Wyrachowany strateg czy niewinny Piotruś Pan z „Fabryki Snów”, który urzeczywistnia swoje marzenia na planie filmowym? Steven Spielberg, którego „Most szpiegów” możemy oglądać na ekranach kin, ma wiele twarzy. I jednego nie można mu odmówić - doskonale wie, jak kręcić filmy. Nie spodziewajmy się jednak, że jego nowe dzieło dostarczy nam wrażeń na miarę najlepszych szpiegowskich thrillerów. To raczej opowieść z rodzaju familijnych historii, które zawsze wieńczy happy end.
Tom Hanks, w roli jednego z najbardziej szlachetnych prawników w Ameryce, próbuje w czasach zimnej wojny uchronić przed karą śmierci sowieckiego szpiega. Jego kreacja nieodparcie przywodzi na myśl „Ratując pana Banksa”, gdzie zagrał Walta Disneya, gotowego zrobić wszystko, by uszczęśliwić swoje dzieci.
W „Moście szpiegów” Hanks/Disney ratuje Amerykę dla dobra swych potomków. Wszystko jest niby na serio, ale film Spielberga ogląda się koniec końców jak bajkę, w której ciepło bije z nienaruszalnego, domowego ogniska, groza niwelowana jest przez dowcip, a wzruszenie potęguje patetyczna muzyka. Czego chcieć jednak więcej w czasie zbliżających się świąt?
Prawnik Hanksa, jak to często bywa w filmach Spielberga, jest samotnym sprawiedliwym wśród nieprzychylnego mu tłumu. W czasie bowiem, gdy Amerykanie przeraźliwie boją się komunistów, on staje w obronie sowieckiego szpiega, któremu grozi kara śmierci. Adwokat jest błyskotliwy, przenikliwy i rozsądny. Reżyser obdarzył go nawet mocą przewidywania przyszłości (co stanowi najsłabszy punkt scenariusza). Ocalenie szpiega przed krzesłem elektrycznym sprawi, że stanie się on wkrótce kartą przetargową w negocjacjach z funkcjonariuszami KGB, którzy z kolei przetrzymują na terytorium ZSRR amerykańskiego agenta.
Co ciekawe w filmie Spielberga nie ma jednak czarnych charakterów. Rosjanie okazują się rozsądni i skorzy do kompromisów, więźniów przetrzymują w humanitarnych warunkach, a stosowaną przez nich „najboleśniejszą” torturą staje się oblewanie przesłuchiwanego kubłem zimnej wody. Spielberg nie miał chyba jednak zamiaru zaglądać w oczy Wielkiej Historii. Prędzej zależało mu na ukazaniu wyłącznie szlachetnych postaw i siły tkwiącej w porozumieniu - możliwemu ponad politycznymi podziałami. Ludzkie życie warte jest tego, jak zdaje się mówić reżyser, by sięgać czasem po najbardziej oczywiste metody dla jego ratowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?