MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moje kulturowe odkrycia

Redakcja
Zastanawialiście się kiedyś jak dużo czasu potrzeba, żeby naprawdę poznać ludzi i miejsca? Czasem wydaje mi się, że nikt nigdy nie poznał Indii do końca. Nawet sami hindusi. Zapewne nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że kultura azjatycka niewiele ma wspólnego z europejską, więc nie zdziwi was fakt, że każdy dzień w Indiach przynosi dla mnie nowe niespodzianki. .

Moja droga do Indii

Indie powitały mnie deszczem, co nie powinno dziwić w sezonie monsunu jednak, w moim przekonaniu, upalny klimat gwarantował słońce i brak większych problemów z opalenizną. Nic bardziej mylnego. Przez ponad miesiąc trzy razy moim oczom ukazało się niebo. Przez resztę czasu nad głową kłębią się ciężkie, szare chmury. Deszcz jest jednak tylko dodatkiem do wilgotnego powietrza, które przyczyniło się do deficytu suchych ubrań w mojej i tak skromnej szafie, a także ku mojemu przerażeniu do pojawienia się pleśni na wszelkich elektronicznych sprzętach! Specyficzny zapach Indii to – okazuje się - nie tylko korzenne przyprawy, ale także wieczna stęchlizna, która - wierzcie lub nie - ale w tych warunkach zdaje się być zupełnie przyjemnym zapachem.

Klimat to jedna z najbardziej oczywistych różnic, która pociąga za sobą wiele konsekwencji. Na przykład to, że hindusi prowadzą otwarte domy. Pojęcie to nie ogranicza się jednak tylko do przyjacielskich stosunków, choć te są niewątpliwie obecne w każdym momencie (hindusi są szczególnie przyjacielscy dla obcokrajowców), ale oznacza także dosłownie otwarte drzwi i okna. Praktyczność hindusów jest tak wielka, że dzwonek przy drzwiach to dla większości z nich przeżytek. Jeśli przed wejściem leżą ułożone rzędem buty, a drzwi są uchylone, oznacza to, że gospodarz jest w domu i bez większego skrępowania można wejść do środka, a nawet niekiedy poczuć się jak u siebie w domu i swobodnie rozsiąść na kanapie lub podłodze. Na tym jednak kończy się stosunek poufałości, bowiem poza "wtargnięciem" do czyjegoś domu gość nie ma prawa zrobić nic innego, niezależnie od tego, czy jest to odniesienie kubka do kuchni czy jakakolwiek pomoc. Tutaj staropolskie powiedzenie "gość w dom, Bóg w dom" ma jeszcze mocniejszy wydźwięk.

Kolejną kulturalną ciekawostką jest fakt ściągania butów przed wejściem do mieszkania, świątyni a także... sklepu. Zakupy na bosaka to dla hindusów absolutna norma i nieobuty klient w firmowym sklepie ze sprzętem elektronicznym na nikim nie robi większego wrażenia. Jedna z ważniejszych reguł jest także zakaz zasiadania do posiłków w obuwiu. Co prawda coraz częściej zdarza się, że młode pokolenia wychowane w wielkich miastach zmieniają podejście do tej zasady, nie mniej jednak w nadal ona obowiązuje. Jeśli o jedzeniu już mowa to jak większość pewnie wie, w Indiach używanie noża i widelca jest absolutnie zbędne. Ze sztućców korzysta się właściwie tylko w restauracjach, a i to w zasadzie rzadko. Musze jednak przyznać, że praktyka ta korzystnie wpływa na walory smakowe posiłków (trochę gorzej jest niestety z estetyką).

Znaczne różnice odkryć też można w pojęciach estetycznych właśnie. Przede wszystkim różnica ta jest widoczna w odniesieniu do piękna. Ciągle jeszcze nieskażona europejskimi standardami piękna kultura indyjska wciąż bardziej zwraca uwagę na odcień skóry niż rozmiar ubrania. W każdej aptece można zatem spotkać wybielające kremy i maści, salony kosmetyczne oferują takież zabiegi a w torebce każdej dziewczyny zamiast szminki znajduje się mały słoiczek białego talku. Różnice pojawiają się na każdym kroku, jednak im dłużej przebywam w Indiach, tym bardziej skłaniam się do przekonania, że różnice kulturowe są sprawą drugorzędną. Najważniejsi są ludzie. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski