Mundial nie był udany dla Polaków. Odpadli po fazie grupowej, ale zawodnikom zostało trochę wspomnień. – Pojechaliśmy sporo wcześniej, by przyzwyczaić się do zmiany klimatu i różnicy czasowej _– opowiada Rząsa. – Trochę czasu zajęła aklimatyzacja. Byliśmy zamknięci w ośrodku w Tedżon, w którym mieliśmy wszystko, ale po dłuższym czasie skoszarowania brakowało kontaktu z innymi ludźmi. Sztab trenerski zafundował nam więc wyjazd do miasta, do galerii handlowej. Pamiętam, że trochę się powygłupialiśmy. Jurek Dudek na przykład pojeździł sobie po dziale sportowym na rowerze._
Z czasem dla Polaków pobyt stawał się nużący. Był basen, korty, ale zamknięcie w jednym miejscu doskwierało. Rząsa był z Dudkiem w pokoju.
– Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale po pewnym czasie nie mogliśmy już na siebie patrzeć – _śmieje się Rząsa. – _Czasu było tak dużo... Za dużo. Mieliśmy salę z komputerami podłączonymi do sieci. To był główny sposób komunikowania się z krajem. Poczuliśmy siłę dopiero raczkującego internetu. Z __rodziną rozmawiałem przez komórkę – dostaliśmy miejscowe karty, bo te europejskie nie działały.
Przed inauguracyjnym meczem z Koreą kibice uprzykrzali Polakom pobyt, jak tylko mogli. – Mieszkaliśmy w przepięknym hotelu nad samym morzem – wspomina Rząsa. – Do piątej rano fani stali na plaży walili w bębny i śpiewali. Potem byli dwunastym zawodnikiem Korei podczas meczu.
Słynne stało się wtedy wykonanie polskiego hymnu przez Edytę Górniak. Wersja artystki w zasadzie nie przypominała „Mazurka Dąbrowskiego”.
– Spojrzeliśmy na __siebie zdziwieni – mówi Rząsa. – Jednak wszyscybyliskoncentrowani na meczu. Mieliśmy na głowie inne sprawy. Oczywiście każdy to zauważył, ale nie to było to najważniejsze.
Polacy przegrali 0:2, potem przyszedł również przegrany mecz z Portugalią (0:4) i „biało-czerwoni” przestali się liczyć w turnieju. Zostało im tylko spotkanie z USA. – Przed meczem udaliśmy się do jednego z najstarszych klasztorów buddyjskich w Korei – opowiada Rząsa. – To była sympatyczna wycieczka, trochę przeszliśmy na nogach, ale potem na boisku nie było tego widać. Drużyna spisała się w __meczu ze Stanami Zjednoczonymi (3:1 – red.).
Tuż przed mundialem Rząsa z Feyenoordem zdobył Puchar UEFA. – Z tego powodu później dotarłem na zgrupowanie – tłumaczy. – Jeśli chodzi o zainteresowanie mediów, to było ono niewielkie. Holenderskich dziennikarzy w ogóle nie było. Wynikało to z tego, że Holandii nie było na tych mistrzostwach, a także z faktu, że byliśmy odizolowaniod świata. Mieliśmy kontakt tylko z __kilkoma polskimi dziennikarzami. Nie było konferencji prasowych czy briefingów. Nie to co podczas Euro 2012 – śmieje się były zawodnik, który do niedawna był odpowiedzialny w reprezentacji Polski za kontakty z kadrowiczów z mediami.
– Mundial przede wszystkim będzie mi się kojarzył z niewykorzystaną szansą w sensie sportowym – dodaje.__
Do Korei Rząsa wrócił rok po MŚ z klubem z Rotterdamu. Na stadionie, na którym Polska przegrała z gospodarzami, zrewanżował się miejscowym, wygrywając w sparingu. A potem w 2011 r. zawitał do Seulu z reprezentacją Franciszka Smudy już w innej roli. Polacy zremisowali w Seulu 2:2.
Miał szansę pojechać na drugi mundial. W eliminacjach do MŚ 2006 grał w 9 spośród 10 meczów. Powołania od Pawła Janasa jednak się nie doczekał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?