– Gdyby Grzegorz Lato zagrał do mnie, to byłby spalony. Sędzia boczny podniósł już nawet chorągiewkę, ale arbiter główny widział, że ja się na chwilkę zatrzymałem, a Grzesiek sam pobiegł z piłką. Potraktował moje ustawienie jako pozycję spaloną. Może dlatego też Brazylijczycy na moment stanęli. Grzesiek im uciekł, strzelił obok bramkarza, a piłka długo toczyła się po murawie. Mogła wpaść do bramki, odbić się od słupka lub przelecieć koło niego. Pobiegłem w kierunku bramki. Gdyby piłka odbiła się od słupka, pewnie to ja zdobyłbym gola, bo byłem 5-6 metrów od bramki. Wpadła jednak do __siatki – tak Zdzisław Kapka wspomina zwycięskiego gola Polaków w meczu o trzecie miejsce podczas MŚ 1974 w RFN.
Dla 20-letniego napastnika Wisły Kraków był to jedyny występ w MŚ. Pięć pierwszych meczów oglądał z trybun, w szóstym (z RFN) był rezerwowym.
– Nie do końca byłem tym zaskoczony, bo Andrzej Szarmach nie mógł zagrać z RFN z powodu kontuzji. Ale występ z Brazylią to był krok do przodu – mówi. I podkreśla: – Samo załapanie się do 22-osobowej kadry na mistrzostwa świata było dla mnie wielkim wyróżnieniem i... większym zaskoczeniem od tego, że grałem z Brazylią. Byłem królem strzelców ligi i to zdecydowało, że pojechałem zamiast bardziej doświadczonych na pozycji środkowego napastnika graczy.
Przeciwko „Canarinhos”, aktualnym wtedy mistrzom świata, zagrał bez kompleksów.
– Najgorsze dla piłkarza jest bycie rezerwowym, bo nie ma się wtedy wpływu na grę. Gdy już wchodziłem na boisko, potrafiłem się wyłączyć i skupić na grze. Nie myślałem o co gram, z kim, ilu jest ludzi na trybunach. Tak też było w meczu z Brazylią, w którym kilkanaście minut przed końcem gry zmieniłem Szarmacha – _opowiada wiślak._
Przed meczem z Brazylią do piłkarzy przyjechały z kraju żony, dziewczyny, rodzice.
– Każdy piłkarz mógł zaprosić jedną osobę. Ja wybrałem mojego tatę, który bardzo interesował się piłką. Był kibicem Garbarni, w której grał jako junior. Dla niego wyjazd na mistrzostwa świata był niesamowitą frajdą. Był na meczu z Brazylią, potem – tak jak cała drużyna i zaproszone osoby – na _ finale RFN – Holandia _– mówi.
Podczas wizyty ze zdumieniem odkrył, że jego ojciec Władysław... zna język niemiecki.
– Podczas wojny ojciec był na robotach w Niemczech. Przez rok pracował na wsi u bauera. O tym wiedziałem, ale o tym, że zna niemiecki – _nie – _opowiada.
Za pieniądze, które zarobił na MŚ, kupił fiata 125 p, którym p. Władysław – pracujący jako kierowca autobusu – mógł jeździć na jego mecze np. na Śląsk.
Na MŚ 1978 w Argentynie i MŚ 1982 w Hiszpanii nie pojechał choć był, jak sam to określa, „blisko kadry” Jacka Gmocha i Antoniego Piechniczka. W eliminacyjnych grach w 1981 roku z NRD w Chorzowie (1:0) i Lipsku (3:2) był rezerwowym.
– W Chorzowie miałem zastąpić Buncola, ale do zmiany nie doszło, a __Andrzej zdobył potem zwycięską bramkę – opowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?