Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musi odrabiać straty

Artur Gac
Sporty motorowe. Nowotarżanin Tadeusz Błażusiak (KTM) zajął czwarte miejsce w Riesie

Zawody w Niemczech, podobnie jak zmagania na inaugurację cyklu Grand Prix w łódzkiej Atlas Arenie, nie ułożyły się po myśli sześciokrotnego mistrza globu. Broniący tytułu gwiazdor rodem z Nowego Targu nie radził sobie najlepiej w hali Sachsen Arena, choć w poprzedzającym główne gonitwy wieczoru wyścigu „super pole” spisał się wybornie.

Motocyklista fabrycznego zespołu KTM w stawce najszybszych zawodników uzyskał drugi czas, przegrywając tylko z Coltonem Haakerem. Dla Amerykanina cały wieczór ułożył się szczególnie, bo po raz pierwszy jeździec Husqvarny stanął na podium rundy MŚ w enduro halowym.

Wracający do ścigania po wielomiesięcznych perypetiach ze zdrowiem „Taddy” (borykał się z trudnym w leczeniu wirusem zmęczenia Epsteina-Barra), tylko raz stanął na podium, w pierwszym z trzech wyścigów finałowych. Zawodnik zrzeszony w Automobilklubie Krakowskim zajął w nim trzecie miejsce, ale zapewne czuł wielki niedosyt, bo jeszcze na jedno okrążenie przed metą przewodził stawce. Wtedy nowotarżanin zjeżdżając z drewnianych bali w sekcję wyłożoną wielkimi kamieniami, popełnił bardzo kosztowny błąd. „Taddy” w ułamku sekundy stracił panowanie nad rozpędzonym motocyklem i zaliczył wywrotkę, czego nie omieszkali wykorzystać jadący tuż za nim Amerykanie Cody Webb oraz Haaker. W takich okolicznościach błyszczący formą Webb, aktualny mistrz Ameryki Północnej, rozpoczął zakończony sukcesem marsz po drugie z rzędu zwycięstwo w zawodach mistrzostw świata.

Drugi wyścig, tradycyjnie rozgrywany w odwróconej kolejności, jest przekleństwem dla najlepszych zawodników, którzy z ostatnich pozycji muszą przebijać się na czoło stawki. W tym obfitującym w wyprzedzanie finale najlepiej spisał się Hiszpan Alfredo Gomez, który najszybciej ruszył z bramki startowej i nie stracił prowadzenia, choć na ostatnich metrach czuł na plecach oddech Webba. Błażusiak sukcesywnie mijał wolniejszych rywali, ale to tempo jazdy wystarczyło do zajęcia szóstego miejsca.

Ostatnia gonitwa rozpoczęła się od kraksy kilku czołowych zawodników na wejściu w pierwszy łuk, w której uczestniczył Błażusiak. Gdy Polak otrzepał się i wsiadł na motocykl, od razu musiał odrabiać ogromną stratę do konkurentów. Szaleńcza pogoń wystarczyła „Taddy’emu” do przedarcia się na czwartą pozycję, a wyścig padł łupem Brytyjczyka Davida Knighta. Po zsumowaniu punktów z trzech finałów, Błażusiak uplasował się tuż za podium, ale co gorsza - jego strata do lidera Webba wzrosła o dziewięć punktów i wynosi 23 „oczka”.

Mistrzostwa powoli wkraczają w półmetek, a do końca cyklu pozostały cztery rundy. Zagadką będą kolejne zawody (16 stycznia) w Mediolanie, ponieważ Włochy po raz pierwszy znalazły się w kalendarzu superenduro. Pozostaje wierzyć, że „Taddy” szybko będzie wracał do optymalnej dyspozycji i straty zacznie odrabiać już we Włoszech.

- Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, moim zdaniem sytuacja jest pod kontrolą. Według mnie Tadeusz nie ma problemów z siłą, wydolnością, ani szybkością, ale potrzeba mu tzw. rozjeżdżenia, by wszystko zaczęło się „kleić” i wrócił automatyzm - uspokaja Wojciech Błażusiak, brat i menedżer aktualnego mistrza świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski