MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moje DVD

Redakcja
Ponieważ wielu moich słuchaczy i czytaczy jest ode mnie sporo młodszych, to - wiedząc, że jestem prawie tak stary jak rock'n'roll (rzeczywiście urodziłem się w chwili wybuchu światowej na niego mody) - sądzi, oczywiście nieco niemądrze, iż słuchałem go od momentu pojawienia się pierwszych przebojów w tym stylu.

Cliff And The Shadows "The Final Reunion"

A tak rzecz jasna nie było, bowiem pierwszych 13-14 lat życia strawiłem na graniu w piłę, strzelaniu z łuku i klejeniu modeli. Za dziewczynami, nie umiejącymi chodzić po drzewach, o ile pamiętam, też wtedy jeszcze się nie oglądałem. No, a muzyki "na poważnie" zacząłem słuchać akurat w chwili, gdy rock'n'roll i pop (u nas zwany big-bitem) zaczęły zmieniać się w rocka. Z tego też powodu, "moimi" byli ostro grający na zfuzowanych gitarach nasto- i dwudziestoparolatkowie, natomiast ich delikatniejszych poprzedników (mających wtedy około trzydziestki) - uważałem za archaicznie śpiewających i brzdąkających wapniaków. Np. takiego Cliffa Richarda i towarzyszących mu The Shadows... Niezły obciach!

Cliff Richard (naprawdę Harry Roger Webb) ma obecnie 69 lat. Zaczął występować w 1958 r. i robi to właściwie bez przerwy do dziś. Wylansował kilkadziesiąt przebojów, wydał koło siedemdziesięciu albumów i sprzedał w sumie ponad 250 milionów(!) płyt. Od 1995 roku przed imieniem i nazwiskiem (dzięki Elżbiecie II) może dopisywać sobie "sir". The Shadows wystartowali także 58. i - co ważne - nie tylko akompaniowali Cliffowi, ale także nagrywali własne płyty oraz lansowali instrumentalne hity (np. "Apache", "Gitar Tango", "Atlantis). Filarami zespołu byli (i znów są) bardzo charakterystycznie grający gitarzyści - Hank Marvin i Bruce Welch. W grupie do dziś bębni jej oryginalny perkusista - Brian Bennett.

Ostatni wrześniowy weekend tego roku. Ogromna, bo 15-tysięczna hala widowiskowa O2 w Londynie. Na scenie, pod supernowoczesnymi systemami świetlnymi i ooogroomnym ekranem malutkie sylwetki muzyków. Jakiś chłopiec w różowej marynarce podchodzi do mikrofonu i zaczyna śpiewać. Sporo się rusza i całkiem dobrze (jak na swoje krzyżyki) tańczy. Ma miękki, młodzieńczo-czysty głos. Obok niego dwaj wioślarze. Grają lepiej niż na płytach. Z radością, spontanicznością i perfekcją. Świetna zabawa! I to przez ponad 2 godziny. Każdy z aż 42 utworów to kochany kiedyś przebój. Co pewien czas Cliff schodzi ze sceny, aby się przebrać, a wtedy jego Cienie grzmocą swoje klasyki. Publiczność klaszcze, kołysze się i lewituje z rozkoszy bo wszystko - świetnie widzi, słyszy i czuje. Dźwięk (DTS) jest rewelacyjny, a DVD uzupełnia reportaż z prób.

Jerzy Skarżyński "Radio Kraków"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski