Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monarowiec

Redakcja
Mateusz - kończy leczenie w Krakowskim Monarze Fot. Autorka
Mateusz - kończy leczenie w Krakowskim Monarze Fot. Autorka
Paląc marihuanę ludzie uzależniają się również od innych narkotyków. „Na rynku nie ma czystej marihuany. Dorzuca się do niej odpady poprodukcyjne amfetaminy, czy innych narkotyków. Dlatego paląc, później z taka łatwością przyszło mi branie heroiny”- wyznaje Mateusz, który właśnie kończy leczenie w Monarze…

Mateusz - kończy leczenie w Krakowskim Monarze Fot. Autorka

Siedziałam w jednym z pomieszczeń ośrodka Monar w Krakowie.  Rozmawiałam z szefem placówki o leczących się tu młodych ludziach. Zaskakująco miły i na luzie, nie pasował do stereotypu kierownika. Do gabinetu wszedł chłopak. Niski brunet, z nieogolona brodą. Okulary dodawały mu powagi. Miał na sobie szerokie spodnie moro i bluzę z kapturem. Niczym w wojsku stanął w lekkim rozkroku. Z zaplecionymi z tylu rękoma „zameldował” się terapeucie, mówiąc krótkie  „witam”. Spojrzał też w moim kierunku. Z szerokim zadziornym uśmiechem przedstawił się mówiąc „ Jestem Mateusz”. Początkowo myślałam, że jest jednym z praktykantów, których tu nie brakuje. Po chwili zaskoczenie. To „Monarowiec”- tak o sobie mówią  leczący się tu narkomani.
     Jednak ten chłopak w żaden sposób nie pasował do mojego wyobrażenia o narkomanach. Wyglądał zupełnie normalnie. Gdybym go kiedykolwiek minęła na ulicy, nie powiedziałabym że może mieć cokolwiek wspólnego z narkotykami. Życzliwość i dobre wychowanie, to cechy które nie mieszczą się zazwyczaj w kodeksie narkomana.

ARTYSTA

Mateusz jest już na trzecim etapie leczenia Jego wychowawcy chwalą go za jego postępy i otwartość.  I rzeczywiście tak jest. Bez problemu opowiada o tym  jak zaczął brać narkotyki. Doskonale pamięta również moment, gdy zapalił po raz pierwszy skręta.
– Najpierw była konopia indyjska, ale tak naprawdę zaczyna się od alkoholu – _Mateusz ma 22 lata, z czego 10 poświęcił na branie narkotyków. - Przez pierwszych pięć lat paliłem tylko marihuanę i haszysz, a dopiero potem doszła amfetamina, kodeina, ekstazy,  MDMA, grzyby halucynogenne, kwas… W przeciągu dwóch, może trzech lat, zacząłem brać wszystko co wpadło mi w ręce. Nie myślałem o tym jak o problemie, uważałem że jest to jedyny sposób na dzień.
Mateusz był w gimnazjum, kiedy pierwszy raz zapalił marihuanę. Z pewnością nie przypuszczał wówczas , że dziesięć lat później przyjdzie mu walczyć o życie ze swoim nałogiem.
-Pierwszy raz o marihuanie, jako o narkotyku usłyszałem w telewizji. Kolega ze szkoły przyniósł marihuanę. Od razu pomyślałem „wow, mam narkotyki w ręce”. To chyba ciekowość i fascynacja sprawiły, że po raz pierwszy zapaliłem jointa. Wtedy zauważyłem też, że koledzy, którzy palą marihuanę i używają sobie życia, byli bardziej uprzywilejowani, a wszyscy  w szkole odnosili się do nich z dużym szacunkiem.                                                                                              
Palenie marihuany to dla niego był sposób na pozbycie się swoich kompleksów. Jako dziecko był bardzo nieśmiały. Wszystko się zmieniło kiedy zaczął chodzić na imprezy i palić marihuanę.
„Z chłopca, który pół dzieciństwa spędził w domu, za komputerem, stał się nareszcie ktoś otwarty na ludzi i nowe znajomości”- wspomina
Mateusz zapala kolejnego papierosa. Widać, że się denerwuje. To co mówi , należy do jego przeszłości, jednak ona jest jeszcze w jego głowie. Kiedy człowiek przypomina sobie wszystkie trudne sytuacje, nie sposób opanować emocji. Trochę z żalem do siebie mówi o tym jak to wszystko się zaczęlo.
-Rodzice nigdy nie mieli powodów do niepokoju o mnie. Zdawali sobie pewnie sprawę z tego, że cos jest ze mną nie tak. Starałem się jednak dawać im żadnych sygnałów, żeby nic nie podejrzewali. Zawsze byłem punktualny. Kiedy wychodziłem z domu, nigdy sie nie spóźniałem i zawsze byłem na czas. Dochodziło nawet do tak paradoksalnych sytuacji, że kiedy wracałem do domu trzeźwy, mama pytała mnie, czy dobrze się czuje, bo dziwnie wyglądam. Robiłem wszystko, żeby mieć święty spokój. Dlatego nie potrzebowałem się buntować. Było to dla mnie wygodniejsze, bezpieczniejsze i łatwiejsze.
Dostosowałem  się do reguł jakie wyznaczyli mi rodzice. Mama bardzo mi ufała. Kiedy mówiłem że wyjeżdżam na dwa tygodnie, to wiedziała, że wrócę, bo zawsze wracałem. Dlatego może to, że biorę  wyszło dopiero po sześciu latach…..
_  Wróciłem z koncertu Woodstocku, po którym zdrowo pomieszało mi się w głowie. Brałem wtedy bez przerwy, dzień i noc. Przyjechałem do domu będąc zupełnie w innym świecie. Przez kolejne dni musiałem odespać i wypocić toksyny. Kiedy już wszystko ze mnie zeszło nie mogłem podnieść się z łóżka. Nie pamiętam zbyt dobrze tego, ale wiem, że to był koszmar dla mojej rodziny. Wtedy przez następne pół roku nie brałem nic, a wyglądałem jakbym cały czas chodził naćpany. Rodzice zaczęli więc zdawać sobie sprawę z tego, że biorę. Nie wiedzieli jednak jakie to ma rozmiary. Wmawiali sobie, że jest to tylko chwilowe i bagatelizowali problem. Moje zachowanie tłumaczyli przez środowisko i kolegów. Nie chcieli myśleć o tym, że ich syn jest narkomanem. W końcu zacząłem rozmawiać z nimi o podjęciu leczenia. Dla świętego spokoju zgodziłem się.

Mateusz pojechał wtedy na detoks, jednak niewiele mu to pomogło. Następnie trafił do ośrodka „Formacja” w Krakowie, ale po dwóch dniach spędzonych tam, wrócił do domu. Wywołane przez narkotyki paranoja i psychoza, spowodowały że nie potrafił realnie oceniać rzeczywistości i uznał tę grupę za sektę. Kiedy wrócił do domu,  z pomocą rodziny udało mu się załatwić kolejny ośrodek-Monar  w Grabowie. Tam przebywał przez około trzy miesiące. Został stamtąd jednak wyrzucony i jak sam mówi nie pamięta za co.

MIŁOSIERNY SAMARYTANIN
      Jadąc do ośrodka w Grabowie, kompletnie nie wiedziałem jak tam trafić. Ośrodek ten jest położony w lesie ok. 17 km  od miasta i jakiejkolwiek cywilizacji. Spotkałem po drodze taksówkarza. Nie miałem pieniędzy ale mimo to mnie tam zawiózł. W ośrodku początkowo wydawało mi się, że wszystko idzie dobrze, ale potem zaczęły się dziać różne rzeczy w mojej głowie. Tam nikt tego niestety nie zauważył. Zostałem stamtąd wyrzucony, w dosyć dziwnych warunkach. To był grudzień 2005 roku, -25 stopni. Pierwsza w nocy. Szedłem z całym moim dobytkiem, czyli dwiema torbami i jednym plecakiem, przez las, aż wreszcie doszedłem do jakiejś cywilizacji. Tam spotkałem kolejny raz tego samego taksówkarza. Wziął mnie do siebie do domu, nakarmił, dał nocleg, zadzwonił do mojej matki i powiedział jaka jest sytuacja.  Potem kupił mi bilet do domu i wsadził w pociąg. Zrobił to wszystko bezinteresownie i tak naprawdę uratował mi życie. Miałem szczęście, że go spotkałem.
W tym momencie glos Mateusza się zawiesił. Ostatnie zdanie, wypowiedział z dużym wzruszeniem. Nie widziałam w jego oczach łez, ale pewnego rodzaju smutek. Z pewnością nie było mu łatwo opowiadać o tym,  zupełnie  obcej osobie. W tym wszystkim co mówił, był bardzo naturalny. Nie grał kogoś innego i niczego nie udawał. To jednak nie był koniec jego opowieści. Pomimo tego, że człowiek ten wsadził go do odpowiedniego pociągu, Mateusz zgubił się po drodze we Wrocławiu i trafił do Poznania. Tak błądził,  aż po trzech dniach, udało mu się wreszcie trafić do domu. W tym czasie jego rodzina zgłosiła już jego zaginięcie na policje. **
      Potem Mateusz został skierowany na obserwacje do szpitala psychiatrycznego w Lublińcu. Tam ordynator, jak gdyby nigdy nic poinformował go o tym, że rozchorował się psychicznie.
- Powiedział mi o tym w taki sposób, jakby to była co najwyżej angina.
W szpitalu psychiatrycznym spędził ok. trzech miesięcy. Po przebytej tam kuracji jak sam mówi nie potrafił czytać i pisać. Gdy tylko jednak zakończył leczenie zaczęło się wszystko od nowa.
-Zapaliłem konopie, a po dwóch tygodniach wszystko wróciło. Mniej więcej dwa tygodnie wystarczyły, żebym na nowo zaczął brać to gówno….
Kolejne wyznanie i kolejny papieros. Mateusz był jeszcze w trzech ośrodkach zanim trafił do Monaru w Krakowie. Ćpał  razem ze swoimi „ przyjaciółmi”. Rodzice w końcu dali mu ultimatum: albo pójdzie się leczyć, albo nie ma wstępu do domu. Jednak wtedy brak mieszkania nie był dla niego przeszkoda by brać nadal narkotyki.
-Bywały sytuacje, że nie miałem co jeść i gdzie mieszkać. Wstawałem o 15, zdobywałem towar, ćpałem, znowu szedłem spać i tak  przez cztery miesiące. To była totalna destrukcja. Wtedy nie czuje się nic, prócz potrzeby narkotyku. Nie jadłem, bo nie chciało mi się jeść. Wtedy jest tylko jeden głód- zaćpać. Kiedy bierzesz amfetaminę, przestajesz w ogóle odczuwać jakikolwiek ból.
Jego mama nie mogła patrzeć jak jej syn cierpi. W końcu wzięła sprawy w swoje ręce. Mateusz przyjechał do ośrodka w Krakowie, na leczenie. Wtedy już chciał się leczyć Przyznaje jednak, że początki były trudne.
      Mateusz jest już na trzecim, ostatnim etapie leczenia.
-To taki moment w terapii gdzie ma się trzy zadania do wykonania. Znaleźć pracę, mieszkanie i wyjść z ośrodka. 
Mateusz obecnie stara się o staż w pewnej firmie, jako grafik komputerowy. Ośrodek umożliwił mu skończenie kursów graficznych i teraz projektuje strony internetowe. Jest to bardzo zdolny chłopak z duszą artysty. Uwielbia malować i Myśli o podjęciu studiów na ASP w Krakowie. Kiedy skończy leczenie z pewnością nie wróci do swojego rodzinnego miasta. Jak sam mówi „To najgorsze co można zrobić”. To właśnie wtedy istnieje szansa powrotu do nałogu.
- Obawiam się tego, że w życiu czeka mnie jeszcze wiele ciężkich sytuacji i będę musiał je wszystkie przejść będąc trzeźwym. Musze sobie z nimi poradzić i nie uciekać od problemów, bo musze nauczyć się je rozwiązywać. Każda porażka w życiu może stać się powodem, by wrócić do nałogu.
Wierzę jednak w to, że sobie poradzę, bo jestem zdeterminowany. W końcu musi mi się udać. Mam 22 lata i jestem świadomy tego, że pisząc CV nie ma dziury w życiorysie…..
       Podczas rozmowy Mateusz wypalił paczkę papierosów, a ułożone w rządku niedopałki leżały na stole. Widać, że rozmowa ta nie była łatwa. Zapadła cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tak naprawdę nikt nigdy, nie zrozumie do końca  tego, co ten chłopak przeszedł.
Katarzyna Górna
Studentka PAT w Krakowie

Zobacz:

Historia narkomana- gangstera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski