Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Może wrócę do Polski...

Redakcja
Rozmowa z Władysławem Mandziakiem, obywatelem Ukrainy, byłym trenerem piłkarzy nowosądeckiego Dunajca

- Witamy serdecznie na powrót na ziemi sądeckiej. Jakie dobre wiatry cię tutaj przygnały?

   - Miałem kilka osobistych spraw do załatwienia. Ale nie przyjechałem z pustymi rękami. Wraz ze mną przybył dobry piłkarz. Jest nim 25-letni napastnik Oleg Onyszko. To szybki, sprawny, nieźle wyszkolony technicznie chłopak. Grał kiedyś w Karpatach Lwów, później w Skale Stryj, Mariampolu. Przywiozłem go "na zamówienie" prezesa Glinika/Karpatii Janusza Pietruchy. Zawodnik przebywa już na obozie ze swym nowym zespołem w Wysowej. Myślę, że gorliccy trenerzy i kibice będą mieli z niego pociechę.
   - Wzmacniasz więc szeregi Glinika. Zapomniałeś o Dunajcu, z którym przecież powinieneś czuć się najmocniej związany?
   - Nie, nie zapomniałem. Słyszałem, że wokół opuszczenia przeze mnie tej drużyny narosło sporo plotek. Pragnę więc jasno i wyraźnie wyjaśnić: zarówno z prezesem klubu Andrzejem Dankiem, jak i z piłkarzami, pożegnałem się w najlepszej zgodzie. Do dziś uważam czas spędzony z drużyną z ulicy Kościuszki za szalenie dla mnie przyjemny i pożyteczny. O mojej rezygnacji zadecydowała jedna tylko kwestia. Zorientowałem się, że w klubie nie ma dążności do uzyskania sukcesu. Działacze jak gdyby zadowalali się dotychczasowym stanem posiadania. Wiem, że obecnie wszystko w sporcie zdeterminowane jest przez pieniądze, a na ich nadmiar i Dunajec nie może się uskarżać. Ale to nie dla mnie. Nie znoszę dreptania w miejscu. Ja w swej pracy muszę mieć wytyczony jakiś konkretny cel, do którego wszystkimi siłami będę dążył. Niech to będzie walka o utrzymanie się w lidze, ale przynajmniej jest się wówczas o co bić. W Nowym Sączu tego mi zabrakło. Dlatego wróciłem do Lwowa.
   - I co w nim porabiasz? Tutaj znajdujesz motywację do działalności?
   - A żebyś wiedział. Jestem dyrektorem piłkarskiej szkoły regionalnej, jednocześnie trenerem zespołu juniorów. I wiem, że moim zadaniem jest stworzenie z tych chłopców takich nastojaszczych futbolistów, może na miarę Błochina, Burjaka czy Szewczenki. Nie żartuję. Nie święci garnki lepią. Te wspomniane gwiazdy też przecież gdzieś musiały stawiać swe pierwsze sportowe kroki.
   - O Sączu więc już nie myślisz?
   - Ależ wręcz przeciwnie! Nie tylko myślę, ale wręcz nie wykluczam powrotu tutaj na dłużej. Dzisiaj wracam na Ukrainę, ale przyjadę ponownie za dwa tygodnie. I to nie sam. Z trzema kolejnymi graczami. Jeden z nich jest mierzącym 195 cm napastnikiem. Ma 25 lat, nazywa się Genadij Liszczuk i grał w ekstraklasowym Arsenale Kijów. Chętnie przyjedzie na testy, ale tylko do Sandecji, bo gra w niższej klasie niż III liga po prostu go nie interesuje. Rozmawiałem na ten temat z wiceprezesem Sandecji Józefem Kantorem. Obiecał, że będzie z nami w telefonicznym kontakcie.
   - Liszczuk to jeden z twych faworytów. A dwaj pozostali?
   - Są rówieśnikami Liszczuka. Andrzej Kuchar - znane nazwisko, nieprawda? - jest rozgrywającym, zaś Oleg Domaradow ostatnim stoperem. Obydwaj występowali w naszej I lidze, odpowiedniczki polskiego drugiego frontu. I obydwaj są do wzięcia.
   - Podobnie do Władysława Mandziaka?
   - Powiedziałem, że nie wykluczam wznowienia pracy szkoleniowej w Polsce. Może w Gorlicach, może w Nowym Sączu, może nawet w Dunajcu?
Daniel Weimer

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski