Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motocykl Rafaela

Redakcja
Katarzyna Kobylarczyk

Pielęgniarka Małgorzata Borchulska prywatnie jeździ motocyklem suzuki savage chopper, a zawodowo - w karetce pogotowia. Mówi, że ostatnio stali pod Pocztą Główną. Deszcz, korek, wąsko, syrena wyje, zdenerwowani kierowcy nie mają gdzie zjechać, erka ich nie wyminie. Motocykl byłby szybszy...
   Ksiądz Jacek Piszczyk ze Stowarzyszenia Rafael "R2" swoim kawasaki GTI po mieście porusza się rzadko. Kiedyś wybrał się zamówić pamiątkowe obrazki z okazji Pierwszej Komunii Świętej. Wykonawca na jego widok zwyczajnie zaniemówił.
   Biało-czerwony motocykl ratowniczy (nie można jeszcze oficjalnie podać jego marki) stoi u dealera w Bielsku. Zrobiono go specjalnie dla niemieckiej straży pożarnej. Po bokach i z tyłu ma błękitne "koguty", w głębokich kufrach mieści się sprzęt medyczny. Dodatkowy akumulator może obsługiwać sterowany komputerowo defibrylator, radiostacja pozwala skontaktować się z bazą. Na miejsce wypadku może dojechać nawet dwa razy szybciej niż karetka.
   Jest wielki jak smok. Małgorzata Borchulska specjalnie poszła do krakowskiego sprzedawcy, aby przymierzyć się do podobnego modelu. Bo wkrótce motocykl ratowniczy wspomoże Krakowskie Pogotowie Ratunkowe. Chce go kupić Stowarzyszenie Rafael.

Wszystko na R

   Stowarzyszenie Rafael od 2000 r. działa przy kościele Pana Jezusa Dobrego Pasterza. Zajmuje się sektami i uzależnieniami (wyszkoliło już 500 pedagogów), prowadzi teatr (wystawiają "Kobietę mężną, czyli rzecz o św. Joannie Berettcie Molli"). Od dwóch lat organizuje też Motocyklowe Ochotnicze Ratownictwo Drogowe "R2".
   - "R2" dlatego, że wszystko, co wiąże się z ratownictwem, zaczyna się na literę R: reanimacja, resuscytacja, respirator… - _tłumaczy Krzysztof Kiełbasa, szef "R2".
   
- Motocyklista często jest świadkiem wypadku. Sam też może mu ulec. Chodzi o to, żeby umieć pomóc - _dodaje ksiądz Zygmunt Kosowski ze Stowarzyszenia Rafael.
   W 2003 r. stowarzyszenie porozklejało w sklepach i serwisach motocyklowych ogłoszenia o kursie pierwszej pomocy. Ukończyły go 23 osoby. Najaktywniejsi przeszli zaawansowane szkolenia w Krakowskiej Szkole Ratownictwa Medycznego, praktyki w pogotowiu i w dwóch szpitalach, treningi z grupą jurajską GOPR. Mają polskie i amerykańskie certyfikaty ratownictwa. To oni będą jeździć motocyklem ratunkowym.
   - _Przeprowadzimy dwuletni program pilotażowy, który sprawdzi przydatność bojowej maszyny ratunkowej na terenie Małopolski. Jeśli test wypadnie pomyślnie, a musi wypaść, bo nie ma pojazdu, który przedrze się przez zatłoczone miasto szybciej niż motocykl, stworzymy profesjonalny oddział ratowniczy - _zapowiada Krzysztof Kiełbasa.
   Biało-czerwony jednoślad początkowo towarzyszyłby karetce pogotowia. Później samodzielnie patrolowałby miasto i docierał na miejsce wypadku. Motocykl przez cały dzień jeździłby po Krakowie. Ratownik udzielałby ofiarom pierwszej pomocy, zabezpieczał miejsce, oceniał rozmiary katastrofy i wzywał przez radio posiłki.
   - _Szacujemy, że można by skrócić czas dojazdu o prawie połowę. I w wielu przypadkach będzie to najlepsze lekarstwo - _mówi Krzysztof Kiełbasa.

Szybciej

   Motocyklowe oddziały ratownicze od wielu lat działają w Anglii i w Niemczech. W Londynie zwiadowca na jednośladzie pierwszy dociera na miejsce wypadku i stamtąd dyryguje akcją ratowniczą. Dr Jacek Pachota, anestezjolog z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, znalazł w Internecie niemieckich Lekarzy na Motocyklach. Krakowski "R2" skontaktował się z nimi w ubiegłym roku.
   Doktor Pachota od siedmiu lat jeździ na motocyklu terenowym typu Endura. Będzie jednym z tych, którzy dosiądą pojazdu ratowniczego.
   - Wystarczy pięć minut od zatrzymania pracy serca, by zaczęły obumierać komórki mózgu, które są najwrażliwsze na niedokrwienie - _opowiada.
   W mieście karetka jedzie do pacjenta osiem minut.
   Z reguły wszyscy świadkowie wypadku na nią czekają. Rzadko się zdarza, że ktoś udzieli ofiarom pierwszej pomocy.
   Ratownik na motocyklu rozpocznie sztucznie oddychanie i masaż pośredni serca. Nie poda wprawdzie żadnych leków, ale będzie mógł zatamować krwawienie, unieruchomić złamaną kończynę i założyć kołnierz chroniący kręgosłup. Być może do dyspozycji będzie miał także automatyczny defibrylator. - _To bardzo bezpieczny sprzęt: po prostu przykleja się elektrody na piersi pacjenta, a komputer sam mierzy zaburzenia pracy serca i odmierza odpowiedni wstrząs elektryczny. Na Zachodzie podobne modele montuje się w supermarketach i w samolotach - _opowiada Jacek Pachota. Taki defibrylator kosztuje ok. 15 tys. zł.
   - _Druga rzecz to pijani - _dodaje Małgorzata Borchulska, od 11 lat pielęgniarka w erce, prywatnie właścicielka statecznego motocykla suzuki savage chopper. - _Ponad 80 procent wezwań brzmi "nieprzytomny, leży na ulicy". Mamy już nawet stałych klientów, rozpoznajemy ich po rejonach. Jednak karetka i tak musi jechać: dwutonowy samochód z czterema osobami obsługi.

   Wezwanie do pijanego uziemia erkę na około 40 minut.
   Ratownik na motocyklu szybko dotarłby na miejsce i ocenił sytuację. Gdyby miał uprawnienia lekarskie, mógłby od razu, bez angażowania ekipy karetki, skierować delikwenta do izby wytrzeźwień.
   - Po trzecie: zabezpieczyłby miejsce wypadku. Wiadomo, jak to wygląda - zerwane kable wysokiego napięcia, leje się benzyna, wokół tłum gapiów, ktoś rzuci papierosa… Ratownik przygotowałby wszystko na przyjazd karetek, lekarze mieliby wolny dostęp do rannych - przekonuje Małgorzata Borchulska.

Stuprocentowo

   - Sukces - ocenia Małgorzata Kazub, wicedyrektor gdańskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - Teraz zaczyna się sezon motocyklowy, więc ludzie ciągle do nas dzwonią i pytają, kiedy wyjedzie harley.
   Od dwóch lat po Gdańsku jeździ przerobiony na ratowniczy motocykl harley. Obsługuje go na zmianę trzech ratowników pogotowia: przez dwa miesiące w roku (tyle trwa sezon), po 8-10 godzin dziennie. W ubiegłym roku wziął udział w ponad stu akcjach ratowniczych.
   - I ponad sto razy dotarł szybciej niż karetka, więc można powiedzieć, że egzamin zdał stuprocentowo. A Gdańsk jest przecież podobny do Krakowa: dużo turystów, wąskie zabytkowe uliczki - _mówi Małgorzata Kazub. Zmartwienie ma tylko jedno: nikt nie chce uznać motocykla za jednostkę ratującą życie i zrefundować kosztów jego eksploatacji. Dlatego harley jeździ tylko wtedy, kiedy są sponsorzy.
   Motocykl dla Krakowa zakupią prywatni darczyńcy. - _Cały program pilotażowy będzie finansowany przez sponsorów. Planujemy także stworzenie klubu sympatyków "R2": jego członkiem można by zostać za - choćby drobne - wpłaty na konto stowarzyszenia - _mówi Krzysztof Kiełbasa.__Na razie "R2" prowadzi rozmowy z firmą, która mogłaby za darmo dostarczać benzynę. Motocyklowe dyżury na pogotowiu członkowie stowarzyszenia zamierzają pełnić nieodpłatnie, jako wolontariusze.
   - _Dla nas zysk jest duży: nie ponosimy żadnych kosztów, a dostajemy wykwalifikowanych ratowników - _cieszy się dr Małgorzata Popławska z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego
. - Nawet jeśli przyjadą dwie minuty przed karetką, pacjenci będą czuli się bezpieczniej._

Jednoosobowo

   - Trzeba będzie znać topografię jak taksówkarz. Już od jakiegoś czasu planujemy wspólną wyprawę na łąkę oraz wkuwanie planu miasta i podkrakowskich wiosek - mówi Małgorzata Borchulska. - W karetce dyspozytor podaje nazwę ulicy, a lekarz i ratownicy siedzą nad mapą i mówią kierowcy, gdzie skręcić. Motocykl ratowniczy jest jednoosobowy.
   Małgorzata Borchulska od 11 lat jeździ w erce jako pielęgniarka. Na motocyklu - od 20 lat. Pierwszy jednoślad kupił jej ojciec. - Kiedy wróciłam do domu, tata powiedział, że zostawiłam straszny bałagan na łóżku. Nigdy mi nic takiego nie mówił, więc aż poszłam zobaczyć. Pod kołdrą leżał motor - _opowiada. Teraz jeździ spokojnym, statecznym chopperem.
   - _A ponieważ uwielbiam pracę pielęgniarki ratunkowej, pogotowie motocyklowe to dla mnie po prostu "wash and go" - _śmieje się
.
   
- Splot zainteresowań - nazwałby to Robert Wolny, nurek i skoczek spadochronowy, który uwielbia wszystko, co niesie ze sobą ryzyko. Jeździ ścigaczem kawasaki ZX 9. - _W ubiegłym sezonie zrobiłem motocyklem ponad osiem tysięcy kilometrów. Samochodem przejeżdżam rocznie ok. 100 tysięcy, więc zdarza mi się być świadkiem różnych sytuacji - _dodaje. Interesuje się medycyną ratowniczą, bo tkwi w nim chęć pomocy, a nie tylko stania i przyglądania się. - _To jest przecież walka z czasem. Każda minuta naszego dłubania w nosie to minuta zabrana z czyjegoś życia.
   Dla księdza Jacka Piszczyka ze Stowarzyszenia Rafael "R2" to po trosze spełnienie marzeń sprzed 18 lat. Jeszcze jako młody kleryk zamierzał kupić stare WSK, ale ojciec, właściciel komara, nie chciał się zgodzić. - Za to na tym komarku miałem nawet kiedyś spotkanie z dużym fiatem, na szczęście niegroźne - _wspomina ze śmiechem. Niedawno kupił używany, 17-letni motocykl kawasaki GTI, żeby trenować przed ratowniczym jednośladem. Czasem uda się skrzyknąć całą ekipę i pojechać gdzieś za Kraków. Bo po mieście jeździ rzadko: raz pojechał zamówić pamiątkowe obrazki z okazji pierwszej komunii i wykonawca zaniemówił, jak go zobaczył.
   Dlatego ksiądz Jacek z motorem się w parafii nie afiszuje. - _Nie, żebym go jakoś ukrywał, przecież głupi to się nawet ołówkiem z gumką zgorszy. A dzięki kursom pierwszej pomocy przynajmniej nie bałem się zatrzymać, jak ostatnio natrafiłem na wypadek.

   Pod Krzeszowicami volkswagen zderzył się z TIR-em: kupa pogiętych blach, przesunięta kolumna kierownicy. Udało się otworzyć drzwi volkswagena, przytrzymać głowę kierowcy, żeby było mu łatwiej oddychać. Był nieprzytomny, ale charczał, znaczy żył. Potem zabrała go karetka i ksiądz Jacek nie wie, co było dalej. - Nawet się zdziwiłem, że tak spokojnie zareagowałem. Dopiero w domu usiadłem i zacząłem się zastanawiać - _opowiada. Okazało się, że zapomniał włożyć gumowe rękawiczki, które specjalnie wozi ze sobą na wypadek interwencji, żeby uniknąć ewentualnego zakażenia przez krew ofiary wypadku.
   - _Najważniejsze było jednak to, że się nie bałem zatrzymać - _podkreśla
._

Szkoleniowo

   Żeby dobrze opanować technikę jazdy na motocyklu ratunkowym, chcą przejechać na nim szkoleniowo przynajmniej tysiąc kilometrów. Na razie trenują na swoich, prywatnych.
   - Mamy podstawowy sprzęt medyczny, kupiliśmy też kamizelki, które są na wyposażeniu wojsk RPA - _relacjonuje ksiądz Zygmunt Kosowski ze Stowarzyszenia Rafael.
   Kamizelki składają się niemal wyłącznie z kieszeni. Mieści się w nich ciśnieniomierz, stetoskop, mnóstwo opatrunków i bandaży, kołnierz usztywniający kręgosłup, zrolowane szyny do unieruchamiania złamanych kończyn i AMBU - przyrząd do prowadzenia sztucznego oddychania. Mają miejsce na radiostację. Motocyklista podczas jazdy musi mieć przecież wolne ręce.
   Chcą poprosić policjantów z Komendy Wojewódzkiej, żeby podzielili się z nimi doświadczeniami w jeździe na bojowym motocyklu po zatłoczonym Krakowie.
   Z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych załatwiają zgodę na używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych.
   - _Po dwóch sezonach patroli i pracy w terenie spróbujemy przygotować specjalny raport, który wykaże przydatność motocykla ratowniczego w warunkach miejskich. Zakorkowany Kraków to w końcu świetny poligon. Zobaczymy, o ile szybciej niż karetka zdołamy dotrzeć do rannych. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, pomyślimy o stworzeniu centrum szkoleniowego z zakresu medycyny ratowniczej. Będzie w nim można zdobyć certyfikat ratownika i prawo jazdy na motocykl bojowy - _planuje Krzysztof Kiełbasa.
   Robert Wolny ma przeczucie, że przedsięwzięcie jest skazane na sukces.
   - _Tylko żeby po tym wszystkim niektórzy sobie nie pomyśleli, że my nawet wskrzeszać będziemy - _żartuje ksiądz Jacek
. - Bo to się dotąd tylko Jednemu udało._
   Ale On chyba też będzie z nimi jeździł.

Stowarzyszenie Rafael można wspomóc, wpłacając pieniądze na konto nr 35 1060 0076 0000 3200 0066 2197

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski