Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mozart szachów. Leniwy śpioch, który rozjeżdża wrogów jak czołg

Jerzy Filipiuk
Ani ze mnie wyjątkowa osoba, ani maniak. Dobrze gram, ale jestem zwykłym człowiekiem. Szachy traktuję jako walkę, a nie jako sztukę – mówi skromnie 24-letni Norweg Magnus Carlsen, pierwszy od 1975 roku zachodni zawodnik „królewskiej gry”, który sięgnął po tytuł mistrza świata.

Norwegowie niemal oszaleli na punkcie Carlsena. Stał się ich bohaterem narodowym, popularniejszym od wielokrotnej mistrzyni świata w biegach narciarskich Marit Bjoergen, wielkiej rywalki Justyny Kowalczyk. I sami zaczęli namiętnie grać w szachy – w domu, w pracy, na urlopach, gdzie się da. Szachownice stały się w ich kraju rarytasami.

– _Gdy w sierpniu w Tromsoe odbywała się olimpiada szachowa, w której brał udział Carlsen, w pierwszym programie telewizji norweskiej transmitowano ją po 6–7 godzin dziennie _– mówi nam sędzia główny meczu o mistrzostwo świata Andrzej Filipowicz.

Koniec ery – ogłosił na Twitterze brytyjski arcymistrz Nigel Short, kiedy w ubiegłym roku Carlsen przerwał 6-letnie panowanie Hindusa Viswanathana Ananda (wczoraj skończył 45 lat), i to w jego ojczyźnie (w Madrasie). Magazyn „Time” błyskawicznie umieścił wówczas Norwega na liście stu najważniejszych osobistości globu 2013 roku, a rodacy wybrali go najlepszym sportowcem w kraju fiordów. Kim jest?

Czuje się bardziej sportowcem niż mistrzem sztuki szachowej. Swoją filozofię gry przedstawia tak: _– _Staram się po prostu pokonać rywala siedzącego naprzeciwko mnie, wybrać posunięcia przykre dla niego i jego stylu gry. Oglądałem wiele pięknych partii, które można zaliczyć do sztuki, ale nie ona jest moim celem.

Carlsen przyznaje, że jest zaskoczony swoimi zdolnościami i... nie wie, jak je nabył. – _Gra w szachy przychodzi mi dość naturalnie, a w każdym razie rozumiem ją lepiej niż większość ludzi. Nie mam jednak pojęcia, skąd bierze się moja intuicja. Wiem tylko, że ją mam –_ zapewnia. Pozwala sobie jednocześnie na pewną filozoficzną nutkę: _– _Bycie wielkim szachistą czy uzyskanie dobrych efektów w czymkolwiek, co się robi, wynika z połączenia koncentracji, inteligencji i doświadczenia. Tak naprawdę chodzi o to, by znaleźć dobrą kombinację tych czynników.

W 1972 roku tyleż genialny co ekscentryczny Amerykanin Bobby Fischer przełamał trwającą aż 24 lata hegemonię radzieckich szachistów, pokonując w słynnym meczu w Reykjaviku Borisa Spasskiego. Trzy lata później nie przystąpił jednak do pojedynku z Anatolijem Kasparowem, tracąc tytuł walkowerem na rzecz Rosjanina.

Ciekawe, jak długo potrwa panowanie norweskiego „Mozarta szachów” (tak Carlsena nazwał „Washington Post”).

Carlsen jako pierwszy szachista w historii zdobył aż trzy tytuły mistrza świata w jednym roku (2014): w szachach klasycznych (w Madras), szybkich i błyskawicznych (oba w Dubaju). Najcenniejszy jest, rzecz jasna, ten pierwszy. Zebrał za niego wiele pochwał. – _Zwycięstwo Carlsena było zasłużone. Anand nie potrafił go rozgryźć, znaleźć zwycięskiej strategii –_ zaznacza Filipowicz. _– _Siłą Norwega jest to, że znajduje ciekawe kontynuacje w grze. W pozycjach, które wydają się równe, potrafi świetnie manewrować, nie zgadza się na remis, walczy o zwycięstwo.

– _Carlsen jest bardzo skuteczny na szachownicy, walczy na niej jak czołg. Nie kładzie, tak jak wielu innych zawodników, nacisku na debiuty. Więcej uwagi poświęca na grę w środkowej i końcowej części partii –_ mówi sekretarz generalny i szef wyszkolenia Polskiego Związku Szachowego Piotr Murdzia.

Carlsen, z jednej strony, zdaje sobie sprawę ze swej wielkości (_– _Teraz mam poczucie, że mogę pokonać każdego w tym pokoleniu – zapewnia), a z drugiej, nie uważa się za geniusza (_– _Nie czuję się nim. Jestem po prostu bardzo, bardzo dobry w tym, co robię) i potrafi być krytyczny wobec siebie (_– _Mam jeszcze wiele do poprawienia. W każdej mojej partii znajduję potem błędy i brak precyzji).

Te ostatnie mogą wynikać z... lenistwa Norwega. Jego pierwszy trener arcymistrz Simen Agdestein i wspomniany Kasparow (z którym Carlsen przez rok współpracował) uważają, że mistrz świata nie lubi się przepracowywać. Norweg... potwierdza ich opinie. Przyznaje, że trenuje tyle, ile mu się chce: czasem 6–7 godzin dziennie, innym razem ani minuty. Gry w szachy nie traktuje jako pracy, dlatego analizuje partie, gdy ma na to ochotę, jest w odpowiednim nastroju. W trakcie turniejów zwraca uwagę na zdrowe odżywianie i unikanie cukru. Ostatni posiłek jada zwykle półtorej godziny przed partią.

Carlsen uwielbia... spać. _– _Często zdarza mi się kimać do południa. Lubię spać w dniu pojedynku. Wtedy najlepiej się relaksuję i unikam stresu. Poza tym mniej więcej pięć godzin po przebudzeniu mój umysł pracuje najsprawniej _– _zdradza Norweg, któremu zdarzyło się zdrzemnąć nawet podczas meczu w Madras. Przysypiał w ósmej partii. Może dlatego że siódma trwała prawie 6,5 godziny i zakończyła się dopiero po 122 ruchach.

Zarabia, nie tylko grając w szachy. Od 2010 roku jest modelem holenderskiej firmy odzieżowej G-Star. Ubrania reklamuje m.in. z amerykańską aktorką Liv Tyler. Zarabia ponad milion euro rocznie (tyle też wynosiła premia dla obu szachistów grających w Soczi o tytuł; zwycięzca zgarnął 60 procent tej kwoty). A skoro mowa o aktorach... Carlsen miał propozycję gry w filmie z serii „Star Trek”. Reżyser J.J. Abrams chciał, by zagrał rolę „szachisty z przyszłości”. Niestety, Norweg nie dostał wizy pracowniczej.
Odniósł natomiast inny sukces. Angielski magazyn „Cosmopolitan” wybrał go – jeszcze zanim został mistrzem świata – do grona 24 „Najseksowniejszych mężczyzn 2013 roku”. Znalazł się w nim w towarzystwie m.in. Anglika Davida Beckhama. Ten ostatni był piłkarzem m.in. Realu Madryt, którego Carlsen jest wielkim fanem. – _Mam w sercu ten klub_– mówi Norweg, który w 2012 roku był na meczu „Królewskich” z Barceloną (2:1), przed rokiem kopnięciem rozpoczął ich spotkanie z Valladolid (4:0), a w minioną sobotę uczynił to w meczu Realu z Celtą Vigo. Według norweskich mediów szachowy mistrz sam lubi grać w piłkę nożną. W wolnych chwilach, jako lewy obrońca, występuje w zespole VI ligi Fremad Famagusta. – _Podczas meczu z Anandem relaksował się, grając jednak w koszykówk_ę – mówi Filipowicz.

Znany, młody, bogaty, seksowny i uwielbiany mężczyzna wciąż jest singlem. Na razie jego damą jest królowa na szachownicy. _– _Szachy zajmowały mi dotychczas na tyle dużo czasu, że nie wystarczało go na poważny związek _– _wyjaśnia. I zdradza, jaką dziewczynę chciałby poznać: _– _Na pewno musi to być kobieta, która nie zagada do mnie w stylu: „Hej, mój dziadek też grał w szachy”. Wolę rozmawiać z paniami o czymkolwiek, tylko nie o swej pracy. A tak w ogóle to zapewniam, że umiem sobie radzić z dziewczynami.

Jeśli radzi sobie z nimi równie dobrze jak z szachowymi rywalami, jesteśmy o niego spokojni. Także o jego najbliższą przyszłość. Bo pytany, czy nie pójdzie śladami Fischera, który zdziwaczał po latach, odpowiada: _– J_estem młody, mam jeszcze czas, by oszaleć.

GENIUSZ Z TONSBERGA

Magnus Carlsen urodził się 30 lis­topada 1990 roku w Tonsbergu. Gry w szachy w wieku 5 lat nauczył go ojciec Henryk. Mając 6 lat, przeczytał kilka książek o szachach. Część dziecińst­wa spędził w Espoo (Finlandia) i Brukseli (wrócił do ojczyzny, gdy miał 8 lat).

Pierwszy skromny sukces odniósł, gdy pokonał... starszą siostrę Ellen, większy, kiedy mając 8 lat i 7 miesięcy, wys­tąpił w mis­trzostwach kraju i zdobył 6,5 pkt na 11 możliwych.

- W 2001 roku wziął udział w pierwszym turnieju międzynarodowym, zwracając na siebie uwagę eks­pertów. Rok później zos­tał już wicemistrzem świata juniorów do lat 12, a w kolejnym wice-­mis­t­rzem Europy do lat 14. Mając zaledwie 13 lat i 5 miesięcy, zdobył tytuł arcymistrza.

- W marcu 2004 roku w turnieju szachów błys­kawicznych w Reykjaviku najpierw pokonał byłego mistrza świata Ana­tolija Karpowa, a dzień później zremisował z ówczesnym liderem światowego rankingu Rosjaninem Garri Kasparowem. Miał wtedy niespełna 14 lat. Potem wygrywał prestiżowe turnieje, pokonywał czołowych graczy globu.

- Mając 15 lat i 10 miesięcy, zajmował już 21. lokatę w światowym rankingu. Został jego liderem – najmłodszym w historii – gdy liczył 19 lat oraz miesiąc. I jest nim – z trzymiesięczną przerwą – do dziś. 1 maja 2014 roku uzyskał 2882 pkt rankingowych – najwięcej w historii zmagań szachowych. Rekord wspomnianego Kaspa­rowa z 1 lipca 1999 roku poprawił aż o 31 pkt.

***

Mecz o mistrzostwo świata, który odbył się w listopadzie w Soczi, sędziował 76-letni działacz, dziennikarz oraz mistrz międzynarodowy Andrzej Filipowicz.

1 listopada Carlsen był liderem rankin­go­wej listy, a Anand zajmował 6. lokatę. Norweg bronił tytułu, Hindus grał o nie­go po triumfie w tur­nieju pretendentów.

W ub. roku Carls­en pokonał Ananda aż 6,5:3:5, w bieżącym 6,5:4,5. W dwu­me­czu z 21. partii przegrał tylko jedną partię – trzecią w tegorocznym pojedynku.

Carlsen naj­większy błąd w Soczi popełnił w... zwycięskiej, 6. partii (zag­ranie królem w 26. posunięciu) przy stanie meczu 2,5:2,5.

Zmarnowana szansa na objęcie prowadzenia nie pozostała bez wpływu na dalszą grę Anan­da. Cztery kolejne partie zremisował, następną przeg­rał.

W sztabie Carlsena znajdowali się m.in. Norweg Jon Ludvig Ham­mer i Duńczyk Peter Heine Niel­s­en, który wcześ­niej pomagał... Anandowi.

Sztab Ananda tworzyli Hindus Krish­­nan Sasikiran oraz Polacy: Rados­ław Wojtaszek i Grzegorz Gajew­ski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski