Monika Brodka - Fot. Magda Wunsche
Płyty zagraniczne
1. **Arcade Fire „The Suburbs” Universal **
Pomysł nagrania concept-albumu o życiu na przedmieściach był dosyć ryzykowny. Zarówno warstwa tekstowa i muzyczna mogła obsunąć się w stronę banału. Nie w przypadku tego zespołu jednak – kanadyjska grupa już swymi wcześniejszymi wydawnictwami udowodniła, że oryginalność jest jej najważniejszą cechą. Tym razem Arcade Fire w udany sposób połączyli punkową zadziorność z amerykańską tradycją muzyczną. W efekcie piosenki z płyty nie tracąc swego pazura, zamieniły się w rockowe hymny w stylu Bruce`a Springsteena. Szkoda, że grupa jest u nas nadal mało znana. Może wizyta na którymś z letnich festiwali zmieniłaby tę sytuację?
2. **Kanye West „My Beautiful Dark Twisted Fantasy” Universal **
Trudno lubić tego czarnoskórego rapera – podkłady jego pychy i egoizmu są niezgłębione, czemu dawał świadectwo w swych licznych wypowiedziach dla mediów. Ale z drugiej strony nie można mu odmówić talentu. Dowodem na to jego najnowsza płyta, która miała być „Thrillerem” naszych czasów. West zaproponował na niej przebogatą strukturę dźwiękową, złożoną z cytatów z klasyki muzyki popowej i rockowej („choćby „Iron Man” Black Sabbath!), występów znakomitych gości (Elton John pogrywa na fortepianie) i swych nonszalanckich rymów, opowiadających o jego drodze na szczyt show-binzesu. Zachodni krytycy oszaleli na punkcie tej płyty – w wielu notowaniach to album roku.
3. **LCD Soundsystem „This Is Happening” EMI **
Formacja prowadzona przez nowojorskiego producenta to jeden z najważniejszych zespołów minionej dekady. To właśnie John Murphy reanimował muzykę dance-punk, czyniąc z niej sztandarowe brzmienie ówczesnej generacji dwudziestolatków. Dziś muzyk żegna się ze swą grupą albumem, który idealnie podsumowuje jego dotychczasowe dokonania. Murphy łączy bowiem ze sobą taneczną elektronikę i garażowy punk, tworząc bogato zaaranżowane nagrania, w których odbijają się wszystkie frustracje mieszkańca wielkiej metropolii. Muzyczni erudyci znajdą tu odwołania do dawnych eksperymentów Davida Bowie i Briana Eno, a młodzi słuchacze - będą się cieszyć klubową energię większości nagrań.
4.**The Klaxons „Surfing The Void” Universal **
Wszystko wskazywało na to, że ten album będzie totalną klapą. Młodzi Anglicy po wielkim sukcesie swego debiutu, zaczęli niemiłosiernie grzebać się z nowym materiałem, odreagowując stres narkotycznymi eksperymentami. Kiedy media doniosły, że pierwsza wersja albumu wylądowała w koszu, nikt nie wierzył, że The Klaxons poradzą sobie z syndromem drugiej płyty. Tymczasem „Surfing The Void” to krążek ze wszech miar udany – z jednej strony dziki, rozbuchany i szalony, a z drugiej precyzyjny, dokładny i zdyscyplinowany. Punkowa hałaśliwość, prog-rockowe aranże, ekspresyjne brzmienie – a do tego psychodeliczne teksty wieszczące koniec świata.
5. Pantha Du Prince „Black Noise” Sonic
Początkowo bardzo dalekie od siebie światy indie-rocka i techno w ostatnich miesiącach zaczęły się wyraźnie zbliżać. A to właśnie dzięki takim producentom, jak Hendrik Weber alias Pantha Du Prince, którzy w swej muzyce postanowili dać dojść do głosu młodzieńczym fascynacjom muzyką gitarową. „Black Noise” przynosi zachwycającą syntezę shoegaze`owego hałasu, ambientowych pasaży i rytmiki deep techno. Efekt jest wspaniały – monolityczny album, który spodobał się zarówno fanom, jak i krytykom. Jesienią Pantha Du Prince zagrał w Krakowie – i był to jeden z najważniejszych koncertów roku w naszym mieście.
Płyty polskie
1.**Kryzys „Kryzys komunizmu” Songood House**
Wiele osób czekało na to wydawnictwo aż trzydzieści lat! Pionierzy polskiego punku dowodzeni przez Roberta Brylewskiego i Macieja Góralskiego zrobili w Peerelu czasów schyłkowego Gierka muzyczną rewolucję – śpiewali niegrzeczne piosenki, prowokowali samą nazwą, a nawet wydali płytę we Francji, dając prztyczka w nos rodzimym monopolistom fonograficznym. Mimo, iż działali tylko trzy lata, nie poszli w niepamięć. Fani niepokornej muzyki domagali się ich powrotu od dawna. Dlatego powstał „Kryzys komunizmu” – zestaw nagranych na nowo piosenek Brylewskiego i Góralskiego, pokazujący, jaki był wczesny polski punk: przebojowy, melodyjny, inteligentny i dowcipny. Dziś ta muzyka działa tak samo ożywczo, jak trzydzieści lat wstecz.
2.**Niwea „01” Qulturap **
Ta płyta była jak cios w żołądek dla polskiego środowiska hip-hopowego. Nikt wcześniej nie miał u nas tak zaskakującej wizji hip-hopu, jak raper Wojtek Bąkowski i producent Dawid Szczęsny. Wolno cedzone rymy (trochę w stylu Kalibra 44) niosły abstrakcyjne podkłady rytmiczne uzupełnione zaszumianą elektroniką i nowofalowymi gitarami. A do tego surrealistyczne rymy opisujące koszmar życia na wielkim osiedlu. Czy to jeszcze hip-hop? Czy może polski grime? Koncerty duetu potwierdziły, że jego niełatwa muzyka może liczyć na dobry odbiór – ale raczej nie hip-hopowców, tylko środowiska alternatywnego.
3.**Mitch & Mitch „XXII Century Sound Pioneers” Lado ABC **
Załoga warszawskich muzyków pod wodzą Macio Morettiego zyskała sobie opinię niepoprawnych ekscentryków. Tym większym zaskoczeniem okazał się dla wszystkich nowy album ich projektu. Mitch & Mitch zaserwowali bowiem słuchaczom bajkową podróż w lata 50. i 60. tworząc ciepłą, organiczną i szalenie przystępną muzykę o relaksacyjnym charakterze. Wytrawny odbiorca znajdzie tu jednak wiele erudycyjnych smaczków – nawiązania do filmowych soundtracków Henry`ego Manciniego, koktajlowego easy-listeningu, a nawet kosmicznego jazzu Sun Ra Orchestry. Płyta potwierdza, że Mitch & Mitch to niepowtarzalne zjawisko na polskiej scenie alternatywnej.
4.**Brodka „Granda” Sony **
Młoda góralka rzuciła swym nowym albumem na kolana dojrzałych krytyków i młodych fanów. Co zadziałało? Nowe brzmienie jej piosenek? Czy może filuteryjny urok pięknej dziewczyny? Pewnie jedno i drugie. Faktem jednak jest, że Monika Brodka nagrała świetny album, pokazujący, że nowoczesny pop nie musi być obciachem. Trochę to jednak praca zbiorowa – bo zgrabne połączenie folku i elektroniki wymyślił Bartek Dziedzic, a najciekawsze teksty napisali Jacek Szymkiewicz z Pogodno i Radek Łukaszewicz z Pustek. Ale wyszło świeżo i barwnie – a spora w tym zasługa również samej Brodki. W końcu to ona zaśpiewała we wszystkich piosenkach.
5.**Star Guard Muffin „Szanuj” Rockers **
Telewizja to potęga – gdyby nie udział Kamila Bednarka w „Mam talent”, pewnie większość dzisiejszych fanów (a raczej fanek) jego zespołu nie wiedziałaby nawet, że on istnieje. A tak – Star Guard Muffin stali się wielką sensacją minionej jesieni, w ciągu kilku tygodni zdobywając za swój debiut „złotą płytę”. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z narodzinami wielkiego talentu? „Szanuj” to tylko sympatyczna płyta nagrana przez dzieciaków pełnych energii i radości, momentami porywająca swą żywiołowością, a momentami wywołująca politowanie swą naiwnością (lans marihuany. Jak na razie mamy znacznie lepsze ekipy dancehallowe – choćby Vavamuffin czy East West Rockers. „Szacunek” to dobry początek, zobaczymy, co dalej.
Paweł Gzyl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?