- Na Festiwalu „Five Continents, Five Organists” w Korei Południowej będzie Pan reprezentował nasz kontynent.
- To pierwszy tego rodzaju festiwal w Korei Południowej, będący przekrojem światowej organistyki, gdzie każdy z pięciu organistów reprezentuje osobny kontynent. Afrykę - Jeremy Joseph z RPA, Oceanię - Thomas Heywood z Australii, Amerykę - Michael Unger z USA, a Azję - dyrektor artystyczny festiwalu Ji-Sung Kim z Korei Południowej. Koncerty odbywać się będą w głównej sali koncertowej Seulu - Sejong Center of Per-forming Arts Seoul, która jest jednocześnie siedzibą Teatru Narodowego i Filharmonii Narodowej.
- Czuje się Pan wyróżniony?
- To dla mnie wielki zaszczyt, bo przecież nie wybrano muzyka z Niemiec ani z Francji, które uchodzą za centra europejskiej organistyki. Tym razem docenione zostały nasza tradycja i dorobek w tej dziedzinie.
- Co koreańska publiczność usłyszy podczas dwóch maratonów organowych?
- Podczas pierwszego koncertu, 28 maja, zabrzmi muzyka organowa Jana Sebastiana Bacha. W pierwszej części będą to utwory napisane oryginalnie na organy, w drugiej - wykonamy nasze własne transkrypcje utworów Bacha, które nie zostały napisane z myślą o tym instrumencie. 29 maja, podczas koncertu „Organ Fireworks”, będziemy wykonywać utwory wirtuozowskie. Zostałem poproszony również o wykonaniu polskich utworów. Na koniec wszyscy w piątkę dokonamy prawykonania „Tanga na 50 palców” niemieckiego kompozytora Thomasa Rossa. Właściwie tytuł powinien brzmieć „na 100 palców”, bo nie można zapominać, że na organach gra się również nogami [śmiech]. To dla nas duże wyzwanie, tym bardziej, że w sali Sejong Center znajduje się tylko jeden instrument. Do wielkich organów podłączonych zostanie więc pięć stołów gry, abyśmy mogli grać razem.
- Skąd w Korei zainteresowanie muzyką organową, tak obcą tej kulturze?
- To chęć rekompensaty braku wielowiekowej tradycji w organistyce, którą może poszczycić się Stary Kontynent. Koreańczycy dążą do tego, żeby w każdej dziedzinie dorównać temu, co się dzieje w świecie. W swojej postawie we wszystkim, czym się zajmują, dążą do doskonałości. W ostatnim dwudziestoleciu w salach koncertowych Korei przybyło wiele wspaniałych instrumentów organowych, skonstruowanych przez najlepsze firmy z Niemiec i Szwajcarii. Koreańczycy mają świetne przygotowanie fortepianowe i doprowadzoną do perfekcji technikę instrumentalną. W muzyce organowej fascynują ich szczególnie duże formy wirtuozowskie. W mniejszym stopniu interesuje ich europejska muzyka dawna, która często wymaga studiowania traktatów teoretycznych. W ogóle muzyka klasyczna rozwija się w Korei bardzo intensywnie.
- Dowód mieliśmy na ostatnim Konkursu Chopinowskim…
- ...którego zwycięzcą został Seong-Jin Cho. Komu jeszcze parę lat temu przyszłoby do głowy, że Koreańczyk zagra w taki sposób, że świat uzna, że to Chopin, na którego czekamy? Koreańczycy traktują wygraną swojego pianisty w najbardziej prestiżowym konkursie pianistycznym na świecie jako spektakularny sukces. Zainteresowanie festiwalem organowym jest imponujące, na co wpływ miała także poniekąd wygrana ich rodaka w Konkursie Chopinowskim. Koreańczycy chcą wiedzieć, co Polska - kraj tylu pięknych kościołów, o bogatych tradycjach w muzyce - ma do powiedzenia w szerszym kontekście. Koncerty transmitować będzie koreańska telewizja. Z każdym z organistów ukazały się również wywiady w ogólnokoreańskim magazynie „Interview”. Od strony organizacyjnej wszystko zostało przygotowane z największą precyzją i skrupulatnością. Bilety na oba koncerty są już wyprzedane, a sala Sejong Center mieści ponad tysiąc osób.
- O takim zainteresowaniu klasyką możemy w Polsce wciąż tylko pomarzyć…
- Dla przykładu przypomnę, że na recital wspaniałego organisty katedry Notre Dame Oliviera Latry w Filharmonii Krakowskiej przyszło niespełna 100 osób…
- A jak ocenia Pan przygotowanie koreańskich organistów?
- Azjatycka perfekcja, znana z techniki, znajduje również odzwierciedlenie w muzyce. W Korei gry na organach uczą się głównie dziewczęta, które podbijają dziś europejski rynek. W 2013 roku byłem jurorem międzynarodowego konkursu organowego w Luksemburgu, gdzie Grand Prix zdobyła właśnie koreańska organistka. W Korei muzyki uczy się na uniwersytetach. Fakultet organowy znajduje się na uniwersytecie teologicznym w Seulu, bowiem Koreańczycy zwracają uwagę na kontekst tej muzyki, związanej nierozerwalnie ze sferą sacrum i teologią. To ekumeniczny uniwersytet, kształcący teologów katolickich i protestanckich, a przy okazji świetnych wirtuozów gry na organach. W ramach festiwalu będę miał również przyjemność prowadzić zajęcia ze studentami organów.
- Czy koreańscy organiści mają szansę stać się prymusami tak, jak to stało się w przypadku pianistów?
- Jak najbardziej. Koreań-czycy są pilni, wytrwali, i często bardziej zdeterminowani do pracy niż Europejczycy. Wiele Koreanek studiuje już grę na organach w Niemczech i we Francji. Może tak się zdarzyć, że na przekór historii, muzyka organowa znajdzie swoją kontynuację daleko od nas. Analogicznie jest w przypadku chrześcijaństwa w Europie, gdzie zamyka się dziś kościoły. Europa wstydzi się swojej tożsamości i chrześcijaństwo może przetrwać nie u nas, ale np. w Ameryce Południowej albo w dalekiej Azji. W Seulu powstało wiele kościołów katolickich i protestanckich. Korea jest niezwykle otwarta na Europę i przejmuje nasze tradycje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?