Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mówię: dziękuję, miłej niedzieli. Ale myślę sobie: idźcie wszyscy do diabła

Katarzyna Kachel
123RF
Widziała pani te dzieci w wózkach? Zasmarkane, w mokrych pampersach. Bo przecież niedziela to dzień dla rodziny, trzeba być razem. Proszę mi wierzyć, nie przychodzą tu po artykuły pierwszej potrzeby. Przychodzą do hipermarketu zabić czas. Snują się tu godzinami, zamiast na słońce wyjść, do parku, do lasu.

Wstaw bagaż, wrzuć monetę 2 zł. Świetne to rozwiązanie, nie? Nie trzeba chodzić z betami parę godzin. I ręce wolne. Zamknij szafkę i odbierz klucz. Pamiętaj, Danusiu, najpierw zobaczymy „eldżi”, mówił mi Daniel, że kolory śliczne pokazuje, może też taki sobie kiedyś kupimy, albo „filipsa”?

Jest niedziela, godzina 10. „Praca w niedziele jest dozwolona w placówkach handlowych przy wykonywaniu prac koniecznych ze względu na ich użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności” [Kodeks pracy]. I wiesz co, Danusiu, „hułałej” bym sobie oglądnął, na reklamie widziałem, nie powiem ładny. - Proszę mi wierzyć, niedzielni klienci, to nie klienci. To spacerowicze. Czas przychodzą tu spędzać, przed kościołem, po kościele, obiad zjeść. Ciągną za sobą dzieci albo dzieci ciągną ich. Na lody, do zabawek, po picie. Żal patrzeć - Kasia ma swoje zdanie. Wyrobione na podstawie coniedzielnych obserwacji. I zdania nie zmieni.

Niedziela nie dla idiotów
Wyprzedaż, rabat, okazja. Kolekcja jesienno-zimowa do 30 procent taniej. Nie ta podeszwa? Może sztyblety z czerwonymi wstawkami. Albo botki, tamte zamszowe, atrakcyjna cena. Nie, innego koloru nie ma, proszę pani. Oczywiście, trzeba się zastanowić. Dziękuję, do widzenia. - I tak setki razy, z uśmiechem, cierpliwie, grzecznie - Jola zastanawia się, czy może ze mną porozmawiać. Anonimowo? No to może, ale krótko. - Chyba pani żartuje z tym pytaniem, czy wolałabym mieć wolne. Rano muszę wyjść z domu przed siódmą, z powrotem jestem po 23. Pani zapyta moje dzieci, czy się cieszą, że mamy nie ma w domu.

Cieszą się za to klienci. Ciepło, muzyka gra, i promocje są. Naprawdę, moc atrakcji. - Zwykle przychodzą całe rodziny. Mąż czeka albo ogląda gadżety, ona przymierza i pilnuje dzieci. Krzyczy, że niegrzeczne i obiecuje im lody albo zabawę w kulkach, on się denerwuje, czasem kuli głowę i udaje, że go nie ma - opowiada Basia. Basia nie lubi niedziel. - To już siódmy dzień w pracy, cierpliwości coraz mniej. I gniew się wzbiera, bo przecież ci ludzie bez hipermarketu też by sobie poradzili. I to lepiej. Nie umrą z głodu, jak się galerię jedną z drugą zamknie. Pracuję w Wigilię i myślę sobie, czy bez nas by świąt nie zrobili? Odwołaliby je?

- Nie, nie płacą ekstra, mogę sobie odebrać godziny w tygodniu - Maria jest zrezygnowana i pogodzona z tym, że zamiast z rodziną, spędza niedziele w sklepie. Kontroluje kasy w dużym sklepie spożywczym. - Cały wykaz tu mam, jak animować klientów, dziś na przykład konkurs na najdłuższy paragon. Ale co mam zrobić, poszukać sobie innej roboty, jak radził któryś z polityków?

Dlatego układa, co klient rozrzuci, doradza, gdy o coś zapyta i uśmiecha się. Uśmiech to obowiązek w każdym sklepie.- Czasami godzinę pomagam wybierać pierścionek czy obrączki, wybrzydzają, oglądają, zastanawiają się i nie kupują - opowiada Justyna. - „Miłej niedzieli” mówię im, gdy wychodzą, choć czasem bym ich do diabła wysłała.

Zabawa po mszy świętej
- Dzień święty święcić? Jakoś tego nie widać. Najwięcej ludzi jest po mszach świętych, tak między godziną 12 a 15. Raz kupują, innym razem oglądają. No tak, spędzają wspólnie czas. Rodzinnie - Marzena gorzko się uśmiecha.

Stasiu, nie połykaj tych klocków. Tadek, popatrz, tam jest wyprzedaż do 70 procent, idź szybko, coś ci może spasuje, ja tu ze Stasiem postoję. __

Punkt pośrodku jednej z alejek oblegany jest przez dzieci. Bo stolik jest tu do zabawy i nowoczesne, interaktywne zabawki. Piasek kinetyczny „idealny dla chłopców i dziewczynek. Jego ciągły ruch działa bardzo relaksująco” i klocki kukurydziane. - Proszę pani, tu jest napisane, że bezpieczne, ale czy jeść można?__- mama Stasia jest czujna, co oznacza, że pani sprzedawczyni od kukurydzianych klocków nie ma szans na naukę z podręcznika rozłożonego na krześle. -Bezpieczne, ale to przecież nie chrupki - odpowiada spokojnie, z uśmiechem.

Mama odda potem Stasia do Kulkowa, bądź innego wesołego miasteczka. Jedne płatne, inne darmowe przez dwie godziny. „Uprzejmie prosimy rodziców i dzieci o posiadanie skarpetek”. Mama wtedy ma czas na zakupy. Tuszu choćby, który „idealnie pogrubia, rozdziela i wydłuża rzęsy”. Cena jest kusząca. Z niedzielną promocją.

Gorące wyprzedaże po imprezie
Dochodzimy do siebie powoli, a wy jak po wczorajszym? Marysiu, chodź tu, nie rzucaj tych kamyków na ziemię, to ozdoba. Działo się, Jezu, jakie żale były, ona chyba coś z głową ma. Patrzcie, można kupić trzecią rzecz za złotówkę. Może razem coś dopasujemy? No muszę, bo Majka mówi, że jak dziad chodzę. Ale kiedy te żale i płacze? Jak już poszliśmy? Chodźmy wpierw coś zjeść, bo mi jeszcze chyba nie wyparowało. No, zbierz te dzieci Jacek, niech tak nie gonią. Trzeba jeszcze puścić totka. Siedem milionów, kumulacja dzisiaj. Na chybił trafił, do pracy byśmy już jutro nie szli, co kochanie? I kaskadę weźmy. Dwa losowania w ciągu dnia.

Jest coraz głośniej, w restauracjach zaczyna brakować stolików, ławki też zajęte. Wiele osób zajmuje je godzinami, z laptopami, tabletami, komórkami.

- Dlaczego nie idą na spacer, do parku, na narty czy rolki? Słyszałam, że w krajach skandynawskich sklepy są otwarte w niedzielę tylko trzy godziny. Jak ktoś bardzo czegoś potrzebuje, ma szansę kupić. U nas ludzie wałęsają się jedenaście godzin. Dziecko w wózku, w tym samym ciuchu, pampersie, je śpi, smarka, nie chce mi się nawet o tym mówić - Kasię czasami naprawdę „szlag trafia”, gdy to wszystko obserwuje.

- Niby się przyzwyczaiłyśmy, wiemy, że praca w handlu trudna, klienci różni, potrafią się awanturować, iść na skargę do szefa. Tylko taka gorycz we mnie jest, bo kogo interesuje, że siedzimy tu siedem dni w tygodniu, że na nogach, bez szans na odpoczynek, nie ma czasu się wysikać. „Jak się nie podoba, to zmień pracę” - Ania słyszy czasami. Tak więc nie dyskutuje z grafikiem. Przychodzi, choć w domu ma dwójkę małych dzieci.

Takich jak te, które właśnie oblegają klatki ze zwierzakami i kartką: „Nie głaskać kotów. Dziękujemy.” Przecież umiesz już czytać, Natalko, nie zabierzemy, wiesz, że nigdy nas nie ma w domu, psa tym bardziej, widzisz, jaki energiczny, meble pogryzie, wrzuć tam do puszki złotówkę, no chyba mówię do ciebie normalnie.

I gdy już odciągnie Natalkę, pójdzie dalej. Do budek z garmażerką, sokami, kiełbasami i reklamą: „Nie trać czasu na gotowanie” . Przecież oferujemy ci produkty „tańsze niż gdzie indziej, tańsze niż były wczoraj i tańsze od tego, co będzie jutro”. Do budki z pierogami ruskimi, mięsnymi, owocowymi stoi kolejka tych, którzy nie chcą tracić tego czasu w kuchni. Lepiej tracić go w galerii handlowej

- I tak mija jedenaście godzin. To znaczy jedenaście dla klientów, bo ja muszę być pół godziny przed otwarciem i jeszcze poukładać i uporządkować po wyjściu - podkreśla Basia, która pracuje w drogim sklepie z ubraniami. -U nas nie ma tak jak w Zarze, gdzie tłum jest zawsze, niedziela nie niedziela. Czasami trzeba stać, choć pustki, choć godzinami nikt nie przychodzi.

W ekskluzywnych torbach podróżnych też w niedzielę pusto, choć kuferek można dostać za złotówkę. To znaczy jak się kupi dwa inne. Ale panie muszą stać i się uśmiechać. Ania: - To głupie pytanie, z serii tych: Dlaczego Kain zabił Abla...

- Ale ja nie wiem dlaczego.

- Za stare dowcipy.

- Czyli w niedzielę do sklepu nigdy?

Ania: - Wołami by mnie nie zaciągnęli! Unikam jak wściekłych psów.

Basia: - No, chyba że jakaś ekstrapromocja, gdzie można zaoszczędzić sporo pieniędzy. Ale to tylko wejść, kupić i wyjść tak szybko, jak tylko się da. Trwa to piętnaście minut.

Kasia:- Niedziela czy nie niedziela. Niedobrze mi się robi, kiedy po tylu godzinach w sklepie, coś mam jeszcze kupić. Ale to chyba normalne, nie muszę się leczyć?

Jola: - Słyszałam, że gdzieś nawet kaplicę uruchomiono w galerii handlowej. Chyba już wszyscy powariowali.

Nawet na kawę czy ciastko „do kawiarni z serca Londynu” panie nie wejdą? Można przecież wypić latte i obejrzeć ładne zdjęcia z Wietnamu. Jedno podpisane: Zabawa jest bardzo ważnym elementem edukacji dla dzieci. Jola: - Tak, tak, zwłaszcza w hipermarkecie! Imiona bohaterów zostały zmienione

***

Zakaz handlu w niedzielę, postulat podnoszony od wielu lat przez Solidarność, jeszcze przed dwoma laty popierany był przez PiS. Obecny rząd woli jednak, zamiast zakazu, wprowadzić wyższe opodatkowanie dochodu sklepów ze sprzedaży prowadzonej w weekendy.

Państwo zrezygnuje z pobierania od sklepów ekstraharaczu za handel w soboty. Wbrew kupcom rząd chce za to wprowadzić „karny” podatek za niedziele i święta. Może on wynieść nawet 3,8 proc. obrotów.

Co trzeci Polak, nie tylko handlowiec, pracuje co najmniej w jedną niedzielę w miesiącu. Połowa rodaków przyznaje się do pracy w soboty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski