Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje marzenia kończyły się na stratosferze

Redakcja
Fot. Paweł Stachnik
Fot. Paweł Stachnik
Od czasu Pańskiego lotu w kosmos minęły 33 lata i nadal jest Pan jedynym Polakiem, który miał okazję spojrzeć na Ziemię z tak wysoka.

Fot. Paweł Stachnik

ROZMOWA z gen. MIROSŁAWEM HERMASZEWSKIM, polskim kosmonautą

- Jestem w pierwszej setce ludzi, którzy polecieli w kosmos, zajmuję 89. miejsce. Ale w porównaniu z moim kolegą Musą Manarowem, z którym byłem w kwietniu tego roku w Krakowie, jestem malutki. On w kosmosie spędził ponad 500 dni, ja tylko osiem. Ledwo zasmakowałem kosmosu. Teraz w kosmos lata nie tylko Ameryka i Rosja, ale także wiele innych krajów. 39 państw na świecie ma już swoich kosmonautów. Polacy to czwarta w kolejności nacja, która wysłała swojego przedstawiciela w przestrzeń kosmiczną. Przed nami - wbrew wcześniejszym międzypaństwowym ustaleniom - podróż taką odbył Czech. Pewnego dnia znienacka odwołano mnie z przygotowań i wysłano do szpitala do Moskwy, gdzie stwierdzono, że jestem chory i... usunięto mi migdałki. Gdy leżałem po operacji, usłyszałem ze zdziwieniem, że w kosmos razem z kosmonautami radzieckimi poleciał przedstawiciel Czechosłowacji Vladimir Remek. Pojawiła się potem taka historyjka: zanim Rosjanie wysłali w niebo Gagarina, najpierw wystrzelili psa Łajkę. Zanim Amerykanie wysłali Johna Glenna, wystrzelili w kosmos szympansa. A zanim polecieli Polacy, to wcześniej wystrzelili Czecha...

- Czy gdy jako nastolatek marzył Pan o lataniu, przyszło Panu kiedykolwiek do głowy, że znajdzie się Pan w kosmosie?

- Latanie rzeczywiście mnie fascynowało. Gdy w młodości latałem na szybowcach, zastanawiało mnie, co jest wyżej, tam za chmurami. Potem, gdy latałem już na naddźwiękowych odrzutowcach, na wysokości ponad 21 tys. metrów, z podwójną prędkością dźwięku, czasem spoglądałem do góry, ale nie przyszło mi na myśl, że trafię jeszcze wyżej. Moje marzenia kończyły się wtedy w stratosferze.

- Jak wyglądały przygotowania do Pańskiego lotu?

- W 1976 r. pojawiła się pierwsza grupa kosmonautów, która miała polecieć w ramach programu Interkosmos. Po bardzo wnikliwych trzymiesięcznych badaniach wyłoniono dwóch Niemców (Siegmunda Jähna i Eberharda Kelnera), dwóch Czechów (Vladimira Remka i Oldrzicha Pelčaka) i dwóch Polaków (mnie i Zenona Jankowskiego). Rozpoczęliśmy wtedy półtoraroczne, bardzo szerokie przygotowania. Mieliśmy program lotów na samolotach ponaddźwiękowych, testy medyczne i fizyczne, przyswajaliśmy wiedzę teoretyczną. Ćwiczyliśmy lądowania w różnych warunkach, m.in. na morzu i na jeziorze, bytowanie w trudnych warunkach, a także stan nieważkości osiągany w specjalnym samolocie lecącym po paraboli.

- A jak wyglądał sam lot?

- Statek kosmiczny to niewielka część rakiety. A sama rakieta to taka licha skorupka. Pod nią znajdują się silniki, pompy, agregaty, paliwo, pierwszy stopień rakiety, drugi stopień, trzeci stopień. My, w przeciwieństwie do Gagarina, mieliśmy system ratowniczy w razie jakiegoś nieszczęścia. Po starcie zostaliśmy wyrzuceni na orbitę i w statku spędziliśmy tam pierwszą noc. Ta pierwsza noc w kosmosie była dziwna, pół realna, pół wirtualna. Pamiętam, że było bardzo dużo pracy i spać położyliśmy się dopiero o 3 nad ranem. Potem łączyliśmy się ze stacją kosmiczną Salut 6, gdzie wykonywaliśmy program naukowy. Oglądałem Ziemię, która przesuwała się pod nami, robiłem zdjęcia. Obszar Polski od Odry do Bugu przelatywaliśmy w 90 sekund, a cały świat w 90 minut. W te 90 minut widzi się zachód Słońca i jego wschód, noc i dzień oraz cztery pory roku.
- Jakie myśli przychodzą do głowy, gdy spogląda się na Ziemię z wysokości?

- Pierwsze słowa, jakie przychodzą na myśl, to: jak tu pięknie! Ziemia z kosmosu rzeczywiście jest piękna. Zapewniam, że każdy, kto wychodzi na orbitę, po raz pierwszy czy po raz kolejny, wydaje z siebie okrzyk zachwytu. W kosmosie odczuwa się jednak nie tylko przeżycia estetyczne. Patrzenie na wielki wszechświat dookoła skłania do zadania sobie pytania, kim my, ludzie, jesteśmy? Kim jestem ja sam? W pierwszym momencie wydaje się, że kimś wyjątkowym, bo przecież jestem tu, w kosmosie i spoglądam na maleńką Ziemię, na której kłębią się miliardy ludzi. Ale po chwili przychodzi refleksja, że w zestawieniu z owym wielkim kosmosem jest się drobiną, ziarenkiem piasku. A jeszcze po chwili człowiek uzmysławia sobie, że jest to wszak drobina myśląca, która potrafi pokonywać wszelkie trudności. Czego dowodem jego obecność w kosmosie.

- Czy powrót na Ziemię po dłuższym pobycie w kosmosie jest dla organizmu trudny?

- Przede wszystkim przygotowanie do lotu musi być bardzo dokładne. Chodzi m.in. o poprawienie odporności organizmu i przyzwyczajenie go do stanu nieważkości. Gdy człowiek znajdzie się już w kosmosie, warunki nieważkości oddziałują na organizm na dłuższą metę bardzo niekorzystnie. Na krótszą metę reakcje bywają różne - jedni odbierają to euforycznie, inni w sposób bardzo przykry; zależy od indywidualnych predyspozycji organizmu. Natomiast gdy wraca się na Ziemię, każdy ma wrażenie, że wrócił do domu, choć pierwsze chwile są trudne. W moim przypadku, po dość krótkim pobycie w kosmosie, przystosowanie się do warunków ziemskich nie było ciężkie. Ale wspomniany przeze mnie Musa Manarow, który spędził raz na stacji kosmicznej rok jednym ciągiem, miał znacznie gorzej. Każdy ruch sprawia trudność, aparat równowagi odmawia współpracy, czasem szwankuje serce i ciśnienie. Dlatego proces selekcji kosmonautów musi być niezmiernie precyzyjny. Rosyjscy naukowcy i lekarze opanowali to bardzo dobrze.

- Jaka będzie przyszłość lotów kosmicznych?

- Gdy w 1903 r. bracia Wright polecieli na zbudowanym przez siebie samolocie, niektórzy mówili, że to dziwne, niedorzeczne, a już dwa tygodnie później samolotem poleciał pierwszy pasażer. Dzisiaj samolot to popularny środek komunikacji. Ja nie mówię, że za 10 lat, ale za jakiś czas, może za 20 lat, loty w kosmos będą ogólnie dostępne, a nawet tanie. Zostaną zbudowane takie statki, którymi polecimy na orbitę, ba, takie, którymi będziemy mogli polecieć wokół Księżyca, albo zrobimy sobie dwutygodniową wycieczkę na stację orbitalną wokół Ziemi.

- Ale najbliższy krok, jaki musimy zrobić, to lot na Marsa?

- Na Marsa może nie. To dość daleko, podróż trwa dwa lata, trzeba się do niej dobrze przygotować. Dla załogi może to być trudne wyzwanie. Myślę, że najpierw będzie powrót na Księżyc i budowa tam dużej bazy naukowej. Ale nie chodzi o to, czy celem będzie Księżyc czy Mars. Chodzi o rozwój nauki, technologii, postępu inżynierii. Celem jest skonstruowanie odpowiednich rakiet, pojazdów, odkrycie i wykorzystanie nowych technologii. Często nie zdajemy sobie sprawy, że na co dzień korzystamy z technologii mających korzenie w programie kosmicznym. Np. ten cyfrowy dyktafon, na którym nagrywa się nasza rozmowa, to też owoc programu kosmicznego.
- Kiedy może dojść do ponownego lądowania człowieka na jakimś ciele niebieskim?

- Amerykanie mieli wrócić na Księżyc w 2020 r., ale prezydent Obama ściął ten program finansowo, a więc automatycznie perspektywa lotu na Marsa oddala się. Myślę jednak, że to będzie cel przyświecający wielu ludziom i wcześniej czy później zostanie zrealizowany. Gdy raz poleciał Gagarin, to człowiek nie zatrzyma się już w połowie drogi i będzie wiecznie latał. Na razie jednak sytuacja ekonomiczna na świecie jest taka, jaka jest.

- A kiedy kolejny Polak poleci w kosmos?

- To pytanie, które często się pojawia, a mnie samego od dawna dręczy. Kiedy wróciłem z kosmosu, myślałem że miną trzy, cztery lata i będę miał następcę. Ale minęły już 33 lata i nadal jestem jedynakiem. Nasz rząd, niestety, zupełnie nie rozumie znaczenia badań kosmicznych i na jego inicjatywę w tej kwestii nie ma co liczyć. Na szczęście jesteśmy w zjednoczonej Europie i każdy może wysłać swoje CV do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Tam nie będą pytali o przekonania polityczne, religijne, kolor skóry itd., tylko jeżeli spełni się odpowiednie warunki pod względem zdrowia i wiedzy, zostanie się włączonym do oddziału kosmonautów. Choć to też jeszcze nie oznacza, że w kosmos się poleci, bo konkurencja jest tam silna. Ale i tak szansa będzie tysiąc razy większa niż ta, jaką miałem ja.

Rozmawiał: Paweł Stachnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski