Gdyby bardziej powęszyć – pewnie znalazłoby się więcej. Dorzuciwszy gaz z łupków – którego też trzeba szukać lepiej – moglibyśmy się stać samowystarczalni.
Dla Polaka-szaraka oznaczałoby to media w cenach amerykańskich (czyli trzy razy tańsze niż dzisiaj); naszemu przemysłowi tak tanie źródła energii pomogłyby pokonać zagraniczną konkurencję, a przestawione na gaz elektrownie przestałyby drażnić ekozboków.
To są, jak mawiał klasyk, oczywiste oczywistości, więc może mocno dziwić, że cała para rządu i opozycji nie idzie w działania pozwalające osiągnąć ów cel. Sytuacja staje się jednak jasna, gdy spojrzymy, komu politycy – i to wszelkich partii – powierzyli realną władzę nad zasobami, przesyłem i dostawami gazu.
PGNiG pozostaje faktycznym monopolistą, a takich z natury nie interesuje tanie paliwo w naszych domach i zakładach. Monopolistę interesuje paliwo jak najdroższe. Jak cena gazu spada – monopolista płacze, bo maleją jego marże. Po co monopoliście zwiększać wydobycie krajowego gazu, skoro i tak musi Gazpromowi zapłacić za zamówiony (nie- ważne, czy zużyty)?
Zarobki sięgnęły w PGNiG 9 tys. zł, w zarządzie idą w miliony. Monopolista zawsze może sięgnąć do naszej kieszeni. To po co się sprężać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?