Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moskiewskie sensacje

Redakcja
WŁADYSŁAW A. SERCZYK

Znad granicy

WŁADYSŁAW A. SERCZYK

Znad granicy

Na samogon przerabia się wszystko. Nawet sosnowe wióry.

Przeciętny mieszkaniec Moskwy (dawniej pisało się "moskwiczanin" i było dobrze, teraz pisze się "moskwianin" i - podobno - jest lepiej; a że nowa forma tego określenia mi nie odpowiada, wybrałem rozwiązanie kompromisowe) prowadzi żywot niezbyt ciekawy. Wprawdzie, jak przeczytaliśmy ostatnio w jednej z centralnych polskich gazet, w mieście pojawiło się sporo nowych restauracji, barów i knajpek z kuchnią narodową i jedzenie w nich nie jest drogie, ale i tak na całodzienne skromne utrzymanie jednej osoby poza domem trzeba wydać nie mniej niż 5-7 dolarów, gdy przeciętna pensja wynosi zaledwie 70-100 dolarów. Nic więc dziwnego, że każdy "przeciętniak" myśli tylko o tym, jak i gdzie dorobić, byle utrzymać się na powierzchni życia i nie popaść w nędzę.
 Wstęp na imprezy rozrywkowe, do teatrów i na koncerty jest zazwyczaj bardzo drogi. Pozostają więc: istniejące jeszcze od czasów radzieckich postawione w parkach podesty do tańca - tzw. tancpłoszczadki, telewizja i domowe dyskusje o polityce oparte na relacjach znajdowanych na małym ekranie i wyczytanych w gazetach.
 Jedną z ostatnio gorąco komentowanych sensacji było stanowcze wypowiedzenie się Władimira Putina przeciw orzekaniu i wykonywaniu kary śmierci. Co prawda dla wielu nie ulegało wątpliwości, że był to jeden z kolejnych kroków zmierzających do stworzenia prawdziwie europejskiego obrazu prezydenta Rosji, lecz wśród licznych prasowych wypowiedzi znalazły się także przypominające podstawowe kanony chrześcijaństwa. Edukowanie społeczeństwa nie sprowadziło się tylko do tego. Czytelnicy dzienników mogli dowiedzieć się z gazetowych artykułów o szczegółach różnych sposobów egzekucji, m.in. o rzekomo humanitarnym pozbawianiu człowieka życia przez wstrzyknięcie mu trucizny. Autorzy nie zapomnieli przy tym o wstrząsających zdjęciach ilustrujących ich
wywody.
 Kto wie, czy publiczna deklaracja Putina nie rozpoczęła procesu wyhamowywania dość powszechnych w Rosji odruchów brutalności wyzwalających się niemal automatycznie w zetknięciu z inną brutalnością. Notabene, niejako przy okazji, przypomniano, że stosowane w oficjalnych komunikatach o egzekucjach słowo "rozstrzelanie" w Rosji nie ma nic wspólnego z rozstrzelaniem stosowanym np. w niektórych stanach USA, gdzie w wykonaniu wyroku uczestniczy kilkuosobowy oddział egzekucyjny, i że jest po prostu zastrzeleniem skazańca przez więziennego kata, zazwyczaj w wyjątkowo nieludzkich warunkach.
 Z pierwszych stron gazet nadal nie schodzi też sprawa losów okrętu podwodnego "Kursk", który zatonął przed rokiem wraz z całą załogą. Ostatnio okazało się, że kontrakt z zachodnimi specjalistami zawiera tyle dziwnych sformułowań, że wygląda, jakby rosyjscy kontrahenci nie chcieli doprowadzić do wydobycia wraku z dna morza. Między innymi przewidziano możliwość przerwania prac, gdy fale i szybkość wiatru osiągną dwa i pół stopnia w skali Beauforta. Wiadomo natomiast, że pogoda niemal stale utrzymująca się w miejscu zdarzenia oceniana bywa na trzy i więcej stopni w tej samej skali. Oznacza to, że nie tylko prace mogą zostać w każdej chwili przerwane, ale władze rosyjskie będą zmuszone do wypłacenia zagranicznym specjalistom sporego odszkodowania. Nie brakuje zresztą innych, wciąż nie dających się sprawdzić, pogłosek. Jedna z nich mówi o zderzeniu "Kurska" z innym okrętem rosyjskiej, nie zaś
- cudzoziemskiej, marynarki wojennej, inna - o pożarze na pokładzie, który miał stać się główną przyczyną tragedii. Przebąkuje się również o rzekomo prawdziwym podłożu rozgrywających się dzisiaj wydarzeń: starciach personalnych w dowództwie floty i rysującym się coraz wyraźniej konflikcie między cywilami a wojskowymi w Ministerstwie Obrony... I chociaż nie widać zagrożenia założonych wcześniej terminów zakończenia kolejnych etapów prac wydobywczych, rośnie liczba sceptyków powątpiewających w dobrą wolę decydentów z "centrali". Prezydent najwyraźniej nie ma ochoty mieszać się do tej sprawy, zapewne nie chcąc zrazić do siebie ludzi z tzw. kompleksu wojskowo-obronnego. Trudno zresztą zapomnieć o smutnych doświadczeniach Gorbaczowa i Jelcyna w tym względzie.
 Oficjalny komunikat, że spożycie alkoholu w Rosji w 2000 r. wyniosło 14 litrów czystego spirytusu na osobę, włączając w to oseski i stare babcie, nie wzbudził niczyjego niepokoju, chociaż oznacza on, że w ostatnim roku minionego tysiąclecia każdy Rosjanin codziennie wypijał ok. 40 g spirytusu, a więc "setkę" wódki. Informację tę przyjęto raczej z kpiącym uśmiechem, bowiem powszechnie wiadomo o potężnej produkcji samogonu na wsi, na który przerabia się wszystko, co tylko się da.
Złośliwi mówią nawet o wiórach sosnowych. Jak jednak można sądzić z wyglądu ulicy, pijaństwo udało się wyraźnie ograniczyć, na co praw-dopodobnie miało wpływ zwiększenie ilości piwa i jego punktów sprzedaży. Tru-
dno także zapomnieć o wykupywaniu mocniejszych trunków, przeznaczanych na przemyt do Polski. Jak dotąd, kooperacja w tej mierze nie zawodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski