Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muszę dbać o rodzinę

Redakcja
Marcin Woźniak (z prawej) w Sandecji spędził półtora roku. Teraz przyszła kolej na zmianę klubu FOT. MARCIN MAKÓWKA
Marcin Woźniak (z prawej) w Sandecji spędził półtora roku. Teraz przyszła kolej na zmianę klubu FOT. MARCIN MAKÓWKA
Rozmowa z MARCINEM WOŹNIAKIEM, piłkarzem, który opuszcza Sandecję.

Marcin Woźniak (z prawej) w Sandecji spędził półtora roku. Teraz przyszła kolej na zmianę klubu FOT. MARCIN MAKÓWKA

- Zobaczymy jeszcze Pana w barwach Sandecji Nowy Sącz?

- Raczej nie.

- To Pana czy klubu decyzja?

- Z tego, co widziałem w mediach, klub nie wyraził chęci przedłużenia ze mną kontraktu. Przeczytałem, że zostało mi wręczone wypowiedzenie, chociaż ja go nie dostałem. W takim układzie rozpocząłem poszukiwania nowego zespołu. Jak mówiłem, w Sandecji raczej już nie zagram, skoro nie byłem jej potrzebny. Na siłę nikt nikogo uszczęśliwiać przecież nie będzie.

- Naprawdę o decyzji nie dowiedział się Pan od władz drużyny tylko z mediów (rozmawialiśmy w poniedziałek - red.)?

- Odpowiem tak: wcześniej rozmawiałem z Andrzejem Dankiem na temat mojej przyszłości. Prezes zaproponował mi swoją ofertę, wizję naszej dalszej współpracy, a ja zaproponowałem swoje warunki. Byliśmy troszeczkę rozbieżni i daliśmy sobie czas na zastanowienie. Natomiast przeczytałem w internecie, że klub nie wyraża chęci przedłużenia ze mną umowy i tego właśnie dowiedziałem się z prasy, nie od prezesa. Myślałem, że jesteśmy w stanie rozmów, a okazało się, że już nie.

- Nie dziwi Pana taka forma rozstania?

- Cóż, w Sandecji starałem się pokazać z jak najlepszej strony. Można mi zarzucić brak umiejętności, ale zawsze dawałem z siebie wszystko. Chyba nie zostało to docenione przez prezesów. W minionej rundzie nie grałem regularnie, trener Moskal nie ufał mi za bardzo, więc może to wszystko składa się na tę sytuację?

- Pozostał żal?

- Miałem nadzieję, że podejdziemy poważnie, a uważam to za niepoważne potraktowanie sprawy. Myślałem, że będzie bardziej oficjalnie. Że prezes powie: "Wiesz Marcin, z tego i tego powodu wolelibyśmy coś zmienić na twojej pozycji. Szukać czegoś nowego". Wtedy inaczej bym do wszystkiego podszedł. A tak, to wyszła trochę partyzantka. Zupełnie nie wiem dlaczego, zwłaszcza że ja z prezesami chciałem rozmawiać i moja wola gry w Sandecji była. Wyszło, jak wyszło. Trzeba było sobie szukać nowych rzeczy. No i tak też zacząłem robić.

- A jeśli nowy trener "biało-czarnych" będzie chciał Pana w swoim zespole?

- Jestem już po bardzo zaawansowanych rozmowach z innym klubem. Mam żonę, dziecko, utrzymuję rodzinę i nie mogłem sobie pozwolić, że 18 czer-wca przyjadę do Nowego Sącza i wtedy może ewentualnie będzie chciał ktoś ze mną porozmawiać albo nie. A dlaczego miałem się tego spodziewać, skoro podana była oficjalna informacja? Nie mogłem czekać. Potem mogło się okazać, że musiałbym iść grać gdzieś do niskiej ligi. Trzeba było o swój byt się zatroszczyć i tak zrobiłem.

- W takim razie, w którym klubie wyląduje Pan w nowym sezonie?

- Na razie nie mogę tego zdradzić.

- A liga?

- Ta sama. Mam 28 lat, to poważny wiek jak na piłkarza. Trzeba grać cały czas, żeby ewentualnie jeszcze o czymkolwiek myśleć.

- Decyzja o nieprzedłużeniu z Panem umowy nie oznacza, że to między innymi Pana obarcza się za kiepskie wyniki, jakie Sandecja osiągnęła w zakończonych rozgrywkach?
- Po części tak sytuację odbieram, jakbym był jednym z winowajców. Cóż, ocena należy do zarządu i sztabu szkoleniowego. Ciężko mi tak jednoznacznie określić, o co tak naprawdę chodzi, bo nie podano mi konkretnego powodu.

- Szkoda będzie opuszczać Nowy Sącz?

- Oczywiście. Jestem człowiekiem, który się przywiązuje. Naprawdę czułem się w tym mieście bardzo dobrze. Tam przecież urodziła się moja córka. Nowy Sącz stał się moim drugim domem. Takie jest jednak życie piłkarza. Już nie do jednego mieszkania, nie do jednego miasta się przywiązywałem. Nowy Sącz na pewno będę bardzo miło wspominał. Trafiając do Sandecji zupełnie się nie spodziewałem, że będę miał takich kibiców. Świetna była atmosfera na stadionie. Fajnie było, ale niestety się skończyło.

- Pojawi się Pan w czerwcu na pierwszym po urlopie treningu czy będzie chciał wcześniej rozstać się z klubem?

- Oczywiście, że się pojawię. Bardzo szanuję i lubię drużynę. To, że taka a nie inna jest wola prezesów nie znaczy, że ja się od klubu odcinam. Nadal z większością będę utrzymywał kontakt. Nie zamierzam robić jakiegoś cyrku. Przyjadę do Nowego Sącza. Swoje sprawy muszę pozałatwiać.

Rozmawiał ŁUKASZ MADEJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski