Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje CD

Redakcja
Gdy pierwszy raz, przyznam się, dość pobieżnie posłuchałem płyty, o której teraz pogawędzą, pomyślałem, że jej recenzję zacznę od pytania: Na co (na ile) może sobie pozwolić uznany artysta mający oddanych fanów?

Peter Gabriel "Scratch My Back"

A zważywszy na dającą się od razu wyczuć intencję jego postawienia - to chyba nie muszę wyjaśniać, że byłem wtedy dość daleki od zachwytu nad tym dziełem. Uczciwiej pisząc - chciałem zmieszać go z błotem. Bo wykorzystuje czyjeś pomysły, bo jest pozbawione rockowego pazura i bo... po prostu jest nudne. Na szczęście, mam dobry zwyczaj, że zanim - jak mawia moja piękna żona - "zakopie coś w ogródku", od wypadku testuje to coś raz jeszcze. I tak "Scratch My Back" po raz drugi trafiło do odtwarzacza, a efekt tego był taki, że Peter Gabriel śpiewał później dla mnie przez kilka kolejnych godzin. Acha, i proszę to, co napisałem, potraktować jak przypowieść z mającym dać do myślenia morałem.

Zacznę od tego, że Peter Gabriel jest artystą, który tworzy bardzo mozolnie. Tu oczywiście muszę dorzucić, że dzieje się tak, bo to, co dla jakiegoś pośledniejszego muzyka jest rzeczą skończoną, dla niego, jest zaledwie szkicem do czegoś, nad czym trzeba będzie jeszcze popracować. Dlatego, aby zbyt długo bezczynnie nie czekać na natchnienie (i pewnie aby nie zostać zapomnianym) dość często angażuje się w różne, nieco poboczne projekty. A to w komponowanie dla filmu, a to w W.O.M.A.D., a to w "OVO", a to w "Big Blue Ball". Ostatnio (15 lutego) przedstawił światu swoje najnowsze "dziecię" - "Scratch My Back", czyli płytę, na której znalazły się jego interpretacje tematów innych wykonawców. Ci zaś których wziął na warsztat, w ramach "rekompensaty", mają niedługo zająć się jego utworami.

Zapewne z tego, co dotąd napisałem, trudno się zorientować, dlaczego przy pierwszym podejściu prawie odrzuciłem "Scratch My Back". Otóż chodzi o to, że ten krążek pozbawiony jest wszystkiego, co na co dzień kojarzy się z rockiem. Nie ma gitar, nie ma syntezatorów, nie ma bębnów. Więc co jest? Są smyczki, dużo smyczków, fortepian i głos. W efekcie, przy nie wsłuchiwaniu się, ma się wrażenie, iż całość jest mocno jednostajna, a zatem proporcjonalnie nużąca. Ponieważ jednak, ja się w nią wsłuchałem, to napiszę, że dawno nie słyszałem równie pięknej, intrygującej i - co mnie samego zaskoczyło - dramatycznej całości. Jeśli ktoś nie wierzy, niech posmakuje jego wersji "Listening Wind" Talking Heads, "The Power Of The Heart" Lou Reeda, "My Body Is A Cage" Arcade Fire i przede wszystkim wstrząsającej interpretacji utworu "Apres Moi" Reginy Spector (są też covery utworów D. Bowie, P. Simona i np. Radiohead). Gabriel znów wzleciał bardzo, bardzo wysoko!

Jerzy Skarżyński, "Radio Kraków"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski