Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundiale na jednej nodze

Jerzy Filipiuk
Marcin Guszkiewicz: - Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, bo normalnie funkcjonuję, po prostu żyję
Marcin Guszkiewicz: - Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, bo normalnie funkcjonuję, po prostu żyję Fot. Bartłomiej Budny/Bart Foto sport
Sylwetka. Miał wypadek, przeszedł amputację. MARCIN GUSZKIEWICZ z Husarii Kraków znowu jednak gra w piłkę i jeździ na nartach

- Gdybym mógł cofnąć czas, pozwoliłbym na amputację nogi od razu po wypadku - mówi 30-letni Marcin Guszkiewicz, który zdecydował się na to dopiero półtora roku później, w lutym 2010 roku. Nie mógł wtedy nawet marzyć, że wkrótce zostanie jednym z pierwszych w Polsce ampfutbolistów, czyli piłkarzy nożnych po amputacji.

Urodził się 30 września 1986 roku w Nowym Targu, ale od małego mieszka w Szczawnicy. Już jako 5-latek zaczął jeździć na nartach. Stawał na podium zawodów rangi powiatowej, odnosił sukcesy w imprezach międzyszkolnych. Do dziś lubi szusować po stokach.

Za piłką zaczął się uganiać będąc w czwartej klasie „podstawówki”. I w niej czynił postępy. Trafił do Sokolicy Krościenko, jeden sezon grał też w Jarmucie Szczawnica. Był napastnikiem, ale częściej asystował przy golach, niż je strzelał. Przygodę z futbolem zakończył - tak mu się przynajmniej wtedy wydawało - gdy chodził do liceum i pomagał rodzicom w prowadzeniu małej gastronomii.

Nic nie pamiętam...
Pewnego dnia we wrześniu 2008 roku jechał motocyklem w Szczawnicy. Chciał wyminąć kilka pojazdów, ale uderzył w pierwszy z nich, samochód ciężarowy. O tym, co się stało, dowiedział się od innych osób.

- Pamiętam tylko, jak wsiadłem na motocykl, a potem, gdy się obudziłem w szpitalu w Nowym Targu - wspomina. I dodaje: - Chciano mi amputować lewą nogę - bo wdało się zakażenie podchodzące pod kolano - ale nie zgodziłem się. Lekarze wycinali mi tkanki mięśni.

Od października 2008 roku do stycznia 2009 roku przebywał na oddziale septycznym Szpitala Urazowego w Piekarach Śląskich, w którym leczy się chorych z powikłaniami zapalnymi powstałymi na skutek złożonych urazów, w tym zmiażdżeń.

- Powstrzymano to zakażenie, a ubytek mięśnia zlikwidowano przez przeszczep skóry. Niestety, w kości piszczelowej zakorzenił się gronkowiec złocisty i ją „podjadał” - mówi.

Opuścił szpital z gronkowcem w kości. Szukał sposobu na wyleczenie i bardzo chciał wrócić do narciarstwa. Wrócił, tyle że jeździł na jednej narcie. Pewnego dnia chorą nogą uderzył w ziemię. Złamała się w tym miejscu, w którym był gronkowiec.

- Pojechałem na SOR do szpitala w Nowym Targu, by potwierdzić, że noga jest złamana. Uświadomiłem sobie wtedy, iż dalsza walka o jej uratowanie nie ma sensu i chcę ją amputować - wyznaje.

W drogiej protezie

Amputacja odbyła sie w lutym 2010 roku w Szpitalu Górniczym w Bytomiu. A już dwa miesiące później - tego samego dnia, w którym doszło do katastrofy smoleńskiej - założono mu protezę.

- Została wykonana z włókna węglowego, jest bardzo dobrej jakości. Mogę w niej chodzić, biegać, pozwala na normalne funkcjonowanie - zapewnia.

Proteza, kupiona w Tarnowskich Górach, kosztowała 48 tysięcy zł. Narodowy Fundusz Zdrowie zrefundował mu zaledwie 1500 zł, a Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - 2250 zł.

- Walka o nogę uświadomiła mi, że moje życie będzie dużo łatwiejsze. Sztuczna proteza jest lepsza niż biologiczna, bo ta nie pomagała mi, wręcz przeszkadzała. Odczuwałem ból, kości były pokryte skórą, bez mięśni i unerwienia, nie miałem czucia w stopie - wyznaje. I nieco zaskakująco dodaje: - Gdybym mógł cofnąć czas, pozwoliłbym na amputację od razu po wypadku. Pod warunkiem, że kolano od razu doprowadzonoby mi do porządku. Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, bo normalnie funkcjonuję, nic mnie nie boli, po prostu żyję. Mogę jeździć na nartach, grać w piłkę - tak jak przed wypadkiem. Nic się nie zmieniło.

Nieoczekiwana szansa

Podczas wakacji w 2011 roku był na obozie rowerowym k. Poznania. To na nim dowiedział się, że będą organizowane treningi piłkarskie dla osób niepełnosprawnych. Nie mógł przegapić takiej szansy. W październiku zjawił się w Warszawie na pierwszych zajęciach.

Paradoksalnie, najpierw (w 2012 roku) powstała reprezentacja Polski (prowadzona do dziś przez Marka Drogosza z Krakowa), następnie kluby (Amp Futbol Kraków - założony w grudniu 2013 roku, GKS Góra k. Płocka, Gryf Szczecin i Lampart Warszawa), a dopiero później (w 2015 roku) rozpoczęły się rozgrywki ligowe (w ubiegłym roku zadebiutowali w nich Kuloodporni Bielsko-Biała).

Już w 2012 roku nasza reprezentacja uczestniczyła w mistrzostwach świata w Kalinigradzie, zajmując jedenaste, przedostatnie miejsce.

- Pojechaliśmy tam głównie zbierać baty i doświadczenie. Graliśmy z rywalami, które amp futbol uprawiają od wielu lat, mają rozbudowane ligi, dużo graczy - zaznacza Guszkiewicz.

Polska przegrała z wicemistrzem Afryki Ghaną 0:2, wicemistrzem świata Argentyną 1:2, Salwadorem 3:5, późniejszym finalistą tego turnieju Rosją 1:5 i Iranem 1:3. W ostatnim meczu zremisowała po dogrywce z Japonią 2:2, ale wygrała karnymi 4:3. Guszkiewicz zdobył gola z gry i karnego.

W Rosji było zimno, wiał wiatr, padał deszcz. Dwa lata później podczas MŚ w Meksyku było upalnie, ponad 30 stopni Celsjusza. Nasza reprezentacja sprawiła sensację, zajmując czwarte miejsce.

- Nie mieliśmy nic do stracenia. Uzyskaliśmy bardzo dobry wynik, którego nikt się nie spodziewał. Znowu spotykaliśmy się z bardziej doświadczonymi rywalami, i to mającymi po dwunastu zmieniających się zawodników. A my w każdym meczu graliśmy praktycznie tym samym, wąskim składem - podkreśla Guszkiewicz.

„Biało-czerwoni” pokonali Włochy 1:0 (po golu szczawniczanina) i Gruzję 3:0 walkowerem (rywale nie przylecieli na MŚ), przegrali z Meksykiem 2:3, wygrali z USA 3:1 i czwartą drużynę poprzedniego mundialu Argentyną 2:1 oraz ulegli Angoli i Turcji po 0:1.

Oprócz Guszkiewicza krakowski zespół reprezentowali Marek Zadębski, Mateusz Kabała, Tomasz Miś, Kamil Rosiek i Maciej Pożycki.

Czekając na trenera

Guszkiewicz cieszył się też z sukcesów swojej klubowej drużyny, która przyjęła nazwę Husaria i wygrała rozgrywki ligowe - odbywające się w formie turniejów - w 2015 roku (zdecydowanie) i w 2016 roku (dopiero na finiszu wyprzedzając GKS Góra).

- Przed drugim sezonem mieliśmy problemy. Z pracy zrezy- gnował trener Grzegorz Skoczek i zarząd. Gdy inne drużyny przygotowywały się do rozgrywek, my zastanawialiśmy się, jak rozwiązać naszą sytuację. Rozkręcaliśmy się dopiero w trakcie sezonu - mówi Guszkiewicz.

Skrzeczka zastąpił Krzysztof Wajda (w kadrze pomagali Drogoszowi), a... grającym prezesem został bramkarz Zadębski.

Problem trwa do dziś, bo po odejściu Wajdy Husaria znów nie ma trenera. Chętny do prowadzenia najlepszej drużyny w kraju będzie mile widziany. Konieczne jest doświadczenie w pracy z piłkarzami - wystarczy, że z pełnosprawnymi.

W tym roku w lidze mimo rozpadu Gryfa znowu grać będzie pięć drużyn, bowiem dołączy do niej zespół z... Niemiec. Odbędą się jednak tylko cztery turnieje; Husaria (trenująca na obiektach Clepardii) w roli gospodarza po raz drugi wystąpi w Białce Tatrzańskiej.

Z grupą i samemu

Guszkiewicz trenuje w klubie w środy, a w kadrze co kilku tygodni na zgrupowaniach w stolicy. Występuje w turniejach (np. Amp Futbol Cup rozgrywanych w Warszawie) i meczach pokazowych i sparingowych, także z pełnosprawnymi rywalami.

- Ważne jest także przygotowanie indywidualne. Każdy z graczy ma swe rozpiski treningowe, obejmujące na przykład biegi w danym tempie i ćwiczenia stabilizacyjne. Ja w Szczawnicy dodatkowo ćwiczę też z Jarmutą - mówi Guszkiewicz.

Ampfutbolowcy swymi umiejętnościami potrafią zadziwić nawet piłkarskich koneserów. Świetnie dryblują, znakomicie centrują i strzelają, popisują się nawet efektownymi przewrotkami. By utrzymywać się na kulach i tak grać, muszą mieć silne ręce i mięśnie brzucha.

- Najtrudniejszy dla nas jest wysiłek fizyczny, bo biegamy używając nóg, rąk i kul. Do tego dochodzi kontrola nad piłką - zaznacza pomocnik Husarii.

Żartownisie w szatni

Zawodnicy mieszkający w różnych miejscowościach, wykonujący różne zawody (takie jak: kierowca, dyspozytor w pogotowiu, nauczyciel pływania, projektant stron internetowych, handlowiec, technik-mechanik, a nawet właściciel zakładu pogrzebowego), raczej nie mają czasu i możliwości na wspólne spędzanie wolnego czasu. Lubią się jednak, pomagają podczas zgrupowań. Część z nich zanim zaczęła treningi w amp futbolu nie grała w piłkę, ale może liczyć na wsparcie byłych piłkarzy, takich jak właśnie Guszkiewicz.

Szczawniczanin chce, by traktować go jako sportowca, by media interesowały się nim i jego kolegami z racji uzyskiwanych wyników, a nie jako ludźmi poszkodowanymi przez los, którzy próbują zmienić swe życie właśnie przez sport. Jednocześnie podkreśla, że ampfutbolowcy mają dystans do siebie, traktują swoje ograniczenia ruchowe jakoś coś normalnego, potrafią z nich nawet żartować.

- Kiedyś jeden z graczy powiedział, że urodziło mu się dziecko. „A ile ma nóg?” - ktoś go zapytał. „Dwie” - odpowiedział. „To nie twoje” - usłyszał. Zdarzyło się, że ktoś powiedział, iż jesteśmy już jedną nogą w następnej rundzie. W szatni robimy sobie różne kawały, na przykład chowamy protezy - opowiada.

Wielka satysfakcja

Swoją grę traktuje jednak poważnie. Przecież jest prawdziwym sportowcem. I na razie nie myśli o końcu kariery.

- Będę grał w piłkę dopóki będzie mi to sprawiać przyjemność i pozwoli mi na to zdrowie. Lubię to, co robię. Gram za darmo, ale mam wielką satysfakcję, że mogę reprezentować polskie barwy, byłem uczestnikiem dwóch mistrzostw świata. To coś fantastycznego. Paradoksalnie - dzięki wypadkowi. Mam pełne wsparcie ze strony mojej żony. Nie ukrywam, że były chwile, w których czułem, iż jestem bardziej potrzebny w domu, ale Sylwia przekonywała mnie, że nie mogę się poddać, żebym kontynuował grę w piłkę - mówi.

Małżeństwem są od lutego 2012 roku. Owocem ich miłości są 5-letnia Amelia i 2-letnia Liliana. Starsza córka nie połknęła, tak jak rodzice, narciarskiego bakcyla, woli pływanie.

Guszkiewicz wraz z ojcem Pawłem oraz braćmi Kacprem i Maciejem (ten ostatni grał też w piłkę - i także amatorsko) prowadzi rodzinny biznes w Szczawnicy, wynajmując pokoje wczasowiczom. W tym roku nie zabraknie mu także zajęć sportowych. Husarię czeka walka w obronie tytułu, a kadrę występy m.in. w Warszawie, Manchesterze i - jesienią podczas mistrzostw Europy - w Turcji.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski