widzi dalej? Myśli Pan jeszcze o górnej „ósemce” tabeli?

– Cały czas, nie możemy się poddać. Kurczy się margines błędów, ale sami na to zapracowaliśmy. Niewiele trzeba było, by być teraz na miejscu Górnika Łęczna. Musimy wyjść na spotkanie z Piastem Gliwice jak na mecz o mistrzostwo świata i po prostu wyszarpać te punkty.

– Jak Pan widzi swoją pozycję w klubie? Jest Pan w kontakcie z działaczami?

– Oczywiście, że jestem w kontakcie. A moja pozycja? Jest taka jak sytuacja w tabeli. Nie spodziewajmy się, że ktoś mnie tu obsypie kwiatami. Ponoszę odpowiedzialność za to, co się dzieje, muszę się liczyć z konsekwencjami.

– Czy prezes Janusz Filipiak postawił Panu jakieś ultimatum na najbliższe mecze?

– Nie ma czegoś takiego.

– Jak można dźwignąć zespół w ciągu trzech dni? A trzeba coś zmienić, żebyście wygrali.

– Nie aż tak dużo. Musimy się wszyscy razem podnieść w szatni.

– Jesienią podbudowywał Pan Denissa Rakelsa i on odwdzięczał się bramkami, teraz się zaciął.

– Tak jest skonstruowany. Motywacji mu nie brakuje, dba o siebie, a jednak czegoś mu brak. Złość w szatni jest. To nie jest zespół, który przechodzi do porządku dziennego nad porażkami. W piątek musimy być wściekli, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To jest dla nas mecz o wszystko. Musi się okazać, że jesteśmy zespołem, który pokazuje, że walczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski