Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muszą unikać kar

Andrzej Stanowski
Mecze pomiędzy GKS Tychy a Comarch Cracovią są zawsze zacięte i stoją na wysokim poziomie
Mecze pomiędzy GKS Tychy a Comarch Cracovią są zawsze zacięte i stoją na wysokim poziomie fot. karina trojok
Hokej. GKS Tychy prowadzi w finałowej rywalizacji 2:0, ale krakowianie są pewni swego

Nie takiego początku wielkiego finału play-off oczekiwali kibice Cracovii. Ich pupile przegrali dwa pierwsze spotkania w Tychach 2:3 i 2:4.

Oba mecze miały podobny przebieg. Zarówno we wtorek, jak i środę krakowianie rozegrali bardzo dobre pierwsze tercje, po których prowadzili odpowiednio 2:0 i 2:1. Ale potem głupie kary zgubiły Cracovię.

- Musimy się wystrzegać kar, które często otrzymujemy. Jeśli ktoś ma robić takie rzeczy, to niech wsadzi głowę do kubła z zimną głową, albo niech nie wychodzi na __lód - mówił po pierwszym meczu Krystian Dziubiński. Jak na ironię w drugim meczu Dziubiński w połowie drugiej tercji niepotrzebnie faulował rywala, do tego za dyskusje z arbitrem otrzymał karę indywidualną 10 minut. GKS potrafił bezlitośnie wykorzystać osłabienie krakowian, zdobywał gole, wychodził na prowadzenie i „Pasy” nie mogły już wrócić do gry.

- Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Kary wybiły nas z uderzenia. Uczulałem na to przed meczem zawodników, ale dali się ponieść nerwom. Ale nic jeszcze nie jest stracone, jest tylko 0:2. Wierzymy, że w __Krakowie wyrównamy stan rywalizacji - mówi trener Cracovii Rudolf Rohaczek.

Eksperci hokejowi są zdania, że „Pasy” w dużej mierze ułatwiły zadanie tyszanom. - W postawie krakowian zabrakło mi konsekwencji przez 60 minut. Ich gra nagle załamywała się. A gospodarze byli bardziej cwani, byli bardziej zdyscyplinowani. Odnosiłem wrażenie, jakby Cracovia podawała rękę rywalom, sama oddawała im pole gry. Nie wiem skąd się to brało, przecież zawodnicy wiedzą, że w finale trzeba grać czysto, bez fauli. Ale w play-off nic nie jest jeszcze przesądzone. Cracovia może wrócić do gry, pod warunkiem, że wygra oba mecze w Krakowie - twierdzi były hokeista Cracovii Roman Steblecki.

Podobnego zdania jest komentator TVP Sport, trzykrotny olimpijczyk Wiesław Jobczyk. - W ferworze walki hokeiści Cracovii dali się ponieść nerwom. W drugim spotkaniu nerwy puściły bardzo impulsywnemu Rafałowi Radziszewskiemu. Złapał głupią karę, goście musieli grać w trójce przeciwko piątce rywali i stracili gola. Widać było, że na swojego bramkarza bardzo się zdenerwował trener Rohaczek, który wziął czas i mocno go zrugał. Tyszanie zaimponowali mi tym, że nie zrazili się utratą goli, w drugiej i trzeciej tercji w obu meczach grali zdyscyplinowany, konsekwentny hokej. Cracovia jest wprawdzie pod ścianą, ale stać ją na wygranie spotkań u siebie. Już nie raz wychodziła z opresji w trudnych momentach, tak było choćby przed rokiem, kiedy przy stanie 2:3 potrafili wygrać szósty mecz w Tychach, a potem postawili kropkę nad „i” u siebie w __Krakowie - mówi Jobczyk.

Gracze Cracovii nie załamują się dwoma porażkami w Tychach. - Jesteśmy nadal optymistycznie nastawieni, jesteśmy dobrą drużyną. Musimy wygrać oba spotkania i, o czym jestem przekonany, wrócimy jeszcze do __Tychów - mówi strzelec drugiego gola w środowym spotkaniu Filip Drzewiecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski