Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśląc o Jacku Woźniakowskim

Redakcja
Tak sobie pozwalam. Na taką prywatną wersję myślenia i wspominania. Wiem, wiem, zachowuję należne proporcje. Respekt, szacunek, dystans...

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Ale prywatnie tak mi się o Jacku myśli. Poznaliśmy się późno. Ja oczywiście nawet i z pewnym onieśmieleniem obserwowałem, czytałem itd. Wiedziałam dobrze, Kto zacz. Miałem wrażenie, że i On swoim przenikliwym stalowym spojrzeniem i mnie parę razy omiótł.

Zbliżyły i uprościły nas tarapaty pewnej zwariowanej wyprawy do Tuluzy. Znaleźliśmy się poniekąd w potrzasku. I naprzeciw siebie. I to było fantastyczne w tych okolicznościach. Okazało się jak nam – widać podobnym (?) konstrukcjom osobowościowym (gatunkom wrażliwości, amatorom określonych potrzeb i upodobań kulturowych), jak nam po drodze? Ile wspólnej przestrzeni, podzielanych gustów, słowem, podobieństwa w odbiorze świata! To się kontynuowało i w Krakowie. A jeszcze i przy jak miłym współuczestnictwie Małżonki Profesora, pani Mai. (W dodatku uważnej entuzjastki moich piosenek). W tym zimnym wcześniej spojrzeniu, jak szybko dały się odnaleźć zupełnie inne odcienie serdeczne. Błyski, nawet powiedziałbym, szelmostwa. Żywość i gościnność tego spojrzenia... Taki mam obraz Jacka. Domowe pogawędki i te umawiane na mieście…

Myślę, i może zwłaszcza dziś – ile by nas różniło? Polityka... Ocena sytuacji, ludzi? Nie wiem, ile, ale tego jestem pewny, że zachowując osobiste wyceny, udałoby się nam ocalić przyjazne relacje. Tym środkiem łagodzącym, wprowadzającym właściwy dystans byłby inny priorytet. Inne wartości i wyższość innych kryteriów. To coś, co się pewnie nazywa wspólnotą i nadrzędnością kultury. Wyższość dóbr ducha, a nie nadrzędność i skuteczności na innych, bardziej praktycznych płaszczyznach. Tu chyba dotykam czegoś istotniejszego. Pewnej, wedle mnie, jednak „romantycznej postawy” i tego rodzaju życiowych kryteriów Jacka Woźniakowskiego. Był predestynowany jak mało kto w naszych czasach do pewnej „wyższości”. Obdarowany przez los jak mało kto. Świetne koligacje, także i te powiązania artystyczne (Axentowicz, Pawlikowscy z Kozińca), świetne wykształcenie, szeroka znajomość kultury, historii, języki perfekcyjne, w ogóle tzw. reprezentacyjność. Prócz zalet umysłu, zalety charakteru. Konsekwencja albo i upór, dzielności odwaga osobista, jakiej dał dowody na polu walki. Profesor paru uniwersytetów, autor książek, publikacji, krytyk sztuki, działacz społeczny, budowniczy Tygodnika Powszechnego, fundator Znaku, pierwszy po 89 roku prezydent Krakowa (ot, najkrócej). Był predestynowany do pierwszego szeregu i najpierwszych stanowisk. W opinii ogółu i tak było rzeczywiście, pozostawał w oddaleniu.

Zastanawiałem się nieraz. Pośród artystów, intelektualista zbyt odległy? Działacz? W świecie polityki, zbyt artystowski, nie dość oddany i skuteczny? Był jednostką niezależną. Mógł służyć sprawom, które on wybierał. Nie nadawał się na wysokiego funkcjonariusza, niechby i na jakim tam wysokim dworze. To nie ta natura. Na taką rolę i do takiej konkurencyjności nie dopuszczała jego ambicja. I nie była to płasko rozumiana pańskość. Nazwę to poczuciem godności i tym czymś, co Herbert nazwał kwestią smaku. Dlatego zostawał z boku. Powiem i więcej, ta jego izolacja, przez wielu przyjmowana była jakby z pewną ulgą. Gdyż tak w ogóle funkcjonują wszelako pojmowane dwory. Jego wpis w dorobek, w polskie dobra społeczno-kulturowe od zakończenia wojny aż po lata ostatnie, to wpis trwały. I oczywiście lepiej będzie też spostrzegany przez tych uważniej i głębiej spostrzegających.

Drobne prywatne szkiełeczko, drobna inkrustacja z mojej dziś mozaiki. Odkryliśmy, że łączy nas – to prawda, z dystansem dzielących nas lat – jeszcze szczególna wspólnota. Jacek pewną część młodości, a ja dzieciństwo i pierwszą swoją młodość spędziliśmy w tej samej okolicy. Pośród Natury bujnej, w pejzażu sielankowym, który wciąż czule nosiliśmy pod powiekami.

Wielce Szanowny Profesorze, Drogi Jacku, na cmentarz w Laskach, gdzie w ubiegłą sobotę znalazły wieczny spoczynek Twoje prochy – z zebranych przeze mnie (i we mnie) okolic, posyłam za Tobą serdeczny żal i wdzięczność. Twój ziemski czas to przykład dzielnego, twórczego, i w najszlachetniejszym tego słowa odcieniu, bogatego życia. Pod pełnymi żaglami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski