- Jak Pan został przyjęty w trzecioligowym klubie przez nowych kolegów?
- Mile i ciepło. Atmosfera jest bardzo dobra. Jestem zadowolony. Czekam tylko na rozpoczęcie rundy wiosennej. Chciałbym - tak jak i inni piłkarze - żeby już ruszyły ligowe rozgrywki. Sparingi - w których trzeba walczyć o miejsce w składzie - sparingami, ale najważniejsze są mecze o stawkę.
- Jak długo będzie Pan zawodnikiem Garbarni?
- Trafiłem do niej na zasadzie wypożyczenia ze Stali Stalowa Wola (na półmetku rozgrywek zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli drugiej ligi - przyp.), z którą jestem związany umową do czerwca bieżącego roku. Co będzie potem, nie wiem. Na razie nie myślę o przyszłości, skupiam się na treningach i grze.
- Wystąpił Pan w pięciu sparingach i dwóch meczach Turnieju Dawnych Mistrzów. Z reguły na prawej obronie...
- Tak. Tylko w sparingu ze Stalą Stalowa Wola w drugiej połowie grałem na lewej obronie. Jestem wszechstronnym piłkarzem. Występowałem na różnych pozycjach. Zaczynałem od ataku, potem grałem w pomocy - na prawej i lewej stronie, w Stali także na środku - a następnie na obronie. Nie byłem tylko bramkarzem i stoperem. Występowałem na obu skrzydłach defensywy i drugiej linii, choć jestem prawonożnym zawodnikiem.
- Jedną z Pana zalet - uniwersalizm - już więc znamy. A inne?
- Solidność, przegląd pola, podania, wytrzymałość. Z moją techniką na tym poziomie rozgrywek także nie jest źle, standardy zachowuję. No i kontuzje mnie omijają. Nigdy nie miałem dłuższej przerwy w grze.
- Pana piłkarskie wady?
- Muszę pracować praktycznie nad wszystkim. Szczególnie jednak nad szybkością.
- Pochodzi Pan ze sportowej rodziny?
- Nie. Mam brata i trzy siostry. Starszy ode mnie o osiem lat Rafał grał w piłkę, ale tylko amatorsko. Rodzice i rodzeństwo kibicują mi, pytają, jak mi się wiedzie na boisku. Brat i tata czasami przychodzili na moje mecze.
- Urodził się Pan - 1 stycznia 1993 roku - w Stalowej Woli, ale nie mieszka Pan w niej. Jak Pan więc trafił do Stali?
- Mieszkam we wsi Rzeczyca Okrągła, położonej w powiecie stalowolskim. W piłkę grałem od dziecka. Mając 12 lat, trafiłem do LZS Rzeczyca Długa, klubie w sąsiedniej wsi, gdzie było boisko. Teraz jest on liderem tabeli w klasie A. Wtedy grał w klasie B. W Stali znalazłem się, gdy miałem 16 lat. Na treningi w tym klubie namówił mnie mój wychowawca z Zespołu Szkół numer 2 Paweł Wtorek (były piłkarz m.in. Stali Stalowa Wola, Siarki Tarnobrzeg, Tłoków Gorzyce, Stali Rzeszów i Unii Nowa Sarzyna, a potem trener - przyp.). Przyszedłem na zajęcia, spodobały mi się i zostałem.
- Po roku został Pan wypożyczony do Unii Nowa Sarzyna. Dlaczego?
- Trenowałem z pierwszą drużyną, ale grałem głównie w zespole juniorów Stali. W meczach drugiej ligi - rozegrałem ich pięć - wchodziłem zwykle tylko na końcówki. Tylko raz zagrałem w podstawowym składzie - pół spotkania. Do Unii zostałem wypożyczony, żeby zdobyć doświadczenie, trochę się ograć. Lepiej było występować w trzeciej lidze niż siedzieć na ławce w drugiej. W drużynie z Nowej Sarzyny miałem pewne miejsce w składzie.
- Wiosną 2013 roku znowu grał Pan w drugoligowej Stali, tym razem częściej, zdobył Pan nawet gola, i to w meczu z... Garbarnią, ale potem ponownie został wypożyczony, do czwartoligowego Sokoła Nisko.
- Wcześniej, podczas wakacji, przebywałem w Szkocji, gdzie pracowałem sezonowo. Zbierałem truskawki, maliny. Coś tam zarobiłem. Do Sokoła także byłem wypożyczony. Znowu miałem pewne miejsce w drużynie. Zajęliśmy ósme miejsce w grupie podkarpackiej.
- W trzech ostatnich latach grał Pan ponownie w II-ligowej Stali. Przez dwa i pół sezonu głównie jako rezerwowy, a w ostatniej jesiennej rundzie jako podstawowy zawodnik. Efekt? 57 meczów, 3 bramki i 14 żółtych kartek, z tego połowa w tym sezonie. Ten bilans mógł być lepszy?
- Grało mi się różnie. Najlepiej w minionej rundzie, bo wystąpiłem w 18 spotkaniach i strzeliłem dwa gole. Grałem na prawej obronie i prawej pomocy. Mój najlepszy występ? Pamiętam mecz w 1/16 finału Pucharu Polski z Lechią Gdańsk, rozegrany w 2014 roku. Wygraliśmy wtedy w Stalowej Woli 2:1. Dobrze wypadłem na tle piłkarzy z ekstraklasy. Gole zdobywam rzadko. Skupiam się na grze defensywnej, piłka nie „szuka” mnie na polu karnym rywala lub w jego pobliżu. Częściej natomiast asystuję. W rundzie jesiennej zaliczyłem sześć-siedem asyst. W sparingach z Garbarnią nie strzeliłam ani jednego gola. Kartki? Do brutali nie należę. Nie zawsze kartki dostaje się zasłużenie, ale czasami rywala trzeba sfaulować. Nigdy nie otrzymałem czerwonej kartki. Jako junior - tylko raz, po dwóch żółtych.
- Pamięta Pan gola strzelonego Garbarni w maju 2013 roku na boisku w Stalowej Woli?
- Tak. Zdobyłem go dosyć łatwo, w 90 minucie. Po zagraniu kolegi tylko dołożyłem nogę i piłka wpadła do praktycznie pustej bramki. Wygraliśmy 2:0.
- Którego ze swoich szkoleniowców najmilej Pan wspomina?
- Na pewno Pawła Wtorka, który był moim trenerem przez pół rundy w Unii i ponad rok w Stali. Postępy poczyniłem także pod okiem Andrzeja Kasiaka, który szkolił mnie najpierw, gdy byłem juniorem, a potem - jako asystent Jaromira Wieprzęcia i krótko jako pierwszy trener - kiedy byłem seniorem w Stali.
- W grudniu Stal ogłosiła listę transferową, na której znalazło się czterech zawodników. Pana na niej nie było. Klub chciał Pan opuścić z powodów osobistych. „Winna” tego jest Pana dziewczyna?
- Tak. Natalia pochodzi z moich stron, a teraz mieszka w Krakowie, studiuje gospodarkę przestrzenną na Uniwersytecie Ekonomicznym. Bardzo ją kocham. Potrzebowałem życiowej stabilizacji, dlatego chciałem się przenieść do Krakowa. Natalia nie uprawia sportu, ale chodzi na siłownię, biega, a kiedyś uczęszczała do szkoły tanecznej. Oczywiście kibicuje mi, przychodzi na moje mecze.
- A skoro mowa o innych zajęciach... Ma Pan jakieś pozasportowe hobby, zainteresowania?
- Interesuję się motoryzacją. Ale najważniejsza jest piłka. Kiedyś, gdy mój tata Wojciech hodował konie - miał stadninę - zajmowałem się nimi: doglądałem ich, czyściłem, karmiłem. Było ich około dziesięciu. Nie jeździłem na nich, bo to były konie pociągowe. Ale potrafię jeździć na koniu.
- Ma Pan oryginalne przezwisko - „Mistrzu”.
- Tak mówią do mnie koledzy z boiska. Ale przezwisko nie pochodzi, niestety, od moich umiejętności piłkarskich, ale od nazwiska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?