Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja publiczność - wyrocznia

Redakcja
- Wiem, że jedną z Pana pasji było czytanie prasy. Nadal Pan to lubi?

Rozmowa z aktorem CEZARYM PAZURĄ

   - Lubiłem. Kiedyś kupowałem wszystkie gazety, dzisiaj kilka.
   - Niektóre media wydały Panu wojnę. Czuje się Pan "rozczar(k)owany" swoją karierą, jak napisano w jednym z artykułów?
   - Wojnę? Mnie? Z jakiego tytułu tak straszne słowa? Jeśli pan tak to nazywa, to powiem, że przykro jest, gdy grzebią człowieka za życia. Jak można napisać, że jestem na dnie? Chciałbym życzyć wszystkim moim przyjaciołom takiego dna. Mnie jest bardzo dobrze. Z drugiej strony ten artykuł bardzo mi pomógł. Dowiedziałem się, że mam paru "przyjaciół", którzy się o mnie martwią oraz upewniłem się kolejny raz, że media najczęściej mijają się w opiniach z publicznością. Właśnie poinformowano mnie, że kolejny rok według niezależnych badań OBOP-u zlecanych przez "Super Express", jestem najbardziej lubianym aktorem w kraju. I to jest dla mnie wyrocznia - moja publiczność.
   - Ma Pan 41 lat. Przylgnęło do Pana zdrobnienie Czarek, a także wizerunek komedianta. Lubi go Pan?
   - Tak.
   - Krytycy już mniej…
   - To problem krytyków, zresztą im raczej trudno jest dogodzić. Moje przedsięwzięcia nie były nigdy wyłącznie komediowe. Królową sztuki jest dla mnie tragikomedia. Zagrałem u Andrzeja Wajdy, u Marka Koterskiego. To były poważne role. Z drugiej strony wyglądam tak jak wyglądam, mam taki, a nie inny temperament. Od siebie się nie ucieknie.
   - Nie znudziły Pana częste role komediowe?
   - Wolę moje role komediowe od wieloletnich dramatycznych w telenowelach. Poza tym kojarzę się widzom z komedią przede wszystkim przez serial "13 posterunek", który ciągle puszczają w telewizji. Tymczasem zdjęcia do niego skończyliśmy trzy lata temu.
   - Jedni uwielbiają Pana za tę rolę, inni odżegnują Pana od czci. Nie żałuje Pan swojej decyzji?
   - Nigdy niczego nie żałowałem. Nadajemy chyba zawodowi aktora zbyt dużą rangę. Co mam teraz zrobić, zagrać w trzeciej części "Dziadów"? Nie będę na siłę udowadniać, że umiem robić coś innego. Wszyscy pytają: dlaczego nie gra Pan w poważnych filmach. A kto mi dał w nich zagrać? Napisał ktoś taką rolę dla mnie?
   - Napisał?
   - Nie. Juliusz Machulski powiedział kiedyś, że w Polsce każdemu aktorowi grozi kazus Kobieli: "taki zdolny, tylko niewykorzystany". To ja wolę być wykorzystany.
   - Oglądał Pan "Superprodukcję" Juliusza Machulskiego? Tam główny bohater rozbija telewizor, gdy na ekranie pojawia się scena z "Kilera" z Pana udziałem. Jak Pan odebrał ten fragment?
   - Nawet go nie pamiętam. Był tam też żart o mnie - "taki indyjski Pazura". Śmieszne. Jak już w filmach o mnie mówią, tylko się cieszyć…
   - Przecież Juliusz Machulski, z którym Pan wielokrotnie współpracował, w pewien sposób przekreślił wasz dorobek. To Pana tylko bawi?
   - Mnie to przeraża i przerasta. To, co mnie spotkało w życiu, traktuję jako wielki bonus od Pana Boga. Dlaczego miałbym teraz narzekać?
   - Lubi się Pan jeszcze śmiać?
   - Naturalnie. Śmiech to zdrowie. Cieszę się że ludzie, gdy mnie widzą, uśmiechają się. Staram się, żeby moje role nie wywoływały rechotu, tylko śmiech. Rechot jest wtedy, gdy wyjdzie byle kto na scenę i powie "d...". Wyjść przed publiczność, powiedzieć inteligentny żart, usłyszeć wspaniały śmiech i oklaski - to jedyna rzecz, która trzyma mnie przy życiu.
   - A może wziął się Pan za "Nienasycenie" Witkacego pragnąc jednak zmienić swój komediowy wizerunek?
   - Wydawało mi się, że mam kredyt zaufania, jestem aktorem popularnym i mogę zachęcić młodzież do Witkacego. Niech pójdą nawet na "Nienasycenie" zobaczyć jak Pazura się wygłupia. Ale niech pójdą.
   - Chce Pan zachęcić młodzież szkolną?
   - Myślę, że klasy maturalne mogą spokojnie wybrać się na ten film.
   - To może być dla nich szkoła życia…
   - Pan chyba dawno kończył szkołę… Szkoła jest po to, żeby szkolić. Trzeba rzucać młodzież na głęboką wodę. Skoro może znaleźć wszystko w Internecie, czemu zabraniać jej Witkacego?
   - Nie można było jakoś inaczej zachęcić ludzi do Witkacego? Trzeba było szokować do granic akceptacji?
   - Film nie jest grzeczny, ma prowokować. Mam nadzieję, że nie przekracza zasad dobrego smaku.
   - "Nienasycenie" zebrało w Polsce złe recenzje, pisano, iż przekracza granicę dobrego smaku.
   - Powieść także została wyklęta. Witkacy napisał ją na złość, miał dosyć polskiego kołtuństwa, niezrozumienia, niedokształcenia.
   - Czy mam rozumieć, że reakcja na film w Polsce była dla Pana przejawem podobnego niezrozumienia?
   - Właśnie to jest dowód na to że nic się nie zmieniło: przed światem szczycimy się geniuszem Witkacego, twierdzimy, że znamy i kochamy jego dzieła, a gdy powstaje ekranizacja jego najlepszej powieści i zostaje dobrze przyjęta przez znawców Witkacego, jego rodzinę i publiczność - nagle znów boimy się "przekroczenia granic"?
   - "Nienasycenie", jako jedyny film z Polski, zostanie pokazany na festiwalu w Berlinie, jednym z najważniejszych festiwali filmowych na świecie. To prztyczek w nos dla polskiego świata filmu?
   - Bardzo piękny znak "z góry". A dla wszystkich, którym się podobał film - prezent.
   - Sądzi Pan, że film może zostać inaczej odebrany za granicą?
   - Film już został doceniony przez fakt wyselekcjonowania go do Panoramy w Berlinie. Dla twórców to ogromna satysfakcja i powód do dumy. A ponadto trzeba wiedzieć, że do Berlina zaprasza się film nie po to, by go zniszczyć, lecz pokazać międzynarodowej publiczności i docenić.
   - Pana firma jest współproducentem "Nienasycenia". Film nie okazał się sukcesem komercyjnym. Będzie się Pan dalej zajmował produkcją filmową?
   - Witkacy powiedział, że dobrobyt ma swoje niezaprzeczalne granice. I co potem? Trzeba zrobić skok i albo zabić siebie, albo wzlecieć w krainę sztuki. Chcę inwestować pieniądze, które zarabiam. A nie umiem lokować w nic innego, jak w przedsięwzięcia artystyczne.
Rozmawiał: RAFAŁ STANOWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski