Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motyka zapytał, kto chce...

Tomasz Bochenek
Zbigniew Wiącek obecnie pracuje z młodzieżą w Albertusie Kraków
Zbigniew Wiącek obecnie pracuje z młodzieżą w Albertusie Kraków Anna Kaczmarz
Życie na trenerskiej ławce: Zbigniew Wiącek. - Po zakończeniu gry w piłkę zająłem się rodziną i pracą w szkolnictwie. Przez wiele lat nawet nie brałem pod uwagę tego, by uprawiać zawód trenera - przyznaje Zbigniew Wiącek.

Kibice pamiętają go z Hutnika, z końca lat 70. i pierwszej połowy 80. - Byłem środkowym obrońcą, czasami lewym, zdarzało mi się też grać na środku pomocy - wspomina. Swój piłkarski szczyt osiągnął w 1981 roku, gdy Hutnik zajął 2. miejsce w II lidze. - Walkę o ekstraklasę przegraliśmy o 1 punkt z Gwardią Warszawa, w której grali Dariusz Dziekanowski, Krzysztof Baran czy Marek Banaszkiewicz - wylicza Wiącek.

Urodził się w 1958 roku. Jako dziecko mieszkał na Olszy II, w tym samym bloku co starszy o cztery lata Zdzisław Kapka. - Kiedy miałem osiem lat, przeprowadziłem się do Nowej Huty. Ale przygodę z piłką zaczynałem w Prądniczance. Do Hutnika trafiłem jako13-latek.

Z Suchymi Stawami pożegnał się w 1984 roku. Trafił do Sandecji Nowy Sącz, później Wawelu. - Z poważnej gry w piłkę zrezygnowałem dość wcześnie, mając 27-28 lat. Wcześniej zaocznie ukończyłem AWF.

Ale do trenerki Zbigniewa Wiącka nie ciągnęło. A i dziś, po kilkunastu latach pracy, mówi: - Nigdy nie traktowałem tego jako równoległego zawodu. Prowadzenie drużyn po prostu mnie cieszyło - do momentu, gdy z zawodnikami było nam po drodze. Bo kiedy pojawiały się zgrzyty, niedomówienia, gdy widziałem, że piłkarze nie są w stanie sprostać moim wymaganiom, to uznawałem, że dalsza współpraca nie ma sensu i kończyło się rozstaniem.

Wróćmy do momentu, w którym uznał, że jednak wejdzie na trenerską ścieżkę...

- Podczas meczu oldbojów Hutnika w Kalwarii Zebrzydowskiej Marek Motyka rzucił pytanie, czy ktoś nie chciałby zostać grającym trenerem w Stanisławiance Stanisław Dolny - relacjonuje nasz bohater. - Powiedziałem więc, żeby podał mój numer telefonu...

Wiącek, jako grający trener, szybko awansował ze Stanisławianką z klasy A do "okręgówki".

- Właśnie ten pierwszy rok pracy w Stanisławiu Dolnym wspominam z największym sentymentem. Kiedy wiele lat później wróciłem do Stanisławianki, spotkałem w okolicznych klubach zawodników, których trenowałem wtedy, pod koniec lat 90. Mówili, że dopiero ja ich nauczyłem grać w piłkę - mówi z satysfakcją.

Praca zaczęła go szukać - już bliżej domu. Zieleńczanka, Clepardia (awans do IV ligi w 2000 roku), Karpaty Siepraw, Wieczysta, Podgórze, Grębałowianka...

- Teraz, oprócz pracy w szkole, zajmuję się też młodzieżą w Albertusie Kraków - informuje Zbigniew Wiącek.
Ale trenerką para się też w TS Węgrzce, pomagając w prowadzeniu A-klasowej drużyny synowi - Michałowi. Który w zawodzie szkoleniowca postanowił zaistnieć mocniej od ojca, bardziej znany jest z prowadzenia drużyny rezerw Cracovii.

- Michał traktuje to zdecydowanie poważniej ode mnie, szuka kontaktów, by się dokształcać, podnosi kwalifikacje, chce piąć się w górę. Oczywiście, miło mi, że wybrał taką drogę życiową. Jestem z niego dumny i trzymam za niego kciuki - podkreśla Zbigniew Wiącek.

Dodaje: - Myślę, że konkurencja w zawodzie jest w tej chwili większa niż dawniej, właśnie dlatego, że wielu młodych ludzi poważnie podchodzi do pracy trenerskiej. Kiedy ja zaczynałem, trenerów z licencjami nie było zbyt wielu, a w małych miejscowościach nierzadko pracowali ludzie przypadkowi. Teraz się to zmienia.

Za tydzień Mieczysław Będkowski, trener m.in. Hutnika

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski