MŚ piłkarzy ręcznych. Damian Wleklak: Wierzę, że Polaków stać na awans do ćwierćfinału

- Momentami zagraliśmy z Francją bardzo solidnie w obronie, z której potrafiliśmy wyprowadzić sporo kontr. Głównie prawym skrzydłem, gdzie mamy Arka Morytę, który jest zawodnikiem kompletnym, na światowym poziomie. Podobnie jak Szymon Sićko. Szkoda natomiast nie wykorzystanych na początku spotkania kilku szybkich ataków, bo mecz mógł wyglądać inaczej i lepiej się dla nas ułożyć – skomentował Wleklak.

Menedżer Wybrzeża Gdańsk zauważył ponadto, że ofensywne akcenty nie były w polskim zespole równomiernie rozłożone.

- W szybkim ataku wyłączyliśmy lewą stronę, a zawsze lepiej rozłożyć ciężar gry w miarę równomiernie, na dwie flanki. Wtedy ma się większe możliwości zaskoczenia rywala. Zabrakło nam również kontry w drugie tempo – stwierdził.

Pomimo porażki na inaugurację turnieju wicemistrz świata z 2007 i brązowy medalista z 2009 roku jest optymistyczne nastawiony przed kolejnymi spotkaniami Biało-Czerwonych.

- Z Francją przegraliśmy, ale to światowy tuz. W kluczowych momentach rywale pokazali klasę, zwłaszcza Dika Mem, przyspieszyli, jednak wstydu nie było. Nie ustrzegliśmy się błędów, ale widać, że mamy rezerwy. Wierzę, że Polaków stać na awans do ćwierćfinału i czekam na nich w Gdańsku. Taki wynik całej dyscyplinie jest bardzo potrzebny. Ze swojego doświadczenia wiem, że sukces potrafi zmienić zespoły z przeciętnych na wielkie. Kiedy zasmakują w walce o medale, są w stanie przez wiele lat odgrywać w najważniejszych imprezach kluczową rolę – dodał.

Obecni reprezentanci dopiero aspirują do osiągnięć starszych kolegów, jednak Wleklak nie ukrywa, że trochę zazdrości im jednej rzeczy.

- Na pewno żałuję, że nie miałem okazji występować przy tak licznych i nieprawdopodobnie reagujących kibicach. W środę w nocy atmosfera w Spodku była fenomenalna. Aż mnie ciarki przechodziły – zdradził.

W drugim grupowym spotkaniu Biało-Czerwoni zmierzą w sobotę w Katowicach ze Słowenią. Podopieczni trenera Patryka Rombela muszą być przygotowani na bardzo szybki mecz, bo nastawieni na defensywę rywale są mistrzami w wyprowadzaniu kontrataków.

- Bałkańscy zawodnicy preferują zespołową piłkę ręczną i grają bardzo widowiskowo. O ile Francuzi grali szybko, o tyle nasi najbliżsi przeciwnicy grają jeszcze szybciej. Będą starali się nas do bólu nękać, bo wykorzystują każdą okazję do szybkiego ataku. Grają z kontry nie tylko w pierwsze, ale także w drugie i trzecie tempo. Trzeba mieć świadomość, że każdy nasz błąd Słoweńcy bezlitośnie wykorzystają – przyznał.

Były reprezentant Polski przekonuje, że te mistrzostwa nie zmienią układu sił w światowym handballu. Medalistów tradycyjnie upatruje w Skandynawach, czyli broniących tytułu Duńczykach, wicemistrzach Szwedach i Norwegach.

- Do miejsce na podium pretendują Francuzi, ciekaw jestem jak zaprezentuje się trzecia ekipa czempionatu sprzed dwóch lat, czyli Hiszpania, która znacząco odmłodziła skład. Kibiców może też zaskoczyć Serbia, która w sparingach przed tą imprezę pokonała Szwecję. A czarnego konia imprezy upatruję w Egipcie, który ma dobry skład, a większość jego zawodników występuje w Europie – podsumował.(PAP)