Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje domowe tygrysy (73)

Aleksandra Sawicka
Minęły trzy tygodnie. Miciuś gdzieś jest. Jest może u kogoś innego, może towarzyszy jakiejś koteczce, może wraca właśnie do nas z innych ogródków działkowych. Na pewno sobie poradził, nie ma mrozów, potrafi polować na myszki. On o nas nie zapomniał i nic mu się nie stało. Kocury pewnie już takie są.

I tak postanowiliśmy myśleć. I czekać razem z Czitunią. I przyjdzie taki dzień, gdy pojawi się w naszym domu, i będzie tak jak dawniej. Mamy dla niego żelazny zapas ulubionego żarełka, którego nawet Czitka nie dostanie w największym napadzie głodu lub kaprysów.

Miciusiu, czekamy! Jesteśmy pewni, że do nas wróci. Może z narzeczoną i małymi kociaczkami? Podobno tak czasem bywa.

W sobotniej Wyborczej było zdjęcie kota, który się przybłąkał. Buras pręgowany, niby nie Miciek, ale ze zdjęciami jest różnie, czasem złe oświetlenie. Serce mi zawaliło jak młot, natychmiast dzwonię. Nie, tamten był nawet, jak powiedział pan, bardziej gruby i wypasiony, więc to już z pewnością nie Miciuś. I znalazł się właściciel. No niestety, to nie był Miciuś.

Ale daliśmy też na poniedziałek nasze ogłoszenie, już drugie, tym razem ze zdjęciem Mićka. I apelem o jakiekolwiek informacje. Może?

Smutno mi bez Mićka. Czicza obwąchuje wszystkie po nim ślady, wszystkie miejsca, w których sypiał, wszystkie krzaczki w ogrodzie, pod którymi się wylegiwał. Tęskni.

Hary, jak się okazało, niestety również zaginął, miesiąc wcześniej. Czy w mojej dzielnicy jest ktoś, kto robi krzywdę kocurom?

Więc czekamy. Po naszym ogłoszeniu w prasie nagle zadzwoniła pani, że chyba przychodzi do niej nasz kot, od kilku dni. Taki jak na zdjęciu. Przychodzi wieczorem, naje się i znika, a czasem pośpi. Daleko od nas, w zupełnie innej dzielnicy, ale patrząc na plan miasta, skonstatowaliśmy, że mógł przecież tam dojść parkami wzdłuż Odry. Umówiliśmy się, że jak przyjdzie wieczorem, to pani da sygnał, a my pędzimy. Ze ściśniętym gardłem, ze łzami w oczach i iskierką nadziei w sercu.

Niestety, to nie był Miciuś. Na tapczanie w salonie wysypiał się, rozłożony na naszym ogłoszeniu, śliczny kocurek, ale od Mićka mniejszy i młodszy. A jakie miny robił! A jak mu tam dobrze było! Pozwolił się nam wygłaskać na wszystkie strony, jakby chciał wszystkim obwieścić, że on tu mieszka i to jest jego nowy dom! A pani, która dzwoniła, chyba z ulgą przyjęła wiadomość, że to nie Miciek, bo przybłędę postanowiła sobie zostawić i otoczyła wspaniałą opieką.

Czy Miciuś też tak dobrze trafił?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski